Rozdział 11

19 2 0
                                    

     Minęło już półtora godziny pierwszej konkurencji, za kolejne pół będziemy mogły wraz z Iris zabrać się za udzielanie pomocy naszym książętom.

     Deimos jest właśnie prowadzony przez Centaury w sam głąb puszczy. Tak jak przystało na ich umowę, wymienili się wcześniej ustalonymi przedmiotami. Mężczyzna zatem nie jest już dłużej uzbrojony w sam miecz, a i w łuk. Jest lepiej przygotowany do walki niż sam Kiran. Nie mówiąc również o tym, że ma odpowiednie miejsce na spędzenie nocy.

     Książe Dnia wciąż dzielnie maszeruje przez ściółkę, nie ma nikogo u swego boku. Staje się łatwą ofiarą. Jego brat otoczony jest przez silnych towarzyszy. Wygląda na to, że w teorii ma nad nim całkiem sporą przewagę. Musi jak najszybciej znaleźć bezpieczną przestrzeń jak najdalej od wszelkich niebezpieczeństw. Nie może przegrać już na samym początku albo zostać pożartym przez jakiegoś olbrzyma.

      Wiele osób zebranych w sali jest pod wielkim wrażeniem, jeśli chodzi o rozgrywkę Deimosa. Nikt nie spodziewał się jego sprytu. Każdy sądził, że przy pierwszej lepszej okazji gdy natknie się na coś lub kogoś to zostanie zabity, ten jednak walczy z własnymi stereotypami na swój temat i pragnie wykazać się wszystkimi umiejętnościami jakie tylko posiada. Nie ma już nic do stracenia, nie musi ukrywać swoich atutów, wręcz rwie się by je przedstawić. Nie tworzy przy tym wrażenia narcyza, a mężczyzny świadomego chodzących plotek we własnym królestwie. Nie pokazuje potęgi by pokazać swoją wyższość nad bratem, pokazuje by pokazać jak bardzo wszyscy się do niego mylili i nie będę ukrywać wychodzi mu to, słysząc szepty na jego temat za sobą.

      Moje dalsze przemyślenie przerywa widok Kirana, który właśnie zauważył coś dziwnego przed sobą. Wokół niego znikąd zaczęła pojawiać się mgła. Książę złapał pewniej miecz i nie zwlekając aż zniknie, szedł dalej będąc jeszcze bardziej czujnym. Zamglenie stawało się coraz mocniejsze, figura mężczyzny stawała się coraz mniej widoczna. Skupiłam się bardziej by nie stracić go z oczu. Po chwili dało się usłyszeć ciche szepty, sala ucichła by móc zrozumieć o czym mówiły.

     – Synu, podejdź do mnie – rozchodziły się słowa i otaczały Kirana, tak by ten zdawał sobie sprawę z tego co jest do niego mówione.

     – Kim jesteś i czego chcesz? – rozgląda się wokół siebie i trzyma broń przy klatce na wypadek niespodziewanego ataku przeciwnika.

     – Nie poznajesz mnie Kiranie? Mój ty dzielny wojowniku – głos wciąż unosi się na mgle.

     – Dzielny wojowniku – szepczę Książę sam do siebie – Tato – obraca się w stronę, z której usłyszał dźwięk.

     – Tak to ja, podejdź do mnie. Chcę cię zobaczyć przyszły królu, chcę ci pomóc zdobyć koronę, chodź dam ci coś co pomoże ci ją wygrać.

     – Gdzie jesteś? – próbuję dłonią rozsunąć mgłe by móc go zobaczyć, jednak nic mu to nie daję. Blondyn kieruję się w stronę głosu, z którym rozmawiał.

     – Chodź za światłem, twoja mama jest tu ze mną i oświetli ci drogę do mnie synu. Widzisz ten błysk we mgle prawda? To moc mamy, tutaj jesteśmy.

      Proszę by on nie poszedł na tą jakże głupią i bezmyślną propozycję. Jego rodzice nie żyją i nie chce mi się wierzyć, że pojawili się akurat w nawiedzonym lesie by mu się okazać. Rozumiem, że mógł być z nimi silnie związany, ale niech nie zapomina o przeżyciu. W tym miejscu na sto procent są też magiczne istoty, które wręcz kochają zabawiać się swoim pożywieniem poprzez iluzję i emocje. Ta zapewne żywi się jego pragnieniem by ponownie ujrzeć rodziców i mieć okazję do rozmowy z nimi.

Naznaczona krwią - Urodzona by nieść śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz