6. KARA CZY NAGRODA

248 10 10
                                    

Mimo, usilnych próśb i modlitw, poranek przywitał mnie suchością w gardle i niesamowitym bólem głowy. Zwlekałam się z łóżka i będąc nadal w piżamie, postanowiłam pójść do kuchni i poszukać jakichś tabletek na ból głowy. Jak postanowiłam tak też zrobiłam i zaledwie chwilę później, byłam już w kuchni. Matilda na mój widok wzniosła tylko ręce do góry, marudząc coś pod nosem i wróciła do swoich zajęć. Chyba mnie nie lubi, pomyślałam.

Zaczęłam przeszukiwać szafki, w poszukiwaniu tego, po co tu przyszłam. W jednej z nich znalazłam opakowanie, łudząco przypominające polską wersję jednego z leków przeciwbólowych. Nie myśląc wiele, wzięłam do ust dwie tabletki i popiłam je wodą. Matilda pokazała mi gestem talerz z śniadaniem, który postawiła na stole, ja jednak w odpowiedzi na to, tylko pokiwałam głową na nie i ruszyłam w stronę ekspresu do kawy. Kawa z dużą ilością mleka, w tym momencie, była moim marzeniem. Gdy tylko ekspres zapikał informując, że kawa jest zrobiona, zrobiłam jeszcze jedną i tak przygotowana ruszyłam w stronę pokoju Kate. Chwilę po tym jak zapukałam, drzwi otworzyła mi zaspana Kate. Nie wyglądała najlepiej, miała spuchnięte oczy i rozrzucone w każdą stronę włosy.

— Kawy? — spytałam, podając jej kubek. Ona w odpowiedzi na to uśmiechnęła się dziękując.

— Jak bardzo mamy przejebane? — spytała.

— Nie mam pojęcia, nie wiem jakie tu panują zasady, ale jest już dziesiąta i póki co, niedostałam jeszcze żadnego ochrzanu.

— Tobie pewnie puszczą to  płazem, mi z pewnością nie. Mam tylko nadzieję, że Matteo będzie łaskawy i szybko zniesie zakaz wychodzenia dla mnie. Palisz?

— Sporadycznie.

— To chodź na taras, marzę o kawie i papierosie.

Gdy tylko przeszłyśmy na taras, położyłyśmy się na leżakach, delektując się kawą i dymem papierosowym. Jednak ta chwila, nie trwała długo, bo nim zdążyłam wypalić papierosa do połowy, ktoś wyjął go z mojej dłoni i zdeptał nogą na ziemi. Gdy tylko spojrzałam w górę, z automatu podniosłam się do pozycji siedzącej.

— Papierosy są nie zdrowe. Nie życzę sobie, żebyś paliła na moim terenie gówniaro.
A teraz chodź ze mną. — odezwał się szef, górując nade mną.

Nie wyglądał na zadowolonego, dlatego też, bez słowa podążyła za nim. Poprowadził nas przez połowę rezydencji, aż do głównego holu, gdzie kazał mi zaczekać. Po kilku minutach wrócił, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i jednym z ochroniarzy. Pchnął mnie delikatnie w stronę wyjścia, układając swoją dłoń na dole moich pleców, a gdy wyszliśmy z budynku, kazał mi wejść do samochodu. I tu pojawił się problem.

— Chwila, jestem w piżamie i klapkach, jeśli mam gdzieś jechać, to muszę się przebrać.

— Nie musisz, wsiadaj.

— Muszę, to po pierwsze a po drugie, gdzie jest Olivia i gdzie mam z Panem jechać?

— Nie jesteś dzieckiem, więc Olivia nie musi ci matkować to po pierwsze a po drugie zobaczysz gdzie. A teraz wsiadaj i nie dyskutuj.

Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale widząc jego zirytowaną minę, stwierdziłam, że zaryzykuję i wsiadłam na tylne siedzenie samochodu. Po chwili obok mnie usiadł on, karząc mi, zapiąć pasy. Jechaliśmy może z piętnaście minut, aż samochód zatrzymał się przy pomoście, do którego przycumowana była średnich rozmiarów Łódź. Gdy jeden z ochroniarzy otwarł mi drzwi, wyszłam, marszcząc delikatnie brwi.

— Nie rób takiej miny, bo ci jeszcze tak zostanie. Chodź. — powiedział, zwracając na siebie moją uwagę.

Gdy weszliśmy na Łódź, jeden z pracowników podał mi piankę do pływania wraz z dwuczęściowym, sportowym strojem kąpielowym. Mówiąc mi, abym się przebrała, wskazując przy okazji, jedne z drzwi na pokładzie łodzi. Z racji, że szef zniknął mi z oczu, zrobiłam to, o co mnie poproszono, jednak z duszą na ramieniu. Nikt tu z obecnych, chyba nie był jeszcze świadomy tego, jak panicznie boję się wody. Gdy wyszłam, ubrana z kabiny, jeden z mężczyzn kazał mi przejść na dziub łodzi. Łódź już ruszyła, dlatego szłam ostrożnie, myśląc o każdym kroku. Gdy tylko doszłam do miejsca docelowego, jeden z mężczyzn zaczął tłumaczyć mi zasady nurkowania, pokazując przy okazji sprzęt do tego potrzebny. Gdy skończył, odezwałam się.

FATUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz