Postanowiłam zagrać trochę z Azazelem taktycznie. Szansę z jego mocami miałabym nieco niższe niż normalnie. Nie blefowawałam z tym, że znam jego moce i słabości, ale mogły by mi one przysporzyć parę drobnych problemów, których jednak wolałabym uniknąć, a nie ma na to lepszego pomysłu jak powołanie się na męskie ego. W końcu, który mężczyzna nie chciałby pokazać każdemu swojej wyższości i potęgi?
Azazel wręcz o tym marzył, zapewne dniami i nocami rozmyślał jak to jest czuć władzę i respekt u innych. Często więc wracał na ziemię by straszyć chrześcijan, którzy uważają go za bardzo niebezpiecznego przez zapiski w Biblii, które jak mówiłam wcale nie odnoszą się do rzeczywistości w stu procentach jak to twierdzą ludzie.
Biblia została napisana przez nikogo innego jak same anioły, a nie apostołów czy innych ludzi. Demony są w niej przedstawiane jako te groźne i żądne śmierci istoty w celu by ostrzec śmiertelnych o zbliżaniu się do nich. Stworzyli z nas straszne i brzydkie kreatury po to aby same mogły błyszczeć jako te idealne i dobre. Każdy kto poznał w swoim życiu choć jednego anioła i demona może łatwo zauważyć, kto tak naprawdę jest obrzydliwy i zarozumiały.
Łatwo też można poznać upadłe anioły, takie jak mój ojciec czy sam Azazel. Obaj cierpią na narcyzm, mają wywalone ego i kierują się chęcią pokazania swojej wyższości światu. To jest ich główny słaby punkt, z którego korzystam z wielką przyjemnością.
– Nie potrzebuję mocy i tak cię pokonam i zabiję – odpowiada po chwili namysłu.
Plan powiódł się po mojej myśli.
– Zapraszam za mną i bez sztuczek – mocniej łapie miecz i kieruję się w stronę lasu, w którym ostatnio spotkałam się ze swoją przyjaciółką, Nereidą.
Demony mają to do siebie, że zawsze dotrzymują swoich słów, nie obawiam się więc że mnie teraz zaatakuje, ale na wszelki wypadek obserwuję każdy ruch czerwonowłosego. Każdy obietnicę traktuję poważnie, zostaliśmy nauczeni tak by ich dotrzymywać. Owszem, możemy powoływać się na niedomówienia i je wykorzystywać przeciwko sobie, ale umowę traktujemy z powagą.
Z Lucyferem w dniu wygnania było tak samo. Nie zdradził mi żadnych szczegółów, a niedomówień było mnóstwo, milczał. Obiecał mi tylko walkę przeciwko sobie i dotrzymał słowa, jednak nie walczyłam bezpośrednio z nim, a z jego żołnierzami. Słowa są u nas niezłym narzędziem walki więc trzeba na nie uważać z wyjątkową szczegółowością. Nie chcemy by zostały użyte przeciwko nam samym.
Dochodzę do miejsca idealnego do stoczenia pojedynku. Znalazłam trochę wolnego miejsca w lesie wokół drzew, nieco oddalonego od pałacu, gdzie nikt nie powinien nas ani zobaczyć, ani usłyszeć. Dokładnie o to mi wcześniej chodziło.
– Ustalmy wszystko by nie było żadnych niejasności Azazelu – staję naprzeciwko demona i opieram miecz – Nie używasz żadnych mocy, eliksirów, klątw, przyzywania czy uroków, one odpadają rozumiemy się? Masz ogólny zakaz walki z pomocą magii, możesz mnie zabić ale tylko przy pomocy miecza – wskazuje na jego ostrze – Nie interweniujesz też w otoczenie wokół nas, walczysz ze mną jak rycerz z rycerzem, jak śmiertelnik. Nie możesz się teleportować. Masz nade mną jednak wciąż przewagę, płynie w tobie diabelska siła, we mnie jej nie znajdziesz. Skrzydła chowasz, jeśli chcesz mieć je całe. Pojedynek toczy się na tej powierzchni – zataczam okrąg w ziemi mieczem – Ani ty, ani ja nie możemy go przekroczyć, walka toczy się tylko między naszą dwójką – wskazuje na niego palcem – Zrozumiałeś wszystko?
Zdaje sobię sprawę z tego że mogę zginąć, ale znam sposób walki mężczyzny. Wiem jak się porusza i jak atakuję. Obserwowałam go nie raz podczas sparingów w Red Ignis. Z mieczem radzi sobie dość średnio. Kto wie, może w ostatnim czasie zaczął bardziej ćwiczyć tak jak ja, o ile nie dosięgło go dobrze znane mu już lenistwo.
CZYTASZ
Naznaczona krwią - Urodzona by nieść śmierć
FantasyA co gdyby DIABŁA dało się przechytrzyć i zrobiłaby to jego własna córka, w którą nigdy nie wierzył? Charlotte straciła wszystko w pojedynku ze swoim ojcem, Lucyferem: moce, miejsce w Piekle i swój największy atrybut, skrzydła. Zostaje wygnana...