Obok niedopitego drinka pojawił się drugi, jeszcze dymiący. Ekkaris uniosła głowę, wciąż opierając ją na rękach.
– Kiedy zdążyłam zamówić kolejny? – zapytała.
Usługujący jej demon – upiornik o tyczkowatej posturze i ruchliwych mackach zamiast nóg – pokręcił łbem na krótkiej, grubej szyi.
– Ranni nie zamawiała. Sam zrobiłem.
– Dlaczego?
– Bo ranni potrzebuje.
Ekkaris nie mogła powstrzymać uśmiechu – słabego i pełnego znużenia, ale pierwszego od chwili, gdy ojciec zabrał nieprzytomnego Kedatha z sali treningowej i przepadł bez wieści.
Gdy już mogła się ruszać, bez nadziei pobiegła do atrium. Przekonała straż przyboczną ojca, by pozwolili jej zajrzeć do gabinetu, ale był pusty – a co bardziej osobliwe, strażnicy ustąpili niemal natychmiast, co oznaczało, że ich pan nie zakazał nikogo wpuszczać. Ekkaris zajrzała też do niewielkiej salki przy atrium, zwanej katownią, w której Vaarian przesłuchiwał osobiście niektórych skazańców czy posłów, gdy bardzo nie chcieli mu czegoś powiedzieć. Kolekcja odpowiednich narzędzi na ścianach była nienaruszona, czysta i gotowa do pracy, a na podłodze, poza nieodczyszczonymi rozbryzgami krwi, nie było nic więcej. Pierwszej napotkanej służce Ekkaris nakazała natychmiast się tym zająć – krew pozostawiona sama sobie była niebezpieczna – a potem jeszcze zapytała, gdzie może podziewać się jej ojciec. Wypytała też o to strażników, ale nikt nie potrafił jej niczego powiedzieć. Podjęła nawet próbę opuszczenia dworu, ale skończyło się to tak, jak poprzednio. W końcu, nie mając innego wyboru, udała się do matki.
Nadris nie odmówiła pomocy, choć jej spokój był zastanawiający. Wyjęła z szafy kryształ, którego używała, gdy chciała uzyskać wgląd, i szybko prześledziła strukturę magii w Shedralu.
Hm... struny nie są tak całkiem gładkie, oznajmiła. Nie tak, jak powinny być... Ale czujki ani drgnęły. I moc przepływa sprawnie, nic jej nie zaburza.
– A bardziej przyziemnie? Co to znaczy?
Ze ścian dobiegł cichy szum. Westchnienie Pani Nocy.
Córko, gdybyś ty z równą chęcią zgłębiała sztukę magii, co walczyła mieczem... To znaczy, że Vaarian tu jest, ale się ukrywa. Nie chce, by ktoś go znalazł i tylko Pramatka wie, co to może oznaczać.
„Nie chce, by go ktoś znalazł... albo próbuje ukryć coś, czego nie możemy zobaczyć", pomyślała Ekkaris ponuro, nawet nie mając siły, by odpowiadać na przytyk matki. Znów chciała wrzeszczeć z bezsilności. No oczywiście, że tak – ojciec zaszył się gdzieś w Shedralu z Kedathem, by go... przesłuchać? Zbadać? Wydusić z niego, co wie o Ekkaris?
Dziwne słowa herosa były mocno zastanawiające, ale dziewczyna w tym momencie nie dbała o siebie i o to, co może dla niej oznaczać. Może po raz pierwszy od swoich narodzin martwiła się o czyjeś nie-życie bardziej niż o swoje – i ta refleksja wywołała w niej całą burzę emocji.
Nie mogąc sobie znaleźć miejsca, w końcu wylądowała w refektarzu – miejscu, w którym koncentrowało cię całe życie towarzyskie Shedralu.
Było coś ironicznego w tym, że wszyscy uwielbiali gromadzić się przy kuchni, choć przecież większość lokatorów dworu nie musiała jeść. Duchy twierdziły, że cieszą się samymi zapachami, chociaż Ekkaris z Kedathem nieraz w to wątpili. Widzieli, jak niektóre ze zjaw łakomie spoglądały na półmiski, jakby marzyły, by choć na moment zyskać materialną formę i zakosztować przysmaków z shedralskiej kuchni – lub słynnych drinków, w których specjalizowali się kucharze.
CZYTASZ
Z krwi zrodzona
FantasyŚmierć nie musi być końcem - i nie musi być ostateczna. Ale rzadko kiedy bywa też ukojeniem. Nikt nie wie tego lepiej od wojowniczej Ekkaris, córki Władcy Umarłych i tajemniczej Pani Nocy. Jako bogini i jedyna dziedziczka Krain Podziemnych, Ekkaris...