☠️Tajemnice Schi ☠️

49 3 0
                                    


Zaczęła się kolejna lekcja u Seleny Dolls, a ja miałem ochotę stąd wyjść. Przynudzała, jak nigdy wcześniej i dziwiłem się, że kiedyś jej lekcje naprawdę mnie ciekawiły. Strucker siedziała przede również nie skupiając się na lekcji. Malowała coś w notesie, a potem to zamazywała. Dźwięk jej ołówka działał mi na nerwy.

— Mogłabyś przestać? — zapytałem gniewnie, bo nie chciałem więcej słuchać tego pisku po kartce.

— Jak ze mną pogadasz — powiedziała, a ja byłem zaskoczony tym, że jest coraz bardziej odważna w moim towarzystwie. Powinna była okazywać skruchę, a bez zastanowienia mówiła do mnie, jak do kolegi. A my nie byliśmy przyjaciółmi, a nic z tych rzeczy. Normalnie bym się wkurzył, próbował ją zabić, ale jakoś podobała mi się świadomość tego, że ktoś stawia mi się szczerze, a nie dla zabawy, tak jak moi przyjaciele.

Ziewnąłem ze zmęczenia na tyle głośno, że Dolls posłała mi gniewne spojrzenie, ale olałem ją. Ziewanie to rzecz naturalna. Nie da się jej zahamować, ani ściszyć. No może to drugie się da, ale po co skoro mogę ziewnąć głośno, żeby każdy mnie usłyszał.

— O dwudziestej w bibliotece i nie przyjmuje odmowy — powiedziałem beznamiętnie. Obojętny ton mojego głosu działał na ludzi różnie. Był niczym moja broń, która odkrywała słabości ofiar.

— To nie zajmie długo, więc nie możemy złapać się gdzieś na przerwie?

Zrezygnowany jej wypowiedziami naprawdę marzyłem, aby spać na ławce, niczym Don, który cicho chrapał, ale nie było to wkurzające, gdyż zwyczajnie się do tego przyzwyczaiłem.

— Nie gadaj wreszcie tyle. Powiedziałem dwudziesta w bibliotece, a dla jasności musimy jeszcze raport napisać, gdybyś zapomniała.

Strucker się nie odezwała, ale przestała jeździć ołówkiem po kartce, co mnie ucieszyło. Z jednej strony chciałem ją olać, nie odzywać się do niej i żyć, tak jak przedtem. Ale druga część mnie chciała wchodzić w interakcje ze Strucker, nawet dla zabawy. Od kiedy zaprzestałem wyścigów brakuje mi tej ciągłem adrenaliny i czegoś nowego w życiu. A Strucker w pewien sposób mi ją dostarczała.

Kolejne godziny to był jakiś koszmar. Nigdy nie nudziłem się tak bardzo, jak dzisiaj. Może to przez swoją nieuwagę myślałem, że te lekcje są nudne, a w rzeczywistości były takie jak zwykle. Może ja zaczynałem się zmieniać.

Nie to idiotyczne spostrzeżenie, bo ciągle jestem Marcusem Lainerem.

Wróciłem do pokoju z zamiarem dwu godzinnej drzemki. Od samego rana chciało mi się spać, więc teraz była idealna okazja. Zwykle drzemki nie były dla mnie. Raczej byłem typem osoby, który umiał nie spać cały dzień i całą noc i mieć przy tym nieograniczoną ilość energii do życia. Ale dzisiaj ogólnie było inaczej.

Clarka nie było w pokoju więc miałem sporo czasu. I choć minuty na zegarze leciały w mgnieniu oka ja nie potrafiłem zasnąć. Chyba naprawdę będę musiał siedzieć zmęczony, jak nigdy wcześniej. Do dwudziestej zostało dużo czasu. Mogłem zrobić wiele przydatnych rzeczy, a tak naprawdę nic. W końcu zdecydowałem się pójść do sali, gdzie były wszystkie nasze poszlaki w sprawie zagadki.

Wszedłem do środka czując nieprzyjemny zapach tytoniu. Zapewne Schi zagląda tu zbyt często i nie wietrzy, dlatego tak śmierdzi. Usiadłem na stoliku wpatrując się we wszystko co mamy. Raczej zdjęcia na tablicach korkowych powiedziały już wszystko, co miały do zaoferowania i trzeba było przyjrzeć się czemuś innemu.

Mój wzrok przykuło czerwone pudełko, w którym trzymaliśmy dokumenty zabrane z szopy Williamsa. Stało ono w rogu, za kwiatkiem. Sięgnąłem po nie wysypując zawartość na podłogę. Papierów było multum przez co ciężko było mi skupić się na przeglądaniu jednych z nich. Chciałem przeczytać wszystko naraz wiedząc, że to niemożliwe i niewykonalne, bo nawet ja byłem tylko człowiekiem.

The fight of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz