Rozdział 2.

50 9 1
                                    

Spotkanie z demonem.

Wiedziała, że zgodzenie się na spotkanie z dyrektorem było równie głupie, jak oddanie obcemu swojej różdżki. Od piętnastu lat nie widziała starca, zdążyła zapomnieć o swoim dawnym życiu, a teraz pozwala sobie na rozdrapywanie starych ran. Biegnie na spotkanie z nim, ponieważ potrzebuje jej pomocy. Gdzie był, kiedy Vigdis jej potrzebowała?

— Ależ to idiotyczne. — skomentowała własne zachowanie w myślach, pędząc w środku ulewy na miejsce spotkania. Powinna relaksować się nad lampką dobrego wina razem z Lailą i rozmawiać o głupotach, które przytrafiły im się w pracy, gdy nie były razem. A co zamiast tego wybrała? Powrót do przeszłości zamkniętej za grubym murem w jej głowie. Przyśpieszyła kroku, osłaniając swoje oczy przed deszczem ręką i przeklinała pod nosem swoją potworną ciekawość, chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi i to, że nie założyła czegoś z kapturem.

Przed barem wzięła kilka głębokich wdechów. Kiedy poczuła, że jest wystarczająco gotowa, pchnęła ciężkie, drewniane drzwi do Dziurawego Kotła i punktualnie weszła do środka.

Nienawidziła tego miejsca. Obskurny bar z upływem lat nie zmienił się ani odrobinę. Krzesła oraz stoły stały w tym samym miejscu, a charakterystyczny smród piwa kremowego było czuć z każdym nabieranym wdechem. Fala wspomnień, jaka ją zalała, spowodowała nieprzyjemny ból i ukucie tęsknoty za tym, co było kiedyś. Bar wywołał w niej uczucia, których wcale nie chciała czuć. Zaśmiałaby się, wspominając stare czasy z butelką piwa, gdyby nie fakt, że pojawiła się tutaj w celu zdzierającym z jej twarzy jakikolwiek wyraz szczęścia.

Nie musiała się długo rozglądać ani wodzić wzrokiem po lokalu. Tą siwą czuprynę było widać z daleka. Czuła, jak całe jej ciało sprzeciwia się i umysł woła "odwróć się i uciekaj, dopóki cię nie zauważył". Ostatkiem sił zmusiła się, by zrobić kilka kroków do przodu i zasiąść na krześle przed Albusem Dumbledore'em.

Na jego twarzy pojawiło się więcej zmarszczek oznajmujących, jak stary jest. W jego oczach nie było tych samych iskierek radości, co piętnaście lat temu. Jego tęczówki były ciemne, jakby przez ostatnie kilka miesięcy był potwornie zmęczony. Patrząc na jego siwe włosy, Vigdis pomyślała, że zrobiło się ich mniej.

Musiało minąć kilka lat, by Potter zrozumiała, jak Dumbledore zręcznie manipuluje faktami, aby wszystko było po jego myśli. Podczas piętnastu lat spędzonych we Francji uświadomiła sobie, że ten człowiek nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Ostrożnie dobierał słowa, zwabiał ludzi na swoją stronę i wmawiał im, że wszystko, co robią, jest w imię większego dobra.

Starzec podniósł wzrok, odrywając go od swoich szorstkich, naznaczonych licznymi, drobnymi ranami, dłoni i spojrzał wprost na kobietę. Jego oczy rozszerzyły się w szoku, ale w porę zdążył się otrząsnąć i posłał w stronę Vigdis promienny uśmiech.

— Myślałem, że nie przyjdziesz. Dobry wieczór, Vigdis.

— Albusie. — kiwnęła głową z beznamiętnym wyrazem twarzy. Starcowi sposób poruszania się, ton głosu oraz sposób, w jaki zwracała się do niego kobieta, przypominał zupełnie...

— Omówimy kwestie związane z tym, dlaczego cię tutaj ściągnąłem. — przerwał krytycznie swoje myśli i rzucił parę zaklęć wyciszających, by żaden nieproszony osobnik niczego nie usłyszał i kontynuował:

— Proszę Cię o ponowne wstąpienie do Zakonu Feniksa. — te słowa wystarczyły, by w Potter rozpaliła się na nowo chęć mordu. Nie wiedziała, czy starzec udaje takiego głupiego głąba, czy nim jest. Obstawiała to drugie. Jak śmiał proponować jej ponowne wstąpienie do Zakonu, kiedy to właśnie przez niego jej najbliższych spotkała tragedia? Wcięła mu się w zdanie.

— Czego ode mnie oczekujesz? Z całym szacunkiem, dyrektorze, raczej znasz moją opinię na temat tego śmiesznego stowarzyszenia i nie sądzę, by w jakikolwiek sposób Cię ona zadowalała. — szczękę miała zaciśniętą, kiedy skończyła mówić. Albus, widząc jej bojową postawę, wyprostował się i zaczął mierzyć ją poważniejszym wzrokiem, którym niejednego wbiłby w ziemię. Kobieta pozostała nieugięta, wpatrując się w niego hardo. Mogli siedzieć tak całą wieczność, ale Albusowi zależało na czasie.

— Posłuchaj mnie, rozumiem, że nie chcesz tego robić, ale jest to teraz nieistotne. Voldemort stwarza zagrożenie dla Hogwartu, Ministerstwo Magii zaczyna mieszać się w nasze sprawy, a kadra nauczycielska sobie z tym nie radzi.

— Przecież jesteś takim potężnym czarodziejem, sir. Poradziłbyś sobie bez mojej pomocy.

Między nimi zapadła cisza. Wpatrywali się w siebie nienawistnym wzrokiem przez dobre kilka minut, dopóki starzec na nowo nie zabrał głosu.

— Częściej mnie nie ma, niż jestem. Mam ważne sprawy do załatwienia z moją wiarygodnością i moimi tytułami w Ministerstwie. Chodzi tutaj też o bezpieczeństwo uczniów, przede wszystkim o Harry'ego. Staram się ograniczyć ich wątpliwości do minimum. Do wzmocnienia ochrony potrzeba kilku potężnych czarodziei, a ja jestem sam. Mogę liczyć na Twoją pomoc? — zapytał, patrząc jej w oczy. Milczała przez dłuższą chwilę, wpatrując się w punkt nad ramieniem dyrektora.

Powrót do Londynu i wstąpienie do Zakonu Feniksa to ostatnie rzeczy, jakie mogła w tej chwili chceć zrobić. Jeżeli faktycznie jest tak, jak mówi Dumbledore i Harry nie jest bezpieczny w szkole i potrzebuje jej pomocy, to nie zawaha się i wróci, by pomóc swojemu bratankowi. Jednak czy nie zniszczy w ten sposób tego, co budowała przez ostatnie piętnaście lat? Czy zdoła wyrzec się swojego normalnego życia, gdzie układała na nowo swoje własne "ja"? Czy to jest słuszne, a przede wszystkim bezpieczne?

— Zawsze stawiasz ludzi i ich zdanie na ostatnim miejscu, a samo pojawienie się mnie uznałeś za zgodę na wszystko.

— To prawda.

Starzec w napięciu czekał na decyzję kobiety, która walczyła z zalewającymi ją wspomnieniami. Po sekundach, które dla niego trwały wieczność, kiwnęła głową.

— Zgadzam się. Jakie jest moje zadanie?

Staruszek rozpromienił się, a kobiecie zachciało się wymiotować. Wstali jeden po drugim i Dumbledore zaprowadził ich w ciemną uliczkę, z której teleportowali się na Grimmauld Place 12.

Zaplątani w szaty • S.S WOLNO PISANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz