Nie spodziewała się, że wyjdzie z tego bez szwanku, ale spotkała ją niespodzianka. Większość zjaw dała się nabrać na fortel z kamieniem, ale część skupiła uwagę na niej. Dziewczyna spodziewała się bólu, może nawet walki, ale nie tego, że duchy będą tylko krążyć wokół niej. Czuła ich chłód, ich szepty niemal ją ogłuszały, a mimo to nie były w stanie jej zaatakować, jakby powstrzymywane przez niewidzialną barierę. Ekkaris biegła więc dalej, aż do niewielkiej groty wibrującej od magii, którą zobaczyła chwilę wcześniej. Nie oglądając się za siebie, wskoczyła do środka i poczuła, jak coś ją oblepia, niczym wielka pajęczyna. Otrzepała się z obrzydzeniem i znieruchomiała.
Zapach, który czuła już kilka razy, a którego wciąż nie rozpoznawała, miał swoje źródło właśnie tutaj. Był tak intensywny, że aż świdrował w nosie, ale dzięki temu dziewczyna była w stanie wyłowić poszczególne jego nuty. Zaciągnęła się. Słodka, przyjemna woń, roślinna; coś związanego z życiem. Zaciągnęła się jeszcze raz. Stal, wyrazista, drażniąca – a więc coś związanego ze śmiercią. Życie i śmierć. Początek i koniec.
Ekkaris pociemniało przed oczami i byłaby upadła, gdyby nie złapała się ściany. Mimo mroku wyraźnie czuła, że coś się porusza. Charakterystyczna woń nagle zmieniła się. Pojawiła się w niej jedna, obrzydliwa nuta, przypominająca rozkład, od której dziewczynie zrobiło się niedobrze.
– A więc nie tylko ja byłem w stanie wyczuć tu absolut życia.
Ktoś klasnął i w grocie nagle zrobiło się nieco jaśniej. Wtedy Ekkaris dostrzegła przed sobą mężczyznę.
Obcy był smukły, ale kształt jego sylwetki widać było tylko dzięki lekkiemu wiatrowi, który sprawiał, że jego szata powiewała. To właśnie ona najbardziej przykuła uwagę dziewczyny. Gdyby zobaczyła ją w Shedralu, powiedziałaby, że to stare odzienie ojca – może trochę za małe, może nieco ekscentryczne i na pewno zdecydowanie bardziej znoszone, ale bez wątpienia w podobnym stylu. Poza nią mężczyzna miał tylko nakrycie głowy przypominające turban, spod którego wymykały się pasemka siwych włosów... i nic więcej. Żadnego bagażu. Żadnej broni.
– Kim jesteś? – zapytała, zaciskając pięści. Nóż od Furxasa musiał jej wypaść w trakcie biegu, ale wciąż miała się czym bronić.
– Kimś podobnym do ciebie, dziedziczko Shedralu. Podobnym, a zarazem... zupełnie różnym.
Zaśmiał się cicho.
– Nie wiem, co to zmienia, ale podobno czujemy się pewniej przy czymś, co uda nam się nazwać, więc podam ci swoje imię. Jestem Oakran. Mag, jeśliś ciekawa.
Po tych słowach odwrócił się.
– A teraz pomóż mi nazwać ten wspaniały obiekt.
Dziewczyna dopiero teraz dostrzegła, że za mężczyzną było coś jeszcze – zrujnowany ołtarz gruzowiska, jak wspomnienie o dawnej chwale. Wydawałby się tylko stertą kamieni niewartą uwagi, gdyby nie jeden szczegół – leżące na nim zwierciadło w zachwycająco ozdobnej ramie. Przedmiot był piękny, bez wątpienia; bez wątpienia również dziwny, jednak to nie jego wygląd przyciągał uwagę dziewczyny, lecz bijąca od niego moc. Nie mogła pojąć, jak to możliwe, że nie zauważyła ołtarza od pierwszej chwili, bo czymkolwiek był, z pewnością stanowił klucz do rozwiązania wszystkich trapiących ją zagadek.
Powoli, z trudem panując nad drżącymi mięśniami, podeszła nieco bliżej.
– Fascynujący przedmiot, prawda? – Oakran również podszedł bliżej i patrzył na ołtarz pożądliwym wzrokiem. – Potęga, która się w nim kryje, zwabiła wszystkie duchy na Równinie. Wiedzą, to samo co wiem i ja: że to zwierciadło jest w stanie zaspokoić ich głód życia. Zaofiarować im potęgę, której tak pragną. Ty też dlatego jesteś tutaj, prawda? Po potęgę.
CZYTASZ
Z krwi zrodzona
FantasyŚmierć nie musi być końcem - i nie musi być ostateczna. Ale rzadko kiedy bywa też ukojeniem. Nikt nie wie tego lepiej od wojowniczej Ekkaris, córki Władcy Umarłych i tajemniczej Pani Nocy. Jako bogini i jedyna dziedziczka Krain Podziemnych, Ekkaris...