6 | Deszcz

155 18 9
                                    

Czy się w niej zakochał?

Bardzo możliwe.

Bo czym właściwie jest zakochanie?

Myślał o niej w każdej chwili. Bycie obok niej sprawiało, że czuł się najszczęśliwszą osobą w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Mógłby zrobić wszystko, o co tylko by go poprosiła.

Czy to już było zakochanie?

Miał wiele do zrobienia w kuźni. Obowiązki się namnażały, a wykonywanie ich szło mu tego dnia wyjątkowo jak krew z nosa. Trudności ze skupieniem się z pewnością się do tego przyczyniały.

Nawet, kiedy skończył pracę, nie potrafił myśleć o niczym, a już na pewno o nikim innym, niż o Anieli. Zastanawiał się, co u niej? Czy jej relacje z rodziną uległy poprawie? Czy wszystko było u niej w porządku?

Nie widział się z nią całe dwa dni. Pozornie wydaje się to być mało. Dwie doby na tle trzystu sześćdziesięciu pięciu dni to naprawdę niewiele. Ale dla niego wówczas były to dwa dni. Przez ostatnie kilka tygodni miał szczęście widywać się z nią codziennie, więc naprawdę zdążył przez ten czas zatęsknić za jej uśmiechem oraz tonem jej głosu.

Chciał się z nią zobaczyć, choćby już w tym momencie. Musiała przecież kręcić się gdzieś po wsi, albo ewentualnie przebywać w domu.

Zanim jednak zdążył opuścić kuźnie, doszedł do wniosku, że samo przyjście do niej, nie mając nic szczególnego do wypowiedzenia, przekazania, w dodatku z pustymi rękami, wypadłoby dosyć blado, biednie. A Aniela przecież była szlachcianką. Choć nawet, gdyby nią nie była, wciąż zasługiwała na wszystko, co najlepsze.

Chciałby podarować jej wszystko, a nie posiadał niczego wartościowego.

Po opuszczeniu kuźni, nie skierował się w stronę dworku, tylko na łąkę.

• • • ❁ • • •

Jeszcze było widno, gdy przechodził w pobliżu karczmy U Żyda. Zza drewnianych ścian i pootwieranych okien wydostawały się donośne odgłosy biesiadowania. Muzyka roznosiła się echem, a krzyki nie miały końca ani nawet początku.

Maciej nie przypominał sobie, aby tego dnia wypadało jakieś szczególne święto. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.

Nawet się nad tym nie zastanawiał. Święto czy nie, i tak nie miał planów bądź ochoty na przesiadywanie w karczmie, więc bez zawahania czy jakiejkolwiek rozterki, wrócił do kuźni, gdzie już całkiem stracił rozeznanie w czasie.

Tylko postępujący mrok w pomieszczeniu dawał mu do zrozumienia, że następowała coraz to późniejsza pora, ale to też zbywał. Póki rozpalony ogień rzucał jakiekolwiek źródło światła, nie zamierzał oderwać się od skręcania nowej słomianej lalki. Rozpoczął jej tworzenie już dobry tydzień wcześniej, ale dotąd nie potrafił znaleźć natchnienia na jej skończenie.

Pewnie jeszcze miesiąc wcześniej poszedłby do karczmy i dołączył do biesiadujących, gdy tylko nadążyłaby się taka okazja. Jeszcze miesiąc wcześniej sprawy toczyły się na nieco innych obrotach.

Już od dłuższego czasu coś w powietrzu wisiało, ale dopiero teraz czuł to całym sobą.

I bardzo by chciał, żeby ona też to czuła.

• • • ♔︎ • • •

Ucieczka to nie coś, co wykonywało się na pięć minut po powstaniu pierwszego pomysłu w głowie.

Tu Kwitną Stokrotki ★ Aniela x Maciej ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz