The garden of the poet

76 12 2
                                    

Kiedy po odwiezieniu Raina wchodzę do domu, pierwsze co się dzieje, to Kai potrząsa moimi ramionami, dość mocno. Może nawet za mocno ściska moje ramię.

— Czy Nya pojechała z tobą? — pyta przestraszony. Z początku zaskoczony się w niego wpatruje, bo nie rozumiem do końca jego słów, ale ostatecznie kręcę głową. — Kurwa!

— Co się stało? — dziwię się. Nie było mnie z pół godziny, może czterdzieści minut, a Kai i rodzice wydają się naprawdę przejęci. Szczególnie Kai.

— Nya zniknęła — odpowiada spokojnie tata. — myśleliśmy, że pojechała z tobą, tylko nam o tym nie powiedziałeś...

— Jak zniknęła? Jesteście pewni, że się gdzieś schowała? Przecież puszczała pod moimi drzwiami swoje głupie piosenki — przypominam. — A poza tym, to jest dziecko, które wybiega na zewnątrz...

Nya trzy raz upewnia się, czy może zabrać kubek z kakao, czy nie jest za gorące.

— Ale może strzeliło jej coś głupiego do głowy — przerywa mi Kai surowym tonem. Chodzi przez cały korytarz i salon zestresowany, wygląda, jakby nie wiedział, co ma zrobić. I nawet mu się nie dziwię. Sam bym nie wiedział, jak się zachować.

— Zrobimy tak — postanawia w końcu tata, zatrzymując Kai'a, żeby chociaż przez chwilę stał w jednym miejscu. Zauważam, jak bardzo trzęsą mu się dłonie, chciałbym powiedzieć coś, żeby go pocieszyć, ale nawet nie wiem, co powiedzieć, jak go pocieszyć, bo nigdy nie będę czuł tego, co on. — Misako, zostaniesz w domu, na wszelki wypadek, jakby wróciła i zadzwonisz na policję.

— Policję? — martwię się. — myślicie, że ktoś ją porwał?

— Nie wiem, Lloyd — wzdycha tata. — Ty i ja przejedziemy się po mieście, a Kai przebiegnie się po okolicy. Nie może przecież być daleko. To dziecko i nie może robić dużych kroków. Kai kiwa głową i niemal wybiega z domu, zanim w ogóle zdążę otworzyć usta, żeby coś powiedzieć. — chodź — tata klepie mnie po ramieniu i dopiero kiedy wsiadam do swojego samochodu zdaję sobie sprawę z tego, co się stało.

Nya zniknęła, nie ma jej w domu i nikt nie wie, gdzie ona jest.

Patrzę, w którą stronę wyjeżdża tata, żeby skręcić w całkowicie przeciwną.

Rozglądam się po obydwu stronach chodnika, a kiedy jest miejsce, w którym mogłaby być Nya. Sklepy, plac zabaw, nieduże osiedle. Problem, że nie mogę biegać, sprawia, że przeglądanie tych miejsc zajmuje mi więcej czasu.

W końcu dojeżdżam do jednego z większych placów zabaw, ale ten jest już daleko od domu, ale nie zaszkodzi mi sprawdzić.

Ten plac zabaw jest naprawdę spory, pełno tu dzieciaków z rodzicami, które siedzą na ławkach, podczas gdy ich pociechy bawią się na huśtawkach, karuzelach i zjeżdżalniach. Przechodzę się po całym placu zabaw sąsiadującym z przedszkolem, które dzisiaj jest zamknięte.

Zaglądam na telefon, czy żadne z pozostałej trójki nie wysłało mi żadnej wiadomości, ale skoro nikt mi nic nie pisał, to nikt się ze mną nie kontaktował, to znaczy, że wciąż żadne z nich nie znalazło Nyi.

A co jeśli faktycznie coś się z nią stało? Jeśli wyszła z domu z niewiadomego dla mnie powodu i coś się stało? Czy Kai będzie miał przez to problemy? Boże, oczywiście, że będzie miał. Przecież to pod jego opieką jest Nya.

Czuję, jak coś spada mi z serca, kiedy zauważam na jednej z wielu huśtawek siedzącą brunetkę z plecakiem na swoich ramionach.

— Nya! — wołam głośno, podchodząc do dziewczynki, która podnosi głowę, kiedy tylko słyszy mój głos. Kucam przy dziewczynce, a kiedy ta chce wstać, to nie pozwalam jej na to. — Co ci odbiło do głowy?

𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓾𝓷𝓯𝓵𝓸𝔀𝓮𝓻𝓼 |𝓓𝓾𝓮𝓽 ||𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz