ROZDZIAŁ 1

113 9 3
                                    

Teraźniejszość

Delia

  Dzisiaj miało się wszystko skończyć. Wczoraj miałam 18-ste urodziny, więc już za dwie godziny miałam samolot do Madrytu. Mój brat też miał ciężkie dzieciństwo, ale nie aż takie jak moje. Jednak po skończeniu szkoły i pełnoletności wyjechał właśnie do Hiszpanii.
  Moi rodzice nic o tym nie wiedzą. Gdy Mateo się wyprowadził, mama nawet kilka razy płakała. U niego bardziej chodziło, aby wychować go na porządnego faceta i nie nakładali na niego takiej presji jak na mnie. Dlatego boję się trochę ich reakcji.
  Walizkę spakowałam już trzy dni temu, aby nie wzbudzać podejrzeń. Wzięłam  najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mogłam wziąć wszystkiego, ale miałam oszczędności za które mogłabym kupić coś czego nie zabrałam ze sobą.

  Mateo wiedział, że przylecę do niego, ale nie zdawał sobie sprawy co tu się działo.
Wiedziałam, że mój brat mieszkał z piątką swoich przyjaciół. Totalnie nie wiem o nich nic, no ale chociaż w końcu poznam kogoś nowego.
  Jest teraz ósma, rodziców nie ma. Zrobiłam szybki skin care, ubrałam się w zwykłe szare dresy i l bluzę tego samego koloru, uczesałam moje blond, długie włosy w wysokiego kucyka i byłam już gotowa. Zostawiłam byle jaką kartkę dla rodziców i musiałam już wychodzić, ponieważ została mi godzina do wylotu a musiałam znaleźć jeszcze jakaś taksówkę.

  Gdy znalazłam się już na lotnisku, w końcu poczułam że żyję. Że jestem wolna. No i po 4 latach w końcu zobaczę Mateo, ale nie mam zamiaru opowiadać mu co się u mnie działo. Znam go i wiem, że potem by się obwiniał.
  Lot zaoferował mi właśnie on. Powiedział, że przecież jestem jego siostrą i przez to że rzadko się ze mną widywał, ma wręcz obowiązek żeby kupić bilet.
  To był mój pierwszy lot i powinnam czuć jakiś strach lub niepokój, ale tak nie było. Nie bałam się. Fakt, że w końcu jestem wolna przyćmiewał nawet lęk.

  Tak naprawdę to nic mnie nie trzymało w San Francisco. Szczerych przyjaciół nie miałam, kochających mnie rodziców też nie. Kiedyś miałam chłopaka, miał czarne włosy jak noc, zielone oczy jak trawa na łące, piękną, zarysowaną szczękę.
Mimo że tydzień temu minęły 3 lata odkąd mnie tutaj zostawił, to i tak o nim myślałam. Sprawdzałam jego Facebooka i Instagrama prawie codziennie, ale nic mu nie polubiałam. Wszystkie jego fotki na insta były cudowne. Ciało miał jeszcze bardziej umięśnione niż te 3 lata wcześniej. Jedyne co mu polubiłam, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać to jego status na tej pierwszej aplikacji.
Zajęty. Bolało i nadal boli. Nie wiem gdzie teraz on jest, ale skoro ułożył sobie życie to mam nadzieję, że już go nie spotkam.

  I z takimi przemyśleniami weszłam do samolotu i prawie od razu zasnęłam.

******

  Obudziłam się gdzieś około godziny przed lądowaniem. Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu to spojrzałam za okno. Wow... Jakie widoki.
 
  Zerknęłam na telefon i było źle. Miałam kilka nieodebranych telefonów od matki i dwa od ojca, ale chyba już nic mi nie zrobią prawda? Jestem setki tysiący kilometrów od domu.

  Gdy samolot prawie wylądował była prawie 22. Zadzwoniłam do brata, bo to on miał mnie odebrać. Miał się zjawić do dwudziestu minut.
  Wysiadając z samolotu dostrzegłam właśnie Mateo. Opierał się o maskę czerwonego BMW. Skubany. Ciągnąc za sobą walizkę, zaczęłam biec w stronę mojego starszego brata.

-Mateo!!

  Zauważył mnie od razu i na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech, który jak zawsze zarażał innych.

-Delia!

Odbił się od maski i również zaczął biec. Gdy już przemierzyliśmy dzielącą nas odległość wpadliśmy sobie w ramiona. Poczułam ten żelazny uścisk i ten specyficzny zapach perfum cynamonowych. Po sekundzie Mateo podniósł i obkręcił mnie wokół własnej osi. Kiedyś często tak robił, lubiłam to.

Jestem tu (CHWILOWO ZATRZYMANE!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz