ROZDZIAŁ 20

365 32 43
                                    

BIANCA

W życiu się tak nie ucieszyłam! Przysięgam! Moja kartka zadziała! I zobaczył ją tata, który od razu pobiegł do domu! Wiedziałam, że teraz wszystko wróci do normy.... No może prawie wszystko. Bo moja radość nie trwała długo. Nim się spostrzegłam zostałam uderzona czymś w głowę i... po prostu straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero po jakimś czasie, zamknięta w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Głowa bolała mnie niemiłosiernie a pomieszczenie było tak ciasne, że nie umiałam się ruszyć ani podnieść. 

- Co się dzieje?- zapytałam sama siebie i dotknęłam swojej głowy.- Gdzie ja w ogóle jestem?

Starałam się za wszelką cenę wyjść z tego pomieszczenia ale nie umiałam. Dopiero po jakimś czasie drzwi się otworzyły i stanęła w nich ta kobieta.

- Wstawaj Bianeczko.- powiedziała i podała mi rękę.

Nie odwzajemniłam jej ręki tylko sama się wygrzebałam z tej ziemi i wyszłam z jakieś schowka na miotły. 

- Skarbie... zemdlałaś tam.- powiedziała ta kobieta.

- To pani mnie uderzyła.- powiedziałam.

- Co?- zapytała zdziwiona.- Ja? W życiu! Bianeczko ja cię przecież kocham.

- Kocha mnie pani?- zapytałam.- Zamknęła mnie pani w pokoju a potem uderzyła w głowę. Ja za taką miłość podziękuje. Chce do taty! Natychmiast!

Chciała mi coś powiedzieć, ale akurat schodami do góry wszedł ten facet, który miał nos jak pan bulwa z Toy Story. Chyba domyślam się... kto mu to... zrobił. 

- Wyjeżdżasz z nią.- stwierdził stanowczo.

- Gdzie?- zapytała ta kobieta.

- Wiesz gdzie.- powiedział i podał jej jakieś klucze.- On nie odpuści. Widział ją a my... teraz ją stracimy. Za dużo.... się wydarzyło. Sylvia wiesz... co masz robić.

- Tak wiem Javier! Jesteśmy w tym razem!- powiedziała kobieta i spojrzała na mnie.- Zbieraj się Bianeczko. Przeprowadzamy się.

- Nigdzie nie jadę.- powiedziałam stanowczo.

- Nie masz wyjścia!- powiedział facet.- Jedźcie teraz! Już! Inaczej.... będzie to koniec!

Nim zdążyłam znowu zaprzeczyć ta kobieta złapała mnie za ramię i zaczęła szarpać w stronę schodów a potem w stronę samochodu. Kazała mi wsiadać i o nic nie pytać. Byłam przerażona! Gdzie ona mnie wywozi? Wsiadła za kierownicę i z piskiem opon ruszyła przed siebie.

Jechała jak szalona przez równe 3 godziny. Jak tylko przeczytałam wyjazd z Barcelony wiedziałam, że to jest... koniec. Że tata mnie już nie znajdzie a ja zostanę z tymi ludźmi na zawsze. A tego nie chce. Boję się ich. Nie znam ich. 

W końcu wjechała na jakąś polną drogę i dojechała do... domku na wzgórzu. Widok był cudowny, ale okoliczności przyjazdu do niego nie za bardzo. 

- Jesteśmy.- powiedziała i wysiadła z samochodu.

Zrobiłam to co ona i stanęłam przed urokliwym domkiem. 

- Do środka Bianca.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.

Otworzyła drzwi domku kluczami i wepchnęła mnie do środka. Porozglądam się po nim i próbowałam zrozumieć dlaczego przywiozła mnie akurat tutaj.

- Chcesz herbaty?- zapytała kiedy usiadłam na kanapie w małym salonie. 

- Nie.- powiedziałam.

- Bianczeko tutaj jesteś bezpieczna.- powiedziała i dotknęła mojego ramienia.- Zaufaj mi.

Ponad wszystko |FCBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz