10. WYBUCH

175 11 5
                                    

Gdy tylko dotarliśmy do rezydencji, wysiadłam z samochodu, zmierzając w stronę wejścia dla służby. Jednak uniemożliwił mi to jeden z ochroniarzy, który mocnym chwytem za rękę, skierował mnie w stronę głównego wejścia.

— Puść mnie do cholery! — powiedziałam, gdyż jego uścisk sprawiał mi ból.

— Nie sprawiaj kłopotów i idź. — odpowiedział, nie zmieniając uścisku.

— To boli. — oznajmiłam.

— Wierz mi, że ból poczujesz dopiero, gdy szef cię ustawi do pionu. — oznajmił, chłodnym tonem.

Na jego słowa przeszły mnie ciarki po plecach. Nie chciałam, by dzisiejsze wydarzenia z gabinetu się powtórzyły.

W progu przywitał mnie Matteo, zastępując ochroniarza. Zaciągnął mnie do gabinetu Alessandro i pchnął na jego środek, zmuszając bym uklęknęła. Kładąc na moim ramieniu swoją dłoń, tak abym nie wpadła na pomysł, by wstać. Szef siedział za biurkiem, ewidentnie wkurwiony, popijając bursztynowy alkohol. W gabinecie oprócz niego i Matteo znajdował się również Antonio, który stał po prawej stronie biurka, nie racząc mnie nawet spojrzeniem.

W gabinecie zapadła cisza, która była strasznie niepokojąca. Musiałabym skłamać, mówiąc, że się nie wystraszyłam tej całej sytuacji. Spodziewałam się, że mogę dostać ochrzan, jednak nie spodziewałam się, że zacznę być traktowana niczym przestępca.

— Masz nam coś do powiedzenia? — spytał szef, chłodnym tonem.

— Musiałam ochłonąć.

— Musiałaś ochłonąć? — spytał, śmiejąc się przy okazji, jednak nie był to przyjemny śmiech. — Mam rozumieć, że od razu po wyjściu z mojego gabinetu, zapomniałaś o zakazie opuszczania fortecy bez mojej zgody? — dodał.

— Nie jestem więźniem, który musi prosić o czyjąś zgodę na wyjście.

— Czyżby? — spytał. — Wyszłaś tylko dlatego, że ochroniarz, nie zdążył zostać poinformowany o twoim zakazie opuszczania mojego terenu. — dopowiedział.

— Dobrze, nie mam zamiaru się kłócić. Mój pobyt tutaj to jakaś pieprzona pomyłka. Dlatego też pójdę, spakuję swoje rzeczy i od razu opuszczę twój teren. Zgoda? — zaproponowałam, chcąc rozstrzygnąć tą nieprzyjemną dla mnie sytuacje.

W odpowiedzi na to jednak usłyszałam śmiech Matteo, który znajdował się tuż za mną, dalej opierając swoją dłoń na moim ramieniu. Widziałam, też jak Antonio ciężko wzdycha na moje słowa, przecierając nerwowo ręką czoło.

— Co jest nie tak z moją propozycją? — spytałam, widząc, że nikt nie raczy udzielić mi odpowiedzi.

— Kpisz sobie! — zagrzmiał szef, uderzając dłonią o blat biurka. — Czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś?!

Już się nie odezwałam, patrząc na niego wystraszona.

— Teraz kurwa taka grzeczna się zrobiłaś?
Nagle ci mowę odebrało?! — powiedział wkurzony.

— Co proponujesz? — spytałam zestresowana.

— Proponuje? Ja ci niczego gówniaro nie proponuje. Ja mówię jak będzie. — powiedział stanowczo.

Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam zaryzykować.

— Posłuchaj, jestem wolnym człowiekiem i nie możesz mi niczego nakazać. Chce się po ludzku dogadać, rozumiesz? — spytałam, retorycznie. — Jeśli cię denerwuje, to proszę bardzo, pakuje manatki i już mnie nie ma.

— Luiza czego ty do kurwy nędzy nie rozumiesz?! — wybuchł Antonio, nim szef zdążył się odezwać.

— Antonio. — upomniał go Alessandro.

FATUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz