Delia
Impreza trwała dalej. Alkohol sam wlewał się do gardeł, a piosenki aż same zapraszały na parkiet. Cała nasza szóstka była już dość mocno podpita, ale ja, mój brat i Aaron zaliczaliśmy się do osób, które były bardziej trzeźwe niż schlane.
Robiłam setki zdjęć z nieznajomymi ludźmi i rozmawiałam z nimi, tańczyłam. Było świetnie, ale pod koniec imprezy zaniepokoiła mnie dzwoniąca bez przerwy komórka. Nieustające wibracje czułam nawet przez malutką torebkę. To mogli być moi rodzice, od których jeszcze ani razu nie odebrałam telefonu. Ale czy by aż tak się do mnie dobijali?
Rozejrzałam się dookoła. Obok schodów na górę, stał Aaron i mój brat, którzy bacznie mi się przyglądali. Te cholerne zielone tęczówki...
Machnęłam ręką na wyjściowe drzwi dając im do zrozumienia, że mam zamiar udać się na zewnątrz. Obaj zmarszczyli brwi, a czarnowłosy odbił się od ściany, chcąc za mną iść, ale ja już zdążyłam wyjść. Na dworzu nie było nikogo. Lampki ogrodowe oświetlały chodniczek prowadzący do willi, a dość silny wiatr dmuchał w biedne kwiatki, które jeszcze nie zwiędły. Było już późno i zimno, nawet kilkanaście warstw tiulu nie dawały ciepła, odkryte ramiona pokryły się gęsią skórką. Szybko wyciągnęłam telefon, aby nie zmarznąć bardziej. Na wyświetlaczu wyświetliło mi się 13 nieodebranych połączeń od.. Duke'a.
To właśnie on zrobił mi tą Margaritę kilka lat temu, ale raczej nie mieliśmy już kontaktu.
Podskoczyłam w miejscu gdy zza moich pleców usłyszałam dobrze mi znany głos.-Delia? Coś się stało?
-No chyba nie...-obrociłam się do Aarona.
-Chyba?-zapytał.
Pokazałam mu połączenia od dawnego przyjaciela. Skoro już tutaj przyszedł, warto było skorzystać, bo ta sytuacja serio mnie zaniepokoiła.
Teoretycznie to nie ma w tym nic złego, miał przecież mój numer, ale po dwóch latach tak nagle do mnie wydzwaniał?
Po wyjeździe Aarona to właśnie Duke był przy mnie. Starał się mi pomóc, ale po roku wyjechał tak samo jak jego przyjaciel. Obaj mnie zostawili. Mój chłopak, którego szczerze kochałam oraz przyjaciel.-Duke?-zwrócił się do mnie ewidentnie zdziwiony.
-Nie wiem właśnie. Daj, oddzwonię.-chłopak podał mi telefon, a następne wybrałam numer.
-Delia! W końcu! Ile można dzwonić?-odebrał dosłownie po sekundzie.-Co tam u ciebie? Wszystko okej?-on też wiedział o moich problemach z rodzicami.
-Ee.. Jest okej? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.-Czy coś się stało, Duke?
-Nie, a czemu? Nie mogę zadzwonić do mojej starej kumpeli?
-Ale wiesz, że przez dwa lata nie odzywałeś się do mnie? Nie mieliśmy kontaktu, więc...
-Więc mam zamiar go odnowić, Del. Nie miałem jak się z tobą skontaktować, ale teraz mogę i chcę. - przerwał mi, a podsłuchujący mnie Aaron bardzo się zdziwił. Nie wiedział o niczym co się działo rok po jego wyjeździe oraz co łączyło mnie i chłopaka.
-To fajnie Duke, brakowało mi ciebie, ale możemy pogadać troszkę później? Mam teraz swoją imprezkę urodzinową...
-Co?! O kurde.... To ja siedzę w Nowym Jorku a ty imprezujesz? I to beze mnie?! - oburzył się.
-W Nowym Jorku? O wow, ale cię wywiało. - zaśmiałam się.
Trzymając nadal telefon przy uchu, wyszłam przed bramę zostawiając w tyle czarnowłosego chłopaka. Prawa ręka luźno opadała wzdłuż ciała, a jasno świecące gwiazdy zachęcały do patrzenia.
Chciałabym go zobaczyć. Jestem mu wdzięczna za jego obecność, dzięki której całkiem się nie załamałam. Złamało mi się serce gdy wyjeżdżał. Powiedział mi o tym tak samo jak Aaron, ale nauczyłam się z tym bólem żyć. Ludzie przychodzą i odchodzą, tak już jest. Duke był już wtedy dorosły. Nie mógł spędzać każdej chwili z załamaną nastolatką. Musiał cieszyć się młodym życiem. Należało mu się to oraz wszystko co najlepsze.
CZYTASZ
Jestem tu (CHWILOWO ZATRZYMANE!)
Romance18 letnia Delia Lame tuż po swoich urodzinach wyprowadza się do swojego brata, mieszkającego w Madrycie. Dziewczyna nienawidzi swoich rodziców przez presję, którą jej narzucali od dziecka. W końcu miała przejąć firmę matki tylko, że Delia tego nie c...