Rozdział 1

186 10 3
                                    

Pov Czkawka
Kolejny beznadziejny dzień... - pomyślałem zanim wstałem z łóżka. Ojca jak zwykle nie było w domu więc spokojnie zjadłem kromkę chleba i popiłem wodą. Wychodząc wziąłem torbę, zawiesiłem przez ramię i wyszłem z domu. Pierwsze co mnie powitało to obraz pracujących wikingów, udałem się truchtem do kuźni. Oczywiście po drodze wpadłem na Bandę Smarka.

- No kogo my tu mamy - powiedział Smark

- Zostaw mnie Sączysmark - odpowiedziałem pewny siebie ( w lesie trochę trenuje z Szczerbatkiem i moja pewność siebie wzrosła )

- No no ktoś tu się stawia, zaraz pokaże ci że że mną się tak nie rozmawia - powiedział Sączysmark

- Siostra jak myślisz co tym razem złamane będzie mieć ten tchórz - zapytał się Mieczyk

- no już nie mogę się doczekać tego widoku - rozmarzyła się Szpadka

Nie zwracałem na nich uwagi, ale jedno wiem koncie z udawaniem tego bezużytecznego chłopaka.

Sączysmark próbował mi przywalić pięścią w nos ale złapałem jego dłoń. Zaskoczony Sączysmark nie zauważył kiedy mu przywaliłem w szczękę drugą ręką.

- Powiedziałem dajcie mi spokój - odpowiedziałem wkurzony

Cała Banda stała jak wryta, nie wiedzieli co się właśnie stało. Czy ten bezużyteczny syn wodza przyłożył w szczękę dwa razy większemu chłopakowi od niego.

- co się tak gapicie, ducha zobaczyliście? - zapytam - aha no dobra to ja was tu zostawiam, pa

Wznowiłem spacer do kuźni, gdy tam dotarłem przywitał mnie Pyskacz - mój przyjaciel, nawet mogę powiedzieć że taki drugi ojciec.

- O cześć młody, mamy dużo roboty - wskazał na stertę żelastwa

- cześć Pykacz, już się biorę do pracy - tak pracuje w kuźni u Pyskacza od 5 roku życia.

- a ty co taki rozbawiony - zapytał Gbur

- nic poprostu wyraz twarzy Smarka kiedy mu przywaliłem rozbawił mnie - powiedziałem przez śmiech

- no no, na coś widzę że te twoje prywatne treningi w lesie coś dają - Pyskacz to jedyna osoba co wie że trenuje w lesie, poprosiłem go żeby nie mówił ojcu i naszczęście nic nie powiedział

- no jak widać - powiedziałem zadowolony

Następnie obaj naprawialiśmy broń w kuźni aż do wieczora. Pożegnałem się z Pyskaczem i pobiegłem szybko do Szczerbatka dać mu jeść, a następnie do domu. Naszczęście ojca w domu nie było więc spokojnie zjadłem kolację i udałem się do krainy Morfeusza.

Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję że się wam podoba.

Serce i Rozum - Jak wytresować SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz