Słowa: 1869
Wycelowana broń prosto w klatkę piersiową
Felixa, przyprawiała go o dreszcze, te nieprzyjemne dreszcze, tak zwane strachu.Kilka godzin wcześniej
Miałem już wszystko obmyślone, wejść, wziąć, wyjść. To był cały mój plan.
Na biurku leżały schematy oraz architektura budynku, każde wejście, wyjście, wszystkie schowki, każda droga.Przetwarzałem i obmyślałem ten plan od tygodnia, co może pójść nie tak?
Na każdą okazje, każdy napad, miałem nowy strój. To była właśnie moja zasada, jedna z niewielu.
Odciąłem metki od świeżo, wczoraj kupionych ubrań i wsunąłem je na siebie.
Przejrzałem się w lustrze, sprawdzając czy strój nie ma zagniotek. Tak, wiem jako oszust i złodziej nie powinienem się tym przejmować, ale to była moja kolejna zasada. Zawsze musiałem wyglądać elegancko i schludnie.Biała koszula z falbanami na rękawach idealnie wpadała do czarnych garniturowych, nieco szerszych spodni. Blond włosy zaczesane do tyłu eksponowały moją szyje.
Użyłem perfum i założyłem pasek, w który wcisnąłem dwa noże i jeden pistolet.
Gdy wybiła 23.20 wyszedłem z domu i uwaga nie! Nie miałem sportowego samochodu, ani innego środku transportu. Udałem się więc na przystanek i na szczęście było już ciemno i późno, więc niewiele ludzi było na ulicach za co dziękowałem, bo chłopak z wielką czarną torbą jak na trupa przewieszoną przez ramię raczej nie wygląda przyjaźnie.
Wsiadłem do świecącego pustkami autobusu i zająłem miejsce. Po wielu przesiadkach wreszcie dotarłem do celu, bank. Dokładnie to jest napad na bank.
Wszedłem przez główne wejście i rozejrzałem się, z tego co było mi wiadomo z moich wcześniejszych zaobserwowań w budynku powinien być tylko jeden pajac, plus ochroniarz w budzie.
-Dzień dobry, w czym mogę służyć o tak późnej porze?
-Otwórz mi wszystkie sejfy. -Nakazałem niskim tonem.
-Ymm ja.. ja nie mogę tego zrobić -Wyjąkał.Przygłup.
Wyjąłem nóż i zamachnąłem się, w następnej chwili ostrze już przecinało powietrze lecąc ku mężczyźnie.
Jestem zajebistym nożownikiem jeśli ktoś by pytał i nigdy nie chybię. Dlatego teraz gdy ostrze wylądowało głęboko wbite w ścianę tuż obok głowy pracownika banku, było to zaplanowane.
-Następnym razem to -Wskazałem tutaj na drugi nóż. -wyląduje pomiędzy twoimi oczami. Dlatego powtórzę, otwórz te cholerne skarbce!
-J~już...Brązowowłosy wyklikał coś w komputerze i wskazał drogę.
-Wiem gdzie iść, głupi nie jestem w przeciwieństwie do ciebie. -Prychnąłem.Chwyciłem chłopaka, tak na oko 23 latka za ramię, przy czym usłyszałem syk, i pokierowałem się zapamiętaną trasą.
Gdy zgarnąłem wystarczająco pieniędzy, wróciliśmy do głównego holu, ten wyrwał się i podbiegł do biurka.
-Soobin, zapamiętaj to imię na długo bo w więzieniu będziesz je wyklinał.Jego głos drżał, co było naprawdę śmieszne biorąc pod uwagę słowa, które wypowiedział.
W ręku trzymał czarnego pilota, na którym widniał wielki czerwony przycisk. Jego palec nieustannie zbliżał się do czerwonej kropki. Zza kabury wyjąłem pistolet i wycelowałem mu pomiędzy oczy.
Nikt nie musiał wiedzieć, że kompletnie nie umiałem się nim posługiwać, a w dodatku nigdy nie strzeliłem z broni, nawet nie wiem jak. Dlatego gdy wydobył się huk, a mężczyzna zachwiał się i upadł na posadzkę mocno krwawiąc z głowy, przestraszyłem się i wydałem dosyć niemęski pisk.
CZYTASZ
One shots /Hyunlix/
General FictionEveryone needs a thread of intimacy, sex and brutality, right?