Tego poranka wyszła z domu wyjątkowo wcześnie, ponieważ postanowiła najpierw nakarmić konie, a dopiero potem wypuścić je na specjalnie odgrodzoną dla nich łąkę.
Gdy weszła do stajni, nikogo poza wierzchowcami tam nie było. Nikt jej nie ubiegł.
Sypała wszystkim jednakową ilość owsa, starannie dbając o to, by każdy koń na pewno coś zjadł. Niektórym, wyjątkowo pracowitym i wysłużonym, dosypywała dodatkowe porcje.
Zamierzała również dolać im wody. W upalne dni konie potrzebowały jeszcze większego nawodnienia, zwłaszcza, że w tym czasie były szczególnie wykorzystywane w pracy.
Szła po wiadro z wodą, gdy go zobaczyła. Stał przy wejściu do stajni.
Zatrzymała się w pół kroku, a uśmiech na jej ustach automatycznie się powiększył.
Dzieliło ich zaledwie kilka metrów, ale Maciej od razu ruszył w jej kierunku, by zmniejszyć ten dystans.
— Hej — rzucił do niej.
Zanim Aniela zdążyła mu na to odpowiedzieć, niespodziewanie złapał jej rękę, by pocałować wierzch jej dłoni.Gdy jego usta zetknęły się z jej skórą, po ręce przebiegł ją niekontrolowany dreszcz, którego nie potrafiła zniwelować. Zaśmiała się lekko dla niepoznaki, by jako tako odwrócić uwagę.
— Szlachcice tak robią, prawda? — zapytał tuż po tym, jak puścił jej dłoń i się wyprostował.
— Chyba tak — odparła. — Ale w naszych stronach już od dawna to nie jest praktykowane. — dodała, zorientowawszy się, że ostatni raz podobny czyn ujrzała dobre kilka lat temu, jak pewien magnat witał się z jej matką.
— W takim razie dla ciebie mogę czasem udawać, że jestem szlachcicem.
— Nie musisz dla mnie udawać kogoś, kim nie jesteś.
— Ale chcę.
Był jedyną osobą, która naprawdę chciała robić dla niej coś miłego, i to bezinteresownie. Przyjemne uczucie ciepła rozeszło się po okolicy jej serca.
Zapragnęła go pocałować. Znowu.
— Wiesz, uwielbiam cię takiego, jakim jesteś — oznajmiła po krótkiej chwili milczenia. — Zamierzam napoić konie. Chcesz mi pomóc? — skoro nie mogła mieć i robić tego, co pragnęła, chciała przynajmniej spędzić dodatkowy czas z nim u boku. Jeśli marzenia nie mogły być rzeczywiścią, niech przynajmniej ich namiastka się ziści.
• • • ❁ • • •
Uwadze Jakuba za nic nie umknęło, że Aniela stawiła się na śniadanie spóźniona.
Orientował się, że wyszła nakarmić konie — co już samo w sobie wywoływało w nim oburzenie — ale według jego kalkulacji, powinna wrócić na czas. Nigdy nie robiła tego przesadnie długo.
Szybko domyślił się, że coś ją przetrzymało.
Albo ktoś.
Aniela nie wyglądała na zdenerwowaną ani zmieszaną, choć jej matka obrzuciła ją karcącym spojrzeniem. Jakub nawet mógł przysiąc, że dostrzegł lekko uniesiony kącik ust na twarzy siostry.
— Anielko, gdzie żeś ty była? — zapytał Jan Paweł, chwilowo przerywając jedzenie pieczęci. Młoda Adamczewska właśnie przysunęła swoje krzesło bliżej stołu.
— Mówiłam wcześniej, że idę nakarmić konie — przypomniała, przybrawszy ton, jakby właśnie konwersowali o pogodzie, co nijak nie pasowało do zaistniałej sytuacji.
CZYTASZ
Tu Kwitną Stokrotki ★ Aniela x Maciej ✓
FanficBo tylko w miejscu, gdzie kwitły stokrotki, nie musieli trzymać się ściśle określonych reguł i mogli po prostu być sobą. Występują SPOILERY do serialu » 1670 Serial „1670" należy do Netflixa, ja nie mam do niego żadnych praw, ani do postaci pojawiaj...