PROLOG

156 11 1
                                    

  3 lata wcześniej

  Obudziłam się równo o dziesiątej przez moją matkę. Nie wierzyła mi, że ustawiłam sobie budzik na tą godzinę, więc dla pewności wparowała mi do pokoju. Prawda była taka, że nie ustawiłam żadnego budzika, bo mam gdzieś te głupie spotkania w firmie prawniczej mojej rodzicielki. Nie chcę zostać żadnym prawnikiem, ale oczywiście rodzice narzucają na mnie tak cholerną presję. Jest ostatni tydzień sierpnia a ja już się uczę czegoś co będzie dopiero we wrześniu. No ale przecież trzeba zrobić wspaniałe wrażenie w nowej szkole.
  Oczywiście ludzie których nazywam "rodzicami" wybrali najlepsze liceum w całym mieście. The Bay School of San Francisco. Nikt nigdy nie pytał mnie o zdanie. A ja chciałabym zostać modelką...
  Z transu wybudził mnie krzyk matki:
-Delia! Mówię do ciebie! Masz godzinę do wyjścia!

I trzask drzwiami. Normalka. Całe szczęście, że ojciec tutaj nie wszedł. Już z rana miałabym kilka siniaków. Bicie pasem, pięściami, rzucanie krzywdzących słów, było codziennością. Powiedzmy że nawet rutyną. Mam dopiero 15 lat...

******
-Delia!

Mam cię w dupie, mamo.

-Delia!! Zatrzymaj się!

No i mam już przejebane, ojciec się bardzo wkurzył. W sumie jak zawsze.

-Co?!

-Nie tym tonem, gówniaro! Co to było za zachowanie?!

No tak. Chodzi o te spotkanie. Wściekli się za to, że nie odezwałam się ani słowem i nie wygłosiłam przemowy, którą miałam przygotowaną przez rodziców. No to będzie jazda.

-Słyszysz?!

Moją najszczerszą reakcją na to, było pokazaniem środkowego palca. Wiedziałam, że popełniłam błąd, ale nie mogę im się aż tak dawać.
I tak miałoby mnie to spotkać więc...

-Adeline, podaj mi pas z szafy.

A ona gdyby nigdy nic to zrobiła. Jak można być tak okrutnymi ludźmi, aby bić własne dziecko?!

Ojciec podszedł do mnie w trzech krokach i widziałam sekundowe zdziwienie na jego twarzy. Zawsze starałam się uciekać, ale nie tym razem. Nie uciekłam.
  A potem jedno uderzenie w plecy, potem drugie w brzuch i kolejne w plecy.

******

-Po godzinie było już po wszystkim, wstałam za trzecim razem, ale dałam radę. - uśmiechnęłam się krzywo do Aarona.


  Aaron Frey był moim chłopakiem od roku. Jest ode mnie o dwa lata starszy, a mimo tego jest tak łagodny, tak spokojny i kochany. Chłopak przyjaźni się z moim bratem od małego. Dlatego bałam się jego reakcji, ale o dziwo bardzo się ucieszył, bo wiedział że Aaron mnie nie skrzywdzi. Mylił się. Każdy się mylił...

-Boże mysza, musimy coś z tym zrobić.

-Nie, za trzy lata się wyprowadzę do Mateo i będzie dobrze. Już ich wtedy nie spotkam. Ważne, że mam ciebie.- złapałam go za rękę.

Może mi się zdawało, ale w jego spojrzeniu coś się zmieniło. Z troski, zamieniło się na strach?

-Coś się stało?

-Delia... Muszę ci to w końcu powiedzieć.

Ojoj...

-Wiesz że bardzo cię kocham, prawda?- pokiwałam głową.- Ale twój brat mnie potrzebuje. Robi jakąś firmę, muszę mu pomóc...

O matko

-Delia, ja.. ja przepraszam. Wiem, że mnie potrzebujesz, ale..

-Ale co?

-To jest bardzo ważne, będę co dziennie dzwonić obiecuje, mysza..

-Kiedy wylatujesz ?- mój głos się tak strasznie załamał na końcu, że aż w tych zielonych oczach chłopaka, widziałam po prostu ból.

-Dzisiaj..

I właśnie jedno słowo wystarczyło, żeby wszystkie łzy które próbowałam wstrzymać, wypłynęły z oczu jak wodospad.

-Delia, proszę cię, nie płacz.- jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i znów poczułam ten zapach bezpieczeństwa.

I tak o to straciłam moją jedyną chęć do życia..

Jestem tu (CHWILOWO ZATRZYMANE!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz