5 | Lady Makbet

155 16 15
                                    

Wszystkie dni lipca zlewały się Anieli w jedno. Bo każda doba dawała jej coś dobrego. Jakieś szczególnie przyjemne uczucie.

Ten dzień również zapowiadał się na taki - piękny w swój własny, szczególny sposób.

A był to piątek.

Zjadła śniadanie dość ekspresowo. Jeszcze nigdy niczego tak szybko nie skonsumowała, choć ilościowo było tego całkiem sporo.

Zamierzała wstać od stołu najprędzej, jak się dało. Miała na sobie nawet wyjściowy strój, bo granatową bufiastą koszulę oraz czarną spódnicę.

Trzymała dłonie na stole w taki sposób, by łatwo oraz sprawnie mogła się od niego odsunąć razem z krzesłem i pobiec do wyjścia, lecz musiała czekać, ponieważ reszta jej rodziny wciąż jadła posiłek. Obserwowała każdego z osobna. Odbierała wrażenie, że właśnie w ten piątek wszyscy domownicy robili jej na złość i jedli wolniej, niż zawsze. Zofia nawet położyła sobie na talerz dodatkową porcję sosu, a nigdy nie brała dokładek przy śniadaniu.

Stukała palcami w dębowy blat stołu, wiercąc się na krześle. Powoli zaczynała się niecierpliwić.

Nie powinna wstawać od stołu, kiedy inni jeszcze konsumowali posiłek, nawet jeśli miała ku temu powód i niezmierną ochotę.

- Spieszysz się gdzieś, Aniela? - podejrzliwy głos Jakuba sprowadził ją do pionu.

Wyprostowała się jak struna, zdejmując przy tym ręce z blatu, by położyć je sobie na kolanach. Spojrzała na brata. Jego ponaglające spojrzenie wypalało w niej dziury, ściągnięte brwi oznaczały, że nie zamierzał odpuścić, dopóki nie usłyszy odpowiedzi.

- Nigdzie. - mimo przybrania spokojnego tonu, skarciła się w myślach, bo czekała z odpowiedzią zbyt długo. Pewnie już się domyślił, że było coś na rzeczy. - Skąd ten pomysł?

- Bo zachowujesz się tak, jakbyś dostała tików nerwowych.

- Po prostu skończyłam śniadanie szybciej od was - usprawiedliwiła, hardo unosząc głowę. - Zgaduję, że mimo to, nie mogę odejść od stołu? - teraz posłała pytanie ojcu, ale Jan Paweł w ogóle jej nie słuchał. Był zajęty jedzeniem perliczki.

- Ojcze, rozmawialiśmy już na temat jedzenia mięsa w piątki - Jakub również zwrócił się do Jana Pawła, nieco pochylając się nad blatem.

- Oj tam, wyspowiadasz mnie z tego wieczorem. - Jan Paweł machnął ręką w stronę Jakuba.

Minęło jeszcze kilka długich minut, które dla Anieli ciągnęły się w nieskończoność, zanim wreszcie mogła wstać od stołu i ruszyć do wyjścia na zewnątrz.

• • • ❁ • • •

Nie wtrąciła chociażby słowa na temat zgrzytu ze śniadania. Przemilczała irytujące oraz wprawiające w niepokój teksty Jakuba.

Tylko czytała.

Makbet okazał się fantastyczną ucieczką od natłoku codziennych problemów. Udając bohaterów z dramatu, którym doskwierała wręcz cała chmara niebezpiecznych przypadłości, Aniela zapominała z czym sama musiała się borykać.

Jej plecy dotykały miękkiej trawy. Książkę trzymała na wysokości oczu, mając ręce zgięte w łokciach. Jej wzrok skakał między wersami, a wersy po kartkach.

Tu Kwitną Stokrotki ★ Aniela x Maciej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz