- Sa-ri, pośpiesz się proszę! - usłyszałam głos Min Ho dobiegający z drugiego pokoju. Właśnie zbiegałam po schodach, starając się nie potknąć.
- Już idę! - odpowiedziałam, choć wiedziałam, że i tak będzie niezadowolony. Min Ho zawsze był perfekcjonistą. Nieustannie przypominał mi, jak ważne jest punktualne przybycie, zwłaszcza gdy inni czekają. I miał rację, ale to nie zmieniało faktu, że lubiłam go trochę drażnić. Kiedy podeszłam do drzwi, czekał już tam, a jego wzrok mówił wszystko - był zirytowany, ale zarazem trudno mu było naprawdę się na mnie złościć.
Zatrzymałam się i teatralnie skłoniłam, niemal dotykając kolan głową, co oczywiście nie przypominało w niczym koreańskiego ukłonu. Wiedziałam, że Min Ho to rozpozna i tym samym trochę go rozśmieszę.
- Przepraszam najmocniej, obiecuję poprawę - powiedziałam z uśmiechem, a on tylko westchnął. Uśmiechnął się jednak delikatnie, wiedząc, że nie mógł być długo na mnie zły. W końcu jestem jego „bachorem", jak czasem mnie żartobliwie nazywał. Był ode mnie dziesięć lat starszy, więc w pewnym sensie zawsze traktował mnie jak dziecko, choć dawno przestałam nim być.Pamiętam, jak bardzo się cieszył, gdy po latach wróciłam do Korei. Wyjechałam, gdy miałam zaledwie osiem lat, razem z mamą i ojcem do Europy. Min Ho został, by opiekować się dziadkami. Zawsze był odpowiedzialny, bardziej dorosły na swój wiek. Moja mama nie była jego biologiczną matką, ale nigdy nie dawał mi tego odczuć.
Jego mama zmarła, kiedy był jeszcze dzieckiem, a potem ojciec poznał moją mamę podczas tournée w Europie. Jedna rzecz powiodła do drugiej i o to jestem. Zawsze czułam, że moja mieszana tożsamość była dla mnie zarówno atutem, jak i wyzwaniem. Nie miałam typowych koreańskich rysów twarzy. To sprawiało, że wyglądałam inaczej. Często przez to czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Zarówno w Europie jak i w Korei.
Wsiedliśmy do samochodu, usiadłam koło brata i zapięłam pasy. Spojrzałam na telefon i coś mi się przypomniało.
- Min Ho, dostałam maila. Wynajmą mi to mieszkanie, więc od marca będę mogła się tam wprowadzić. Pomożesz mi przy przeprowadzce? - Westchnął głęboko. Wiedziałam, że nie podoba mu się ten pomysł.- Ehh... pomogę - odpowiedział, patrząc prosto przed siebie, prowadząc samochód. Zmierzaliśmy właśnie do restauracji, którą prowadził ze swoją żoną.
- Nie podoba ci się to, prawda? - Jego odpowiedź była przewidywalna, ale sposób, w jaki to powiedział, zdradzał, jak bardzo się martwi.- Co tu ma mi się nie podobać? Już wiem. Może to, że jedziesz sama na studia do Seulu? Albo, że moja 19-letnia siostra będzie mieszkać sama w Seulu? Czy może to, że zostawisz mnie z Jiwo i Bao samych i wyjedziesz do Seulu?- powtarzał słowo „sama" i „Seul" z naciskiem, podkreślając, że jego obawy są poważne. Próbowałam go uspokoić, choć wiedziałam, że to trudne.
- Oh, nie przesadzaj! Wiesz, że to nie był mój pomysł. Gdyby to zależało ode mnie, zostałabym tu z tobą, Jiwo i tym słodkim bobasem w Daegu. Oczywiście wiedział. Ale oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to nieuniknione.
Pamiętam, jak przyleciałam do Korei pod koniec października 2021. To był dziwny czas. Pandemia nadal panowała na świecie ale już nie było tak trudno się przemieszczać. Miałam osiemnaście lat, a rodzice zdecydowali za mnie, że powinnam tu być. Ojciec zawsze widział we mnie przyszłą skrzypaczkę, wyobrażał sobie, że pewnego dnia będę występować na światowych scenach, a matka... Cóż, ona uważała, że Korea nauczy mnie czegoś, czego nie mogłam dostać w Europie - ogłady, szacunku, koreańskich manier. Ale prawda leżała gdzieś pośrodku. W rzeczywistości chodziło o to, że stawałam się coraz bardziej niepokorna, niezależna. A to nie podobało się ani jednemu, ani drugiemu.
CZYTASZ
Melodia mojego serca
ФанфикSa-ri to jest naprawdę poważna sprawa- Jiwo nagle bardzo spoważniała. - posłuchaj to nie jest byle kto, nawet to nie jest jakiś normalny idol. Rozumiesz mnie? To jaką ten człowiek ma pozycje w Korei można jedynie przyrównać do właściciela Samsunga...