X

5 0 0
                                    

-c-co?
-wiem, kim jesteś. Jesteś Clara. Ta, która zaginęła. Wiem to od twojej mamy, znamy się. Ona jednak nie zgłosiła tego na policję, bo myślała, że się odnajdziesz. Jednak po waszym spotkaniu dalej tego nie zrobiła.
-ja... myślałam...
-że to zgłosiła? Mhm. Ale mam dla ciebie warunek, posłuchaj mnie.
-jaki?...
-obronisz moje dziecko i ich przyjaciół, sama mówiłaś, że po to tu jesteś.
-ma pani na myśli.. Lissy?
-tak. I resztę też, czyli Cassie, Lily... imiona chyba znasz, wydaje mi się, że moja córka mówiła ci je.
-tak, znam je.. ale mam pytanie. Przed kim mam bronić te dzieci?
-przed jednym mężczyzną. Wydaje się podejrzany, a nie chcę, żeby mojemu dziecku się coś stało.
-jasne, rozumiem. Będę robiła co w mojej mocy, by ich chronić.
Kobieta wróciła na salę, a ty za nią. Ona poszła do innych osób, które pilnowały dzisiaj swoje dzieci, a ty kręciłaś się po sali. Rozglądałaś się po sali, i znowu go zauważyłaś. Mówił coś z uśmiechem do Cassie, ta jednak była niepewna. Rozglądała się po sali, chyba cię szukała. Kiedy złapała twój wzrok, jej oczy otworzyły się szeroko. Ten facet złapał ją za rękę i chciał gdzieś ciągnąć. Nie zwracając na nic uwagi pobiegłaś tam i wyrwałaś mu Cassie, po czym wzięłaś ją na ręce.
-co się dzieje, kochanie?
-ten pan chciał mnie gdzieś zabrać...
-gdzie twoja mama?
-o, tam - pokazała palcem. - tam siedzi..
-chcesz, żebym cię do niej zaprowadziła?
-mhm..
Poszłaś więc z Cassie do jej mamy.
-pani dziecko się zgubiło.
-Cassie, tu jesteś! Mówiłam, żebyś nie odchodziła za daleko.
-przepraszam...
Nie słuchałaś ich rozmowy, odeszłaś gdzieś dalej. Facet dalej tam stał, tylko opierał się o ścianę.
-ty.
-ja?
-chyba ci coś mówiłam- założyłaś ręce na piersi.
Parsknął prześmiewawczo. -Ty? Zabijesz mnie? Ciekawe.
-słuchaj typie. Ja naprawdę jestem do tego zdolna, więc jeśli będziesz coś kombinował, to naprawdę cię zabije. I zrobię to bez wahania, tak jak ty to zrobiłeś. On wszedł za drzwi do tylnego wejścia, a ty weszłaś za nim. Złapałaś go za gardło i uniosłaś do góry. Twoje oczy stały się czerwone.
-kha.. khah.. -zaczął się dusić, a ty poluźniłaś uścisk.
-jestem do tego zdolna. Potrafię cię zabić. Tak jak ty zabiłeś mnie. I nie ujdzie ci to na sucho.
Znowu zaśmiał się psychicznie.
Twoje oczy stały się czarne, z białymi kropkami na środku.
Przestał się śmiać. Popatrzał na ciebie z ledwo widocznym, ale jednak, przerażeniem w oczach.
-jak ty..
-tak bardzo chcesz umrzeć?
-ja.. nie..
-więc nie dotykaj tych dzieci, bo tym razem serio cię zabije.
Wyszłaś z sali, ale nie byłaś pewna czy twoje oczy tak zostały, czy zmieniły się na normalne.
Wtedy podszedł do ciebie Freddy
-Clara, cześć. Czekaj.. co jest z twoimi oczami?
-czyli jednak zostały czarne?
-co ty zrobiłaś?
-no... groziłam komuś śmiercią?...
-co?! Clara, kurwa, komu?
-temu, kto mnie zabił.- powiedziałaś poważnie, a na twarzy Freddy'ego pojawił się szok.
-co?
-jest tu, chciał zrobić coś dzieciom. Kilka razy, więc mu groziłam. Prawie go udusiłam.. ale żyje.
-Clara, słuchaj..
Wtedy podbiegła do ciebie Lissy.
-Clara? Masz tak na imię?
-nie.. On tylko pomylił moje imię. Przecież mówiłam ci, jestem.. Lisa.
-tak, mówiłaś tak- zaśmiała. -weźmiesz mnie na ręce?
-tak, pewnie. -złapałaś ją na ręce i zakręciłaś. -podoba ci się?
-tak!!
Postawiłaś dziewczynkę na podłodze.- Lissy, posłuchaj mnie teraz uważnie, i powiedz to później swoim przyjaciołom.
Freddy się zdziwił, a ona kiwnęła głową.
-tutaj gdzieś jest taki mężczyzna, ale jak go zobaczysz, nigdy do niego nie podchodź. Najlepiej jakbyś mi powiedziała, że tu jest, dobrze? To ważne.
-okej...
-nie bój się, nic ci się nie stanie- uśmiechnęłaś się do niej.- a teraz idź się baw.
Kiedy dziewczynka odeszła, Freddy odezwał się do ciebie.
-Lisa? -uniósł brew.
-przecież musiałam coś wymyślić, nie?-
Po chwili jednak przestał się śmiać.
-wiesz, nie wiem czy był to dobry pomysł by mówić to dziecku..
Patrzyłaś na nią, jak mówi coś Cassie i Lily, a potem podeszła do Leo, Luisa i Matthew'a. Potem Lissy popatrzała na ciebie i się do ciebie uśmiechnęła.
-a ja myślę, że dobrze, że im powiedziałam. Będą wiedzieli, że mają do niego nie podchodzić czy coś. W razie czego będą wołać o pomoc.
-mhm. Jak coś to ja wracam na scenę, a ty rób swoje, okej?
-okej.
Popatrzałaś w stronę drzwi, ale tym razem tylko tam stał. Zmrużył oczy, ale się nie ruszał. Wpatrywaliście się w siebie. Miał na sobie fioletową koszulę, czarne spodnie i równie czarny krawat. Trzymał coś w ręce, którą chował za nogą, ale kiedy zauważył, że patrzysz, wyciągnął zza niej nóż. Trzymał w ręce duży, kuchenny nóż. W końcu nie wytrzymałaś, bo wiedziałaś, co może zrobić. Ale wtedy do ciebie podszedł Bonnie.
-Clara? A może raczej powinienem był powiedzieć... Lisa?
-Bonnie? Po pierwsze, co ode mnie chcesz, a po drugie nie powinieneś być gdzieś na scenie czy coś?
-Freddy mi powiedział, co chcesz zrobić. Nie uda ci się, jest przebiegły.
Spojrzałaś w jego czerwone oczy, a ten się do ciebie uśmiechnął.
-chodź.
-ale- chciałaś coś powiedzieć, ale on ci przerwał, i powiedział:
-nie martw się, ten typo... zniknie. Nic już nikomu nie zrobi.
-mhm..
-serio, nie przejmuj się.
Poszliście w stronę sceny i na nią weszliście. Przedstawienie miało kończyć się za pół godziny.
Bonnie zaczął mówić do mikrofonu.
-witajcie, chłopcy i dziewczyny. Ta impreza powoli się kończy, więc chcemy zaśpiewać wam ostatnią piosenkę.

________________________________
Witajcie!
Ten rozdział narazie będzie się kończył w ten sposób, ale napewno za jakiś czas wpadnie kolejny rozdział, czyli kontynuacja. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba,
Do następnego!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

nowa || FNaF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz