Weekend minął stosunkowo szybko. O nim nie ma co więcej opowiadać, bo wszyscy leczyli kaca alkoholowego po piątkowej imprezie.
Poniedziałek był powrotem do życia szkolnego i nudnych lekcji, na których nie chciało się nikomu siedzieć. Strucker nie odezwała się słowem, ale też nie wygadała się w sprawie Eleny.
Wtorek, środa i czwartek, jak zwykle zlewały się ze sobą, że nie wiedziałem jaki dzień mamy. Dalej chodziłem na lekcje. Patrzyłem, jak nauczyciele gnębią klasowych kretynów i dobrze się przy tym bawiłem.
Piątek był dniem, który zapamięta każdy uczeń Denvord Academy. Wstałem dość wcześnie, żeby przygotować się przed zajęciami, gdy do pokoju wpadła Shelly mówiąc, że znaleźli ciało Eleny. Na początku odczułem lekki stres, który chwilę później zamienił się w nicość pochłaniającą moje ciało i myśli. Wszyscy panikowali, bali się, krzyczeli, aż w końcu odwołano nam lekcje i kazano wracać do domu.
Mijała sobota. Zebrałem wszystkich na spotkanie w sprawie dalszego tropienia potencjalnych morderców. Młody Coleman dalej przebywał u rodziców Shelly, a od poniedziałku miał zacząć już pełnoprawną naukę w naszej szkole.
Wszyscy usadowili się wygodnie na tarasie, gdy ja wyprowadzałem tablicę korkową na zewnątrz. Pojawili się wszyscy z wyjątkiem Strucker. Domyśliłem się czemu nie zaszczyciła nas swoją obecnością. Unikała mnie następny tydzień zdezorientowana tym co miało miejsce na imprezie. Ale dzięki tamtej sytuacji byłem pewien, że nie muszę się o nic martwić, bo szczurka niczego nie wygada.
— Co zrobiłeś Strucker, że nie zaszczyciła nas swoją obecnością? — zapytał ironicznie Intes.
— Pokazałem, że ma być posłuszna — stwierdziłem wyczuwając na sobie gniewne spojrzenie Shelly. Lubiła Strucker. Razem też mieszkały, więc musiały ze sobą rozmawiać. Wkurzało mnie jednak to, że Shelly zbyt dobrze ją oceniała i stawała za nią murem, w takich sytuacjach, jak ta.
Sięgnąłem po kanapkę ze stołu ustawiłem się obok tablicy, aby każdy miał do niej dobrą widoczność.
— Przyłożyłeś jej nóż i zagroziłeś, że jeśli coś powie poderżniesz jej gardło? — zapytała Lu odwzorowując wszystkie sytuacje z moim udziałem, gdy tak robiłem.
— Albo kolejny raz złamałeś jej niewinne uczucia do ciebie — wtrącił się Don.
Wszyscy czekali w osłupieniu, aż potwierdzę ich wypowiedzi, albo powiem, co tak naprawdę zrobiłem Strucker. A zrobiłem jej naprawdę wiele. Biłem się z myślami czy powiedzieć im prawdę. W końcu byłem zdolny do wielu rzeczy, a ta którą zrobiłem na imprezie nie należała do tych najprzyjemniejszych.
— Oboje macie racje, lecz tym razem nie chodzi o to — odparłem i to wystarczyło, żeby wiedzieli co miałem na myśli.
— Marcus powiedz, że tego nie zrobiłeś — fuknęła na mnie Shelly paląc się ze złości. Miała czerwone policzki i nie wyglądała na zadowoloną.
Shelly Mindow była zdecydowanie za dobra na ten świat. Oczywiście potrafiła zabijać, ale robiła to, gdy naprawdę musiała. Zazwyczaj starała się rozwiązywać sprawy pokojowo, aby podtrzymywać swoje własne ideały. Inne, niż te, które mieli jej rodzice. Dziewczyna wychowywała się w bogatej rodzinie, gdzie nie było mowy o bezbronności. Jako córka znanych Mindowów na rynku musiała pokazywać, że nie jest słabą blondynką, którą można łatwo skrzywdzić. Udawała i maskowała swoje prawdziwe oblicze, tylko po to, aby nie stracić na ważności. Była silna i to była jej najbardziej urokliwa cecha, którą uwielbiałem.
CZYTASZ
The fight of our lives
Fiksi Remaja"A piekielna gra toczyła się dalej..." Marcus Lainer od dwunastego roku życia uczęszcza do Denvord Academy, zwanej powszechnie szkołą zabójców. Od dziecka w jego głowy tliły się mordercze zapędy, więc Denvord Academy była idealnym miejscem dla niego...