Rozdział 6

498 23 68
                                    

  Leniwie wstałem z łóżka i się przeciągnąłem. Teraz była sobota więc weekend, wolny czas bez stresu, prawda? Womp, Womp. Nie dla mnie, bo pomimo że miałem okazję zapomnieć na chwilę o wycieczce, ta myśl nie trwała długo.

Otworzyłem szafę żeby wyciągnąć z niej jakiś XL t-shirt i dresy żeby jakkolwiek wyglądać i zszedłem na dół.

Zamiast Węgra w kuchni zobaczyłem tylko jaskrawo żółtą karteczke przylepioną na taśmę do lodówki, i zaciekawiony podszedłem.

  "Przepraszamy Lengyelország że nas nie ma, ale Litwa pilnie chciała jechać do galerii, nie chcieliśmy cię budzić bo tak słodko spałeś. Śniadanie masz koło kuchenki smacznego :)"

- Miło - powiedziałem i zerwałem karteczkę, zgniotłem ją i wyrzuciłem do śmietnika.

Leniwie podszedłem do kuchenki rozglądając się za moim obiecanym śniadaniem. Tym razem dostałem prosty chleb z szynką, sałatą i pomidorem.

" Nie tak źle " pomyślałem i zacząłem jeść.

***

Od dwóch godzin siedziałem na kanapie oglądając trudne sprawy, gdyby nie to że znam Litwę, martwił bym się czemu ich tak długo nie ma. Żałuję że mnie jednak nie wzięli, samemu strasznie mi się nudzi.

- Może bym zadzwonił do USA? - wychyliłem się po telefon który leżał na stoliku - może będzie wiedział ilo osobowe są pokoje czy inne detale.

Zdecydowałem się i wybrałem na liście kontaktów "USA :)" i zadzwoniłem.

Co mnie zaskoczyło odebrał odrazu na pierwszym sygnale.

- Cześć USA!
~ Halo Poland? What's up? (Hej Polsko co tam)

- O tak poprostu, usłyszałem że jedziesz na ten event razem z nami.

~ Tak, wszytko żeby tylko nie siedzieć nudno w pracy.

Zaśmiałem się, pomimo że to nie było śmieszne.

- Niby racja

~ A ty Poland? Załapałeś się?

- Tsa też muszę pojechać.

~ Nie cieszysz się?

Usłyszałem w mikrofonie że kolega coś je.

- Smacznego, jakoś nie spodziewałem się poprostu, ostatnio strasznie po mnie jadą i wogle.

~ That's wierd - (to dziwne) stwierdził ten geniusz.

- Wiem, a masz może informacje ilo osobowe będą pokoje?

~ Chyba po trzy osoby, nie wiem czy to dobry plan.

- Mam nadzieję że nie będę z Rosją w pokoju, nie przepadam za ciągłymi imprezami.

~ Same, może byśmy mieli razem? (Też)

Uśmiechnąłem się, bo właśnie z tego powodu z nim rozmawiam.

- Można można - rozsiadłem się wygodniej na kanapie.

~ Dobra Poland, jesteśmy umówieni ale muszę lecieć.

- Dobrze, pa USA

~ Goodbye Poland.

Rozłączył się. No czyli mam wszytko ustawione, oprócz tej ostatniej osoby w pokoju. Mam nadzieję że to nie będzie Rosja, nie mam ochoty na codzienne prywatne imprezy. Hiszpania też lepiej nie, nie chce mieć w pokoju codziennie nowej dziewczyny.

Co do Niemców, on jeszce by uszedł, pewnie zamknął by się w łazience

Albo ja go zamknę

I pracował we własnym zakresie.

Włochy też nie może być taki zły, jakoś go nie znam ale wiem że ma drugą pracę w tutejszej bogatszej restauracji, a tam jedzenie jets przepyszne więc przynajmniej by nam gotował.

Miejmy nadzieję że Rosja nie będzie z nami przymusowo chciał, bo lepiej mu się nie stawiać jakoś bardzo, zwłaszcza jak jest pijany.  Więc Niemcy w tym zestawieniu to niestety najlepsza opcja.

***

Była już godzina 18:34, a ja strasznie się nudziłem. Rodzeństwa jeszce nie było, i raczej nie będzie przez dłuższy czas. Pisał mi godzinę temu że spotkał jakąś odległą ciotkę i że przymusowo zaprosiła ich na kawę.

Z nudów przeglądałem mój telefon odkopując stare grupy na messengerze, gdy znalazłem jedną ciekawą grupę, o nazwie "Mistrze". Bardzo Basic nazwa jak na grupę dorosłych męszczyzn.

Były tam osoby z biura pracy między innymi Czechy, Finlandia, Słowacja i jeszce inne w moich oczach NPc.

Postanowiłem się rozerwać i skoczyć na głęboką wodę.

Polska do grupy "Mistrzowie"

Polska: chce ktoś wyskoczyć o 19:00 na miasto? ;)

Nie czekałem zbyt długo na odpowiedź, bo dużo moich znajomych nie ma życia poza telefonem.

Finlandia: odpadam, ale może następnym razem.

Czechy: Aj chciał bym ale nie mam czasu.

Białoruś: Akurat wyjechałem na pole.

Wpatrywałem się marnie na wszystkie ich wymówki, i odłożyłem telefon ekranem do góry poczym zjechałem z kanapy na podłogę. Po chwili z telefonu wydobył się dzwięk nowej wiadomości.

Niemcy: Mi się uda, widzimy się pod lokalną kawiarenką.

O żesz kurwa. Tego nie chciałem wiedzieć.

Literalnie jedyną osoba która stawiałem że nie wyjdzie bo będzie pracować, jest jedyną która może wyjść? Do tego nie mogę mu odmówić, bo jeszcze mnie udupi w pracy i w tedy nawet na takie coś nie znajdę czasu.

"No to co, gówno wstaje i się ogarniam" pomyślałem i wstałem z podłogi idąc do szafy żeby wybrać jakikolwiek strój na który przystało na wyjście z szefem.

Finalnie olałem sprawę i założyłem bluzkę z napisem "Metalica" i za duże spodenki do kolan z logiem Nike, pewnie jakaś podróbka z Amazon, czy Wish.

Gdy była już 18:49 mozolnym krokiem wszedłem do łazienki żeby uczesać moje bujne kłaki żeby wyglądać jakoś cywilnie, jedynie szybko umyłem zęby i poszedłem do altany by założyć moje już nie aż tak czyste jakieś markowe buty.
Szybkim krokiem wyszedłem na drugą stronę i zakluczyłem ostatecznie drzwi, modląc się po raz ostatni że jeszcze tutaj dzisiaj wróce.
_____________

Przepraszam że tak krótki rozdział nie całe 813 słów ale źle się czuje. Przepraszam też że tak późno.

Ale za to kolejny rozdział będzie trochę dłuższy ;))

Nie Wierzę W Miłość [GerPol] PORZUCONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz