Rozdział 3.

55 9 2
                                    

Powrót do złych wspomnień.

Weszli razem do ukrytego domu, zatrzymując się w wąskim, ponurym korytarzu.

— Jeżeli potrzebujesz chwili, możesz tutaj zostać. Wiesz, gdzie jest jadalnia. — powiedział Dumbledore, widząc zmieszany wyraz jej twarzy. Pierwszy raz, od kiedy postanowiła się z nim spotkać, zauważyła w jego oczach współczucie. Zgodziła się na tę propozycję skinieniem głowy i odetchnęła głęboko, kiedy dyrektor był poza zasięgiem jej wzroku.

Ciemny korytarz w domu, z którym wiązało ją tak wiele wspomnień, wydawał jej się klaustrofobiczny. Dołożyło jej to stresu i z trudem przełknęła ślinę. Upewniła się dwa razy, że ma różdżkę w kieszeni i pewnym krokiem, zanim zdążyła się rozmyślić, wkroczyła do jadalni.

Wszyscy jak na zawołanie podnieśli wzrok, wlepiając go w brunetkę.

Pierwszą osobą, na którą spojrzała, był siedzący po lewej stronie młodzieniec. Na nosie miał okrągłe okulary, a na czole bliznę w kształcie błyskawicy. Wpatrywali się w siebie z szokiem wymalowanym na twarzy, dopóki Albus nie klepnął jej w ramię.

— To jest Vigdis. Vigdis Irina Potter. — przedstawił ją, co wywołało większe zamieszanie wśród domowników, a pod nią ugięły się nogi. Mimo chęci chronienia syna swojego brata nie spodziewała się, że okaże się on do niego aż tak podobny.

— Na Merlina, Vigdis... — wyszeptał ktoś z prawej strony. Obróciła głowę w tamtym kierunku i zauważyła Remusa, swojego najlepszego przyjaciela z czasów szkolnych. Nic się nie zmienił, nie licząc kilku drobnych blizn na twarzy. Oczy miał pełne łez, gdy wstawał w pośpiechu z krzesła i prawie się o nie potknął. Pędem ruszył w jej stronę i zamknął ją w szczelnym uścisku.

— Jednak żyjesz... — wyszeptał cicho Lupin. Vigdis poczuła, jak spod zaciśniętych powiek wypływają jej łzy. W jednej chwili zalały ją wyrzuty sumienia. Jak mogła opuścić swojego najlepszego przyjaciela? Przecież całą tę sytuację przeżywał tak mocno jak ona. Wzięła drżący oddech i starała się opanować emocje, czując uspokajający zapach czekolady od Remusa.

— O kurwa...

— Syriusz! — został szybko zbesztany przez kobiecy głos. Potter odsunęła się od Lupina i uśmiechnęła się do niego, ścierając łzy z policzków.

Odwróciła się i spojrzała wprost w oczy Syriusza Blacka. Spojrzał na nią niepewnie, ale rozłożył ręce, gdy zaczęła się zbliżać. Wzdrygnął się, czując, jak mocno go ściska. Starał się powstrzymać drżenie swojego ciała i odetchnął.

Odsunęli się od siebie. Na widok wszystkich emocji kłębiących się w oczach kobiety coś w nim pękło. W jego oczach pojawiły się łzy, którym pozwolił swobodnie płynąć wzdłuż jego twarzy i znikać za kołnierzem eleganckiego stroju, zostawiając za sobą mokrą, lśniącą poświatę. Wiedzieli, że muszą porozmawiać i wyjaśnić sobie wiele rzeczy, ale teraz nie było na to czasu.

Vigdis uśmiechnęła się do płaczącej Molly Weasley, która uścisnęła ją serdecznie. Niestety, gdy się od siebie odsunęły, cała radość z Potter wyparowała po zobaczeniu stojącego w progu czarnowłosego mężczyzny.Wszystkie emocje, które skrywała, w nią uderzyły. Długo starała się zapomnieć o tym mężczyźnie i o wszystkim, co ich kiedyś łączyło. Wyrzuciła z pamięci każdą wspólnie spędzoną z nim chwilę jako przyjaciele, para zakochanych, czy nawet wrogów, bo los zmuszał ich do walczenia po różnych stronach.

Zaplątani w szaty • S.S WOLNO PISANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz