Rozdział 4.

273 11 0
                                    

Gdzieś w połowie lekcji, poszłam do toalety. Gdy załatwiłam potrzebę i wyszłam z kabiny zobaczyłam Jasona.
Widziałam go pare razy, ale nic więcej. Raczej nie zbliżałam się do chłopaków, a nawet gdybym chciała, bracia szybko wybiliby mi ten pomysł z głowy.
Dlatego tym bardziej byłam zaskoczona, gdy zaczął się do mnie zbliżać z niezbyt przyjazną miną.
- Czego chcesz? - zapytałam drżącym głosem.
- Zemsty - odpowiedział głosem, od którego przeszły mnie ciarki.
- Ale co ja ci zrobiłam?
- Ty nic, ale twoi bracia już tak.
Mówiąc to podszedł do mnie i popchnął spowrotem w stronę kabiny. Gdy byliśmy w środku zamknął za nami drzwi i zaczał zrywać ze mnie ubrania.
Krzyczałam i błagałam, aby przestał, ale nie słuchał. Zaczął od koszuli, potem spódnicy. Wiedziałam, że uczucia dotyku jego dłoni nie zapomnę przez bardzo długi czas. To uczucie wypalało mnie od środka. Uczucie beznadziejności i obrzydzenia, obrzydzenia do samej siebie, do swojego ciała...
Myślałam, że to koniec, że zaraz mnie zostawi i wyjdzie. Jednak, gdy zabrał ze mnie swoje dłonie, usłyszałam dźwięk rozpinanego paska u spodni, znowu zaczęłam krzyczeć. Jason zasłonił mi usta ręką. A gdy myślałam, że nic nie jestem w stanie już zrobić, zacisnęłam mocniej powieki.
Już nie krzyczałam, łzy spływały mi po policzkach, ale nic nie mówiłam. Nagle przestałam go czuć, jego dłoni, dotyku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Shane'a okładającego go pięściami.

Od początku... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz