ROZDZIAŁ 20

30 1 0
                                    

ASHER

Jeśli myślałem, że łatwo będzie zapomnieć to się myliłem. Cały czas prześladuje mnie widok tego pustego spojrzenia Scarlett, a słowa, które powiedziałem odbijają się w mojej głowie niczym echo. Zaczynam podejrzewać, że wariuję i gdyby nie praca to pewnie tak by się skończyło. Żałuję w życiu kilku rzeczy, ale to jest pierwsza na mojej liście. Gdy kolejny raz nie trafiam w piłkę, przerywam zajęcia i proszę o ich skrócenie. Jeszcze nigdy tego nie zrobiłem, więc zdziwienie moich młodych uczniów jest wielkie. Nie pytają jednak o nic i starają się usunąć mi z drogi. Zastanawiam się, czy wyglądam, aż tak strasznie, ale rano jedyne, co mogło zdradzać, że coś jest nie tak to wory pod oczami. Nie spałem praktycznie całą noc i walczyłem z pokusą wysłania jakiejkolwiek wiadomości. Jednak sam wyraźnie zaznaczyłem granicę i teraz nie mogłem jej przekroczyć.

Wypadam z kortu, gdy ostatnia osoba wchodzi do szatni. Myślałem, że codzienność zadziała leczniczo, ale dziś chyba po prostu nie jest mój dzień. Wsiadam od razu do auta, ale nie zdążę go chociażby odpalić, bo dzwonek mojego telefonu rozbrzmiewa. Przez chwilę mam głupią nadzieję, że to Scarlett, ale wyświetlające się zdjęcie ojca ją rozwiewa.

- Halo. – pytam, a raczej stwierdzam.

- Odwołałeś zajęcia. Coś nie tak? – słyszę, że jest zaniepokojony, co wywołuje we mnie niepotrzebny gniew. Frustracja i brak snu daje o sobie znać.

- Nie mogę raz zrobić sobie wolnego? Od razu coś musi być nie tak?! – unoszę się, ale zaraz zdaję sobie sprawę, że wyładowuję na ojcu swoje silne emocje. Na ojcu, który po prostu się o mnie martwi. Takim zachowaniem na pewno nie zmniejszę jego podejrzeń. Cisza po drugiej stronie jest zbyt wymowna. – Przepraszam. – wzdycham – Ja… nie czuję się najlepiej. Nie powinien się złościć. Chyba potrzebuję trochę wolnego.

- Nie przejmuj się. Przełożymy zajęcia, a teraz wróć do domu i odpocznij. – w jego głosie nie słychać złości, tylko zrozumienie. Taka już dola rodziców, nigdy nie wiesz, czym zaskoczą cię twoje dzieci, z czym przyjdzie ci się zmierzyć. – A jeśli będziesz potrzebował pogadać, to wystarczy jeden telefon i jestem w domu.

- Dziękuję, tato. – mówię.

Wyciszam emocje, bo jazda pod ich wpływem nikomu nie wychodzi na dobre. Po godzinie drogi zajeżdżam pod blok i kieruję się na dobrze mi znaną klatkę, by po chwili zobaczyć w drzwiach swojego najlepszego kumpla. Lucas wskazał tylko ręką wnętrze domu, gdzie od razu podążyłem.

- Wiele razy mnie zaskakiwałeś, ale naprawdę nie spodziewałem się wizyty w środku tygodnia, zwłaszcza, że mieliśmy się spotkać za kilka dni na turnieju. – mówi szatyn.

-Potrzebuję się odmóżdżyć. – ruszam do lodówki i wyciągam puszkę Coca-Coli.

- Podłączam konsolę. – odpowiada Lucas i już majstruje przy telewizorze.

– Jak źle jest? – pyta jeszcze.

- Tragicznie na 10. – biorę łyka chłodnego napoju i rzucam się na kanapę.

- Dziewczyna? – zagaja.

- Mhm. – burczę i przejmuję pada, którego mi podaje.

– To co zwykle? – pyta wskazuje plastikowe opakowanie.

- To, co zwykle. – potwierdzam i zaczynamy grę.

                                                ________________


Po co najmniej 15 rundach mam dość. W trakcie gry w skrócie opowiadam Lucowi, co się stało i jako osoba mało empatyczna potrafi nieźle poprawić mi humor, tak, że po 4 godzinach i z brzuchem pełnym od pizzy, wracam do siebie.

W takich chwilach podwójnie doceniam, że mam przyjaciela. Kogoś do kogo mogę się zwrócić w każdej chwili. Parkuję przed domem, gdzie gdy tylko wychodzę z auta atakuje mnie mój labrador. Nie mogę przejść obojętnie, gdy kładzie mi pod nogi jakiś patyk i robię szybką serię rzutów. Po kilku minutach pies już dyszy, a ja mogę ze spokojem wejść do środka.

Kieruję się  do miejsca, gdzie na pewno spotkam ojca. Nie mylę się, gdy widzę go szperającego w lodówce. Niebieskie światło pada na jego twarz. Normalnie bym się zaśmiał, ale kto jak kto Richard trzyma formę. Jako właściciel ośrodka sportowego jest twarzą tej firmy, ale nie ukrywam, że główną przyczyną jest rodzinny bzik na punkcie tenisa ziemnego.

- Chcesz szarlotki? – to jest pierwsze o co pyta.

- Nie. – mówię rozbawiony, gdy wydycha powietrze z ulgą.

- To dobrze, bo został ostatni kawałek i miałem na niego ochotę. – szybko wyciąga ciasto i stawia na blacie.
Znając jego zamiłowanie do wszelkich słodkości to miło, że zapytał, zanim zjadł.

- Odpocząłeś? – pyta z pełną buzią.

- Tak.

- Nie, tak. Od kiedy ty taki małomówny. – wskazuje na mnie łyżką, a ja muszę przyznać, że wygląda zabawnie.

- To był ciężki dzień. – przyznaję – A jak u ciebie?

- Jak zwykle. Will znowu pokłócił się z Patricią, więc przez pół dnia kombinowałem, jak wstawić ścianę na środku recepcji. Muszę chyba wysłać ich na urlop, bo inaczej niedługo sam będę go potrzebował. -westchnął – Na pewno wszystko gra? – dopytuje.

- Jest lepiej niż rano. – mówię tylko i unikam jego spojrzenia. Zaglądam bez sensu do półek. Odsuwam szuflady udając, że czegoś szukam podczas, gdy dobrze wiem gdzie wszystko leży. Nagle moje spojrzenie przykuwa czarne pudełko. Na karteczce widnieje moje imię, biorę je do ręki i ważę w dłoni.

- Co to? – pytam, a pismo wydaje mi się znajome.

- Znalazłem rano przed drzwiami. Do ciebie. – mówi.

Wtedy nagle mnie oświeca i mało nie rozrywam opakowania na miejscu.

- Dlaczego nie mówiłeś? – pytam wlapiając spojrzenie w czarny prostokąt.

- Byłeś taki przygnębiony cały dzień, więc nie chciałem ci zawracać głowy.- bełkocze, bo właśnie je kolejny kawałek ciasta.

- To..nie ważne. Dobranoc. Jutro będę w pracy. Kupię ci szarlotkę, jak będę wracał. – żegnam się szybko i idę do pokoju, bo jedyne o czym potrafię teraz myśleć to przedmiot w moich rękach.

Siadam na łóżku i otwieram pudełko. Moim oczom ukazuje się list i dwa notesy. Jeden czarny, jak opakowanie, a drugi błyszczący. Wystaje z nich dużo kolorowych znaczników. Po chwili decyduję się zacząć od listu. Serce bije mi tak głośno, że czuję je w głowie. Rozwijam kartkę, która cała pokryta jest równym pismem. Pismem Scarlett.

Drogi Asherze,

Pewnie zastanawia Cię co to właściwie jest. Też byłabym zbita z tropu, dlatego już na wstępie chciałabym Ci powiedzieć, że bardzo przepraszam. Przepraszam, że nic nie powiedziałam. Przepraszam, że unikałam Cię cały dzień. Przepraszam, że Cię nie zatrzymałam. Przepraszam, że nie zdążyłam powiedzieć Ci, że też Cię kocham.

Te dwa słowa wydają się niczym w porównaniu z całym światem, ale to właśnie te dwa słowa mają wielką moc. Chciałam, żebyś wiedział nawet jeśli nie wrócimy do tego, co było, że jesteś dla mnie ważny i ja...Kocham Cię. Bałam się. Cały czas żyłam w strachu z przeszłością na karku. Teraz jestem gotowa, przynajmniej po części i czuję, że jestem Ci winna prawdę po wszystkim, co dla mnie zrobiłeś. Być może nie jesteś tego świadomy, ale tamtego dnia, gdy zaproponowałeś, że razem ze mną zrobisz te wszystkie rzeczy, pomogłeś mi postawić pierwszy krok. Gdy tamtego dnia wpadłam na listę, pomyślałam, że będzie to idealne pożegnanie z przeszłością. Wiedziałam jednak, że sama tego nie osiągnę.

O tym, że nie była to zwykła wakacyjna lista raczej nie muszę Cię przekonywać. Znalazłam ją w moim starym pamiętniku. To ten cekinowy. Zanim zaczniesz się śmiać z błędów ortograficznych uprzedzam, że byłam mała. Od zawsze robiłam listy rzeczy do zrobienia w nadchodzącym roku i to był akurat rok śmierci mojej mamy. Mój świat runął i przez długi czas byłam zamknięta w sobie. Porzuciłam moje małe cele. Pisanie było jedyną formą szczerości przed samą sobą. Bałam się, że nie dam rady opowiedzieć tego wszystkiego i przeżyć jeszcze raz, dlatego wybrałam to co pomagało mi od zawsze. Chcę, żebyś poznał moją historię od początku oraz  zobaczył, jak dużo zmieniłeś w moim życiu. Drugi notes zatem, jak możesz podejrzewać jest z tego roku. Z niezapomnianych wakacji. Jeśli byłaby to książka to zapewne zatytułowałabym ją „Spełnione marzenia”, bo dzięki tobie one naprawdę się ziściły. Nie tylko te zapisane na kartce, ale też te, których nie byłam świadoma. 
Mam nadzieję, że gdy to przeczytasz będziesz przynajmniej trochę mniej zły i spotkamy się. Chciałabym ten ostatni raz pożegnać się tak, jak należy.

Kocham Cię, Twoja Czekoladka.


(Nie)Spełnione marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz