Rozdział 3

3 1 0
                                    

Przebudziłam się o 8 nad ranem. Wolałam nie przekonywać się jak wyglądało nasze mieszkanie po wczorajszym wieczorze. Natomiast zdążyłam poczuć przeraźliwy ból, który przeszywał całą moją rękę. Wieczorem dostałam email informujący mnie o przebiegu moich zajęć przez następny semestr. Na uczelni powinnam być o godzinie 10 a nie zapowiadało się abym wstała z łóżka o własnych siłach. Zdrową ręką sięgnęłam po telefon z zamiarem zadzwonienia do Seleny i poproszenia o pomoc. Doskonale słyszałam dzwoniący telefon w pokoju obok.

- halo?- zapytała wciąż zaspanym głosem.

- Pomóż mi nie mogę się podnieść. - powiedziałam też zaspana jak i lekko zestresowana.

- Jak to? Co się stało?- usłyszałam w telefonie jak od razu się podniosła.

- No normalnie, pomożesz mi?

- Jasne już idę- po czym się rozłączyła.

Selena zawitała w moim pokoju praktycznie od razu, siadając na boku łóżka. 

- Co jest?

- Boli mnie ręka. Nie wiem co się dzieje, ale nie mogę się zaprzeć, żeby się podnieść.

- Boże aż taką krzywdę ci zrobił? Nie wierze jak go tylko zobaczę to dostanie taki opieprz, że się nie pozbiera.

- Co? - zapytałam od razu nie wiedząc o co chodzi. W tym samym momencie przypomniały mi się wydarzenia z ostatniego wieczoru. - Jezu kompletnie o tym zapomniałam - syknęłam ponownie czując ból.

- Mówiłam żebyś go nie prowokowała. - powiedziała cała w nerwach pomagając mi się podnieść do pozycji siedzącej.

- Jak ja nic nie zrobiłam, z resztą nie ważne co bym zrobiła to i tak nic nie usprawiedliwia go Do podnoszenia ręki na kobietę. - powiedziałam od razu - dzięki za pomoc.

- W porządku - odparła lekko się uśmiechając - Masz racje. Powiesz mi co między wami zaszło?

- Nic, powiedziałam mu, że mam uczulenie na tytoń i nie palę papierosów, więc postanowiłam wrócić do środka a wtedy Elliot złapał mnie za łokieć i nie chciał puścić. Więc go uderzyłam i wyszłam, od tamtej pory nie mogę ruszać prawą ręką.

- Matko Mery coś ty narobiła! - krzyknęła w moim kierunku po tym jak odpowiedziałam na jej pytanie - nawet nie wiesz w co się wkopałaś teraz.

- Właśnie wydaje mi się, że doskonale wiem. A z resztą co z tego. - prychnęłam- Gdybym go nie uderzyła nie wiem czy w ogóle miałabym jeszcze rękę. - odparłam wstając z łóżka. 

- Powinnaś pójść do lekarza. - odparła zmartwiona, też wstając.

- przejdzie mi, ale pójdę po zajęciach jeżeli nic się nie zmieni.

Sela jedynie pokręciła głową po czym westchnęła.

- Uważaj na niego. Nie chcesz się z nim wiązać. - wypaliła nagle, wychodząc z pokoju.

- Ale kto w ogóle powiedział, że ja chce się z nim wiązać? - zapytałam już zdenerwowana - Mam w dupie te jego zasrane wyścigi tak jak i całego jego. - odpowiedziałam. Nagle dotarło do mnie, że nie powinnam tego mówić widząc reakcje dziewczyny.

- Skąd wiesz? - zapytała.

- Słyszałam wczoraj nazwisko i postanowiłam wpisać je w wyszukiwarkę wiedząc, że od żadnego z was niczego się nie dowiem. - odparłam idąc w stronę łazienki - z resztą co to zmienia. Nie udało by wam się ukrywać tego przede mną przez wszystkie lata studiów. 

- Nie mów mu, że wiesz. dla własnego dobra.

- Zrobię co będę uważała za słuszne. A teraz idę się ogarniać, niedługo zaczynam zajęcia.

we were the sameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz