Delia
26.08.2019
Czułam pustkę. Tak, cholernie pusta się czułam. Chciałam płakać, lecz nie mogłam, gdyż wypłakałam każdą możliwą łzę. Chciałam krzyczeć, ale nie zrobiłam tego, byłam cicha. Chciałam podbiec, błagać go, aby nie wyjeżdżał, ponieważ wiedziałam, jak ciężko mi bez niego będzie. Mimo tego, stałam. Nie ruszyłam się o krok, zrobiłam to dopiero wtedy, gdy zorientowałam się, że zbyt długo stoję na tym jebanym lotnisku. Że on jest już w samolocie, który zmierza do Madrytu, a ja nadal znajduję się w San Francisco.
~Twoja Delia
27.08.2019
Gniłam. Czułam to. Czułam jak moje dotychczasowe uczucia, wyparowały. Tak po prostu. Do wczorajszego południa, potrafiłam śmiać się razem z nim z błahych rzeczy. Okazywał mi wsparcie w każdej możliwej okazji. Czułam się bezpieczna, a teraz? Teraz czuję się goła i bezbronna. Nie mam swojego pancerza, który budowałam codziennie. Odszedł wraz z nim. Bo to on był tym pancerzem. Wiedziałam, że każdą przeszkodę pokonam, bo mam dla kogo to zrobić. Nawet powrót do szarej rzeczywistości, nie był aż taki zły, gdy wystarczyło dostać od niego nową wiadomość. Bo tylko on się liczył.
~Twoja Delia
02.09.2019
Urodziny spędziłam - jak inne dni - w łóżku. Nie widziałam sensu, aby wstawać. Bo po co? Nie mam na nic ochoty.
~Delia
04.09.2019
Mylił się. Każdy się mylił...
~D
*****
- Co gotujecie? - zapytałam, gdy zeszłam na dół. - A przynajmniej, co próbujecie ugotować? - bardziej stwierdziłam.
- No... - rudowłosy podrapał się po głowie. - Chcieliśmy zrobić spaghetti...
- I co mogliście w tym zepsuć? Przecież to jest proste danie - prychnęłam.
- No nie wiem... Makaron jest jakoś dziwnie twardy i bez żadnego smaki, a sos jest w chuj przesolony.
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Jakim trzeba być idiotą, aby to spieprzyć?! Wystarczy być Patem albo Mateo.
- A miał wyjść taki pyszny obiad - rozmarzył się mój brat.
- Może da się to jakoś naprawić? - nałożyłam trochę makaronu z sosem na talerz, po czym wszystko wymierzałam. Nawinęłam porcję na widelec i wsunęłam pomiędzy wargi. Myślałam, że zwymiotuje. To co mówili o jedzeniu - takie było. Sos za słony, o wiele za słony, przez co nie czuć nic innego jak tylko sól, a makaron nie był nawet al dente. Pod zębami miałam wrażenie, jakbym jadła taki prosto z opakowania. - Nie, nie da się.
- To przez rudego! - krzyknął Mat.
- Czemu przeze mnie?!
- Bo ty znalazłeś ten jebany przepis!
- Ale ty go robiłeś! - odpowiedział Patrick.
Stałam i przyglądałam się tej wymianie zdań. Usiadłam na krześle, które stało przy blacie. Sięgnęłam do kieszeni po telefon, w celu znalezienia przepisu, bo miałam gdzieś sprawdzony w galerii.
- Weź ty się ogarnij! - wydarł się Pat.
- Oboje się ogarnijcie! - teraz ja krzyknęłam. Miałam już dość tej durnej "kłótni" o zwykłe, nieudane spaghetti. - Zrobię od nowa, okej? Po problemie już? Mam dobry przepis, więc zrobię.
Mój brat coś burknął pod nosem, a następnie wyszedł z kuchni, drugi, zaś podziękował mi i również opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samą. W końcu spokój.
W szafce znalazłam drugi makaron, który wsadziłam do wrzącej się wody. Następnie z lodówki wyciągnęłam passatę pomidorową, ser, mięso i koncentrat. Mięso podsmażyłam na patelni i dodałam potrzebne składniki, połączyłam z sosem.
Gdy wszystko było gotowe, napisałam na naszej grupie. Jasmine podobno śpi, Kate zjadła późne śniadanie i nie jest jak na razie głodna, Mateo razem z Patrickiem poszli się przejść - nawet nie wiem kiedy wyszli, Charliemu nie chce się schodzić.
- Ale ślicznie pachnie - zauważył Aaron, który jako pierwszy zszedł do kuchni.
- Nałożyć ci? - zapytałam.
Nie czekając na jego odpowiedź, sięgnęłam po makaron, nakładając go na talerz. Czułam na sobie jego spojrzenie. Dokładnie mi się przyglądał, każdy ruch ręką, przekręcenie głową. Aaron jakby ocknął się i nagle ruszył w moją stronę.
- Daj, umiem sam - chwycił trzymaną przeze mnie chochelkę do sosu i sam dokończył czynność. Przez ułamek sekundy nasze dłonie styknęły się. Poczułam jego palce. Przeszedł mnie przyjemny prąd, którego nie potrafiłam opisać. Na ustach chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Bawiła go moja reakcja. Skubany...
Nałożyłam również swoją porcję i na miękkich nogach usiadłam na przeciwko czarnowłosego. Sięgnęłam po telefon, który leżał na blacie kuchennym. Zaczęłam przeglądać social media, gdy naszła mnie pewna myśl.
- Ej? - zaczęłam, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Co?
- Kto to był? Ten typ z zeszłej nocy?
Aaron zupełnie się tego nie spodziewał. A chociażby nie teraz.
- Mówiliśmy ci, abyś się tym nie przejmowała. To nikt ważny, Delia
- A może u niego Mateo pożyczył pieniędzy, co? - zapytałam, bo w sumie miałoby to sens.
- Co? Nie, nie. Naprawdę się nie przejmuj, okej? - spojrzał na mnie, gdy odkładał pusty talerz do zmywarki. - Przysięgam, że to nikt ważny.
- Mhm.
Mój homor, który jeszcze chwilę temu miałam, nagle się ulotnił. Strasznie bałam się o własnego brata. Ma dług u jakiegoś bandziora, no kurwa.
- Hej, posłuchaj - chłopak usiadł obok mnie i chwycił mnie za ręce. Spojrzałam na niego, bo wiedziałam, że tego oczekiwał. - Udało nam się oddać im resztę pieniędzy. Już nic nikomu nie grozi, wiesz? - zapewnił mnie. Gdy patrzę w jego oczy, w zielone jak łąka tęczówki, wszystko jakby znika. Wszystko nabiera sensu. - Nie zamartwiaj się już tym, proszę cię.
- No okej, nie będę - uśmiechnęłam się, aby to potwierdzić.
- Jeszcze jedno, Del - zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
Usłyszeliśmy głośny trzask drzwiami, po czym w kuchni dostrzegliśmy Pata i Mateo:- Zróbmy dzisiaj ognisko.
°~°~°~°~°~
Hejjjj!Po raz kolejny krótki rozdział, ale totalnie nie mogłam wziąć się za pisanie. Nie siedzi mi również tem rozdział, dlatego wolałam szybciej skończyć niż marnować mój kolejny pomysł na ciąg dalszy.
Tak czy siak dajcie znać co sądzicie!
Kolejny jutro lub w niedzielę!
Do zobaczenia miśkiiii <3
(rozdział nie sprawdzony)
CZYTASZ
Jestem tu (CHWILOWO ZATRZYMANE!)
Romansa18 letnia Delia Lame tuż po swoich urodzinach wyprowadza się do swojego brata, mieszkającego w Madrycie. Dziewczyna nienawidzi swoich rodziców przez presję, którą jej narzucali od dziecka. W końcu miała przejąć firmę matki tylko, że Delia tego nie c...