4 | Sztuka

263 16 43
                                    

Niemal dzień w dzień spotykali się na łące. Nie zaniechali swojego nowego zwyczaju. Bo dlaczego mieliby to zrobić? Tylko wtedy mogli udawać, że żyli normalnie.

• • • ❁ • • •

Tego przedpołudnia Aniela czytała książkę. Już kiedyś ją całą przewertowała, więc znała fabułę. Ale przez te dobre kilkanaście miesięcy zdążyła zapomnieć wiele wątków, stąd pomysł na przypomnienie sobie treści w formie czytania.

Lecz, nie wiedzieć czemu, nie mogła się skupić. Po zaledwie dwóch strofach myślami odchodziła w zupełnie inne miejsce.

Zamknęła książkę, przeczytawszy zaledwie dziesięć stron. Musiała się przewietrzyć. Pomyśleć. Odświeżyć umysł.

Było późne popołudnie, Słońce nie świeciło już tak mocno. Granatowa koszula i czarna spódnica nie były więc dla niej uporczywym wyborem ubioru.

Mogła udać się w każde miejsce, miała wiele możliwości, a i tak zawędrowała do kuźni, gdzie spędziła następne kilka godzin.

• • • ❁ • • •

Zaczynał się wieczór i zbliżała pora kolacji. Aniela szykowała się do powrotu do domu. Poznała konsekwencje nie stawienia się na czas przy śniadaniu, zatem nie zamierzała sprawdzać, jakby to wyglądało przy kolacji.

Miała już wychodzić, kiedy nagle przypomniała sobie o książce, którą tego dnia czytała — tą pozostawioną przez nią niedbale na biurku, jakby została pozbawiona emocjonalności, która niegdyś aż się z niej wylewała. Pomyślała, że nie tak powinno traktować się książkę, zwłaszcza owianą tak dobrą sławą.

Przystanęła przy wyjściu na zewnątrz i spojrzała na Macieja. On zaintrygowany skrzyżował z nią wzrok, zauważywszy, że na niego patrzyła. Wyczekiwał, aż powie, co właśnie przyszło jej do głowy.

— Znasz Makbeta? — to pytanie całkowicie zbiło go z tropu.

— Kojarzę — przyznał. Ten tytuł nie był mu jakoś szczególnie obcy. Kilkakrotnie gdzieś go usłyszał. Na pewno się to zdarzyło, gdy pomagał obwoźnemu teatrowi; w końcu ich sztuka nosiła nazwę Uniwersum Shakespeare'a. Ale już wtedy skądś znał tę nazwę.


— Zatem chciałbyś go przeczytać? —Pomyślała, że skoro czytanie w pojedynkę tej sztuki nie szło jej najlepiej, poszłoby sprawniej, gdyby robili to razem.

— Anielko, ja nie umiem czytać.

Wiedziała o tym. Miała to w głowie przez cały czas. Czasem było jej z tego powodu przykro; jednego dnia bardziej, drugiego trochę mniej. To nie było sprawiedliwie. Nic w tym świecie nie było sprawiedliwe. Każdy powinien mieć prawo do jakiejkolwiek nauki. Zrobiło jej się niezwykle głupio, że sformułowała swoje pytanie w taki sposób. Była przecież oczytana, miała bogaty zasób słownictwa. Powinna była staranniej dobrać słowa.

A potem spostrzegła, że poraz pierwszy zwrócił się do niej zdrobnieniem jej imienia. Brzmiało ono skrajnie inaczej, niż, gdy wymawiał je jej ojciec, matka, czy ktokolwiek inny z rodziny. Bo on wymówił je tak, jakby stanowiło coś specjalnego, jakby jej imię nie było po prostu imieniem, a czymś więcej.

I cały smutek z niej wyparował.

— A gdybym ja czytała, a ty słuchał? — zaproponowała. — Co ty na to?

Bardzo chciała, żeby się zgodził. Wówczas mogliby zrobić dla siebie coś miłego, ładnego.

— Mogłoby być fajnie.

Tu Kwitną Stokrotki ★ Aniela x Maciej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz