Nie mogłem spać całą noc. Łóżko było ciasne i małe. W myślach krążyły mi słowa dyrektora. Jestem zerem, dzieckiem nad którym będą się znęcać, bo wiedzą, że zabijałem dla zabawy.
Włożyłem mundurek szkolny. Miał wyszyty herb szkoły. Syczący wąż i dwa złączone sztylety. Oznaka śmierci. Bo tylko o tym się tutaj mówiło. Wiedziałem, że Sui będzie chciała czegoś w zamian za dach nad głową, który mi dała. Nie przypuszczałem jednak, że będzie chodziło o zabijanie na tak dużą skalę. Jeśli znowu zabiję znienawidzą mnie jeszcze bardziej.
— Szczurek wreszcie wstał. Jak pierwsza noc w raju?
A to mój współlokator Clark Drenk. Jeden z najbardziej cenionych dzieciaków w tej szkole. Całą noc ględził przez telefon, że jest w pokoju z psychopatą, który zabił własną babcię.
Zignorowałem go i poszedłem do klasy. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Nienawidzili mnie i pragnęli zabić. Wyczytałem to w ich gniewnych spojrzeń. Na szafce powiesili mi kartkę z napisem morderca. Z cierpliwością było u mnie giętko, ale tym razem od niej zależała moja przyszłość. Zanim się odezwę muszę mieć na to odpowiedni moment.
Dzwonek zadzwonił, a ja wszedłem do klasy siadając w ostatniej ławce.
— To moja ławka wymiataj stąd — odezwał się jeden z nich. Popatrzyłem na niego i wyjąłem książki, jak gdyby nic. Zaraz miała zacząć się chemia, ale taka, której zawsze chciałem się uczyć.
— Zayan usiądź tutaj, bo jeszcze się czymś zarazisz od psychopaty — wtrąciła się blondynka. Miała długie puszyste włosy i nie wyglądała na zdolną do zabicia. Oni wszyscy tak nie wyglądali. Zayan prychnął zrzucając moje książki na podłogę. Wkurzało mnie to ich szczeniackie zachowanie. Niektórych z nich pamiętałem z uroczystości na które chodziłem z Sui. Tam byli uprzejmi w przeciwieństwie do tego.
— Uważaj Clark, żeby w nocy nie wbił ci noża w plecy, jak temu jednemu z ośrodka dla psychopatów — zaśmiał się Zayan. To był cios poniżej pasa. Ruszyłem z miejsca prosto na Zayana. Ścisnąłem mu gardło, ale był silniejszy bo rzucił mnie na podłogę.
— Czyli jednak mały Marcus Lainer jest tym psychopatą, jakim go piszą. Rozjebie ci tą idealną buźkę, a wtedy pojmiesz kto tu rządzi.
— Na pewno nie ty i twoje alter ego. Zostaw mnie w spokoju, bo jeśli tego nie zrobisz doleje ci trucizny do kubka z herbatą, gdy nie będziesz tego świadomy. Będę przyglądał się, jak twoje ciało zacznie rozpadać się wewnątrz, aż trucizna dojdzie do serca i umrzesz.
Nie przemyślałem tego. Powiedziałem to, choć nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Wyszedłem na psychopatę. Ale nie mogłem pozwolić sobą pomiatać.
Wszyscy odsunęli się z impetem z wyjątkiem Zayana, który pchnął mnie na ścianę. Trzymał nade mną nóż. Nieraz taki już widziałem. Nieraz takim mi się oberwało. Nieraz taki wyciągałem z ciała.
— Gdyby nie to, że to szkoła zabiłbym cię bez wahania. Patrzyłbym, jak gnijesz, a potem zostawiłbym ciało na pożarcie wilkom. A to będzie twoja pamiątka na pierwszy dzień szkoły — przeciął mi nożem policzek. Krew zostawiała ślady na białej koszuli. Zayan nadal mnie ściskał. Miałem ochotę go zabić. Miałem ochotę wbić mu ten nóż w każdą część ciała. Należało mu się — Jesteś zerem Lainer i zerem na zawsze pozostaniesz.
Wtedy do klasy wszedł nauczyciel. Zawiesił na nas wzrok i odrzekł.
— Koniec tego. Siadajcie na miejsca.
Wtedy coś do mnie dotarło. Od chwili, gdy Schi powiedział mi, że jestem zerem uwierzyłem w to. Teraz, gdy zobaczyłem strach w oczach Zayana zrozumiałem, że nazywają mnie zerem, żeby podnieść sobie odwagę, bo w rzeczywistości się mnie boją. Mieszają mnie z błotem, ale patrzą na mnie ze strachem w oczach. Dojście na sam szczyt chyba nie będzie, aż takie trudne, jak myślałem.
CZYTASZ
The fight of our lives
Ficção Adolescente"A piekielna gra toczyła się dalej..." Marcus Lainer od dwunastego roku życia uczęszcza do Denvord Academy, zwanej powszechnie szkołą zabójców. Od dziecka w jego głowy tliły się mordercze zapędy, więc Denvord Academy była idealnym miejscem dla niego...