☠️ Elena Cesar ☠️

103 14 5
                                    

Dom huczał od nadmiaru głosów i muzyki. Impreza trwała w najlepsze. Było już grubo po północy, ale nikt nie miał dość. Z pozoru jesteśmy, jak zwyczajni nastolatkowie. Imprezujemy, zakochujemy się, nienawidzimy i przyjaźnimy. Jedyne w czym się różnimy to zbrodnie, których dokonujemy.

W tłumie tańczących odnalazłem Lu Lortis. Drugą i ostatnią dziewczynę, którą toleruję w tej szkoły. Niska czarnowłosa dziewczyna o wielkich oczach i krągłych kształtach. Dziewczyna samego Zayana Intesa i moja przyjaciółka. Wróciła z wyjazdu rodzinnego i bawiła się w moim salonie. Gdy mnie zobaczyła podbiegła się uściskać.

— MARCUS! — wykrzyczała — NAWET NIE WIESZ, JAK BARDZO SIĘ ZA TOBĄ STĘSKNIŁAM. BRAKOWAŁO MI TEJ ZABÓJCZEJ BUŹKI.

Miała mocne perfumy. Ten zapach rozpoznam wszędzie. Lu od dawna nakłada na siebie tonę zapachu, bo boi się, że gdy kogoś zabije poczuje zapach krwi, a tego nie znosi.

— Ciebie również miło widzieć. Jak wyjazd? — spytałem, jak pochłania kolejny łyk alkoholu.

— Beznadziejny. Rodzice rozpętali awanturę między sobą, a poszło o to, że ciągle jestem bezużyteczna i do niczego się nie nadaje. Wystawili mnie na próbę.

— I jak ci poszło?

— Zabiłam i ubrudziłam się krwią. Poczułam jej zapach i dostałam ataku paniki. Ojciec stwierdził, że jestem chujowa, a szkoła nie spełnia jego oczekiwań.

— Przykro mi.

— Nie ma co. Kiedyś się z tym uporam. Baw się dobrze wracam do Zayana.

Pomachała odchodząc.

Znalazłem Shelly i Clarka pijących w kuchni. Dosiadłem się do nich.

— Chcesz? — spytała Shelly podsuwając mi butelkę z piwem.

— Nie.

— Marcus Lainer, jak zwykle nie tyka alkoholu — wtrącił się Clark rzucając pustą butelkę przed siebie — Podziwiam cię stary. Nie pijesz, nie wciągasz, a żyjesz. Dobre geny.

Gadałem z przyjaciółmi, gdy usłyszałem dopingowania z zewnątrz. Wszyscy podeszli do drzwi, bądź okien wlepiając w coś wzrok. Nie obchodziło mnie co działo się na zewnątrz dopóki nie usłyszałem donośnych kobiecych głosów. Ktoś znowu się zabawiał nożami pomyślałem.

Byłem w błędzie... Podszedł do nas Intes z Lu. Nie wyglądał na zadowolonego.

— Zobacz kto zawitał w twoje pozłacane progi — prychnął Intes paląc papierosa — Szczurka ma tupet i jest zadziorna. Znowu okłada się z jedną z naszych.

Zabrałem kubek z wodą i ruszyłem w stronę drzwi.

— Zjeżdżać. Muszę przejść — przecisnąłem się przez tłum osób i zobaczyłem krwiożerczą walkę na żywo. Elena okładała Strucker pięściami po twarzy. Stanąłem pod ścianą oglądając darmową walkę.

— Skąd ona się tu wzięła — zdziwiła się Shelly.

— Nie wiem, ale jest dobre kino akcji — zaśmiał się Intes — Jedna nie lepsza od drugiej.

— Tylko Elena ma reputację i wyższe miejsce w hierarchii — odparła Lu.

— Co z tym zrobisz Marcus?

— Poczekam, aż zabawa skończy się kałużą krwi i płaczu. Żenujące kino akcji, ale obejrzę do końca — objaśniłem — I chyba strzelę sobie jedno piwo — dodałem biorąc butelkę od Clarka.

Nie nazwałbym tego walką. Żałosne starcie dwóch kretynek nie mających pojęcia o prawdziwej walce.

— Zawołajcie mnie, jak zabawa się skończy — odparł Clark przemijając w tłumie.

The fight of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz