Prisoners Exercising (after Doré)

188 19 29
                                    

Z powodu komplikacji niewynikających z winy rodziców, muszą wrócić kilka dni później.

Akurat w moje urodziny.

Stoję na lotniku z Nyą, która wydaje się niecierpliwa, bo czekamy tu już dobre kilkanaście minut.

- Widzę ich - woła w końcu i podbiega do mojego taty, który puszcza jedną z walizek, żeby podnieść dziewczynkę. Mówi coś do niej, a ta pokazuje palcem na mnie.

Kieruję się szybkim krokiem w ich stronę i pozwalam sobie podbiec dosłownie kilka metrów, by przytulić się do mamy.

- Cześć - mówię w końcu.

- Moje kochanie - mamrocze cicho. - bardzo za tobą tęskniłam.

- Też tęskniłem - odpowiadam podobnym tonem, żeby tata nie mógł tego usłyszeć, bo jeszcze znowu weźmie mnie za mami synka.

- Wszystkiego najlepszego - mówi już głośniej i całuje mnie w czoło. Uśmiecham się szeroko. Boże, jak mi ich brakowało.

- Nya, czy Kai i Lloyd byli grzeczni, jak nas nie było? - pyta tata. - Dobrze się tobą zajmowali?

- Tak! - krzyczy. - codziennie zamawialiśmy pizzę.

- To nie prawda - prycham - fakt, zamawialiśmy jedzenie dość często, ale nie codziennie.

- I chodziłam dzielnie do szkoły - dodaje, na co tata przybija sobie z nią piątkę i odkłada na ziemię. - Jedziemy do domu? - pyta z nadzieją, na co ja kiwam głową, a ta wydaje z siebie okrzyk radości.

Kieruje się pierwsza w stronę wyjścia, jakby liczyła, że uda jej się doprowadzić nas do samochodu, ale kiedy tylko zatrzymujemy się przed parkingiem, ta spogląda na mnie wzrokiem mówiącym Lloyd, co ja mam robić?.

Ruchem głowy wskazuję w stronę, gdzie zaparkowany jest nas samochód.

Wracamy do domu, a Nya wypytuje rodziców o ich wycieczkę. A przynajmniej myśli, że to była wycieczka, a ci opowiadają jej, jakby naprawdę tu były wakacje. Szczególnie tata. Mam wrażenie, że on zdecydowanie tęsknił za Nyą. A może tęsknił za czasami, jak ja byłem taki mały i za bardzo radosny? A może tak naprawdę chciał mieć córkę, ale trafiłem się ja? Wciąż wiem, że kocha mnie najbardziej na świecie, ale możliwe, że córkę kochałby trochę bardziej.

Kiedy dojeżdżamy do domu, zauważam nie tylko samochód Kai'a, który zapakowany jest w innym miejscu, niż wcześniej, kiedy dwie godziny wcześniej wyjeżdżaliśmy z domu, ale i dwa czarne samochody. Jeden Cole'a, drugi Raina.

- Wychodzi na to, że ktoś ma na ciebie niespodziankę - mówi spokojnie mama. - Mam rozumieć, że będziemy razem oglądać wasz teledysk? Zrobimy sobie seans?

- Mamo, to trwa niecałe cztery minuty - prycham. - wątpię, że wszyscy przyjechali, żeby obejrzeć trzyminutowy teledysk.

Spoglądam na godzinę. Do publikacji piosenki w internet zostało mniej niż dwadzieścia minut.

- Zrobili ci niespodziankę urodzinową! - woła radośnie Nya, wyskakując z samochodu. Wyciągamy z tatą walizki, by móc je wnieść do środka, a ja mam pewne utrudnienie w postaci Nyi, która łapie mnie za koszulkę i ciągnie w stronę drzwi. - No chodź. Szybko. Pewnie na ciebie czekają.

- Leć - mówi tata. - Dam sobie radę sam.

- Na pewno? - upewniam się, na co mężczyzna kiwa głową. Postawiłam walizkę na ziemi, uważając, by nie uderzyć dziewczynki i od razu kieruję się w stronę drzwi.

Otwieram drzwi i przepuszczam Nyę pierwszą, bo zawsze ta musi ściągnąć buty, a ja kieruję się do przodu.

- NIESPODZIANKA!

𝓣𝓱𝓮 𝓢𝓾𝓷𝓯𝓵𝓸𝔀𝓮𝓻𝓼 |𝓓𝓾𝓮𝓽 ||𝓝𝓲𝓷𝓳𝓪𝓰𝓸|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz