Rozdział 7.

266 9 0
                                    

Obudziłam się rano, następnego dnia w swoim pokoju. Na zewnątrz było już jasno. Sięgnęłam do szafki nocnej po telefon i spojrzałam na godzinę. Była 14:48.Czyli spałam jakieś dobre 17 godzin.
Niechętnie wstałam z łóżka, założyłam moje różowe, puchate kapcie i podeszłam do lustra. Wyglądałam okropnie. Miałam rozczochrane włosy, podkrążone i opuchnięte oczy, które swoją drogą niemiłosiernie mnie szczypały. Byłam przebrana w piżamę. Najprawdopodobniej przebrał mnie Vincent.
No właśnie, Vincent...
Wtedy wszystko wróciło. Wspomnienie tego uczucia, tego dotyku. Na nadgarstkach miałam odciśnięte ślady jego dłoni, a na twarzy ślad po wymierzonym mi policzku.
Ale to i tak nie było najgorsze. No bo, jakby nie patrzeć, do niczego nie doszło. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość. Świadomość tego co mógł mi zrobić. Świadomość tego, że gdyby nie moi bracia, którzy zjawili się w idealnym momencie, zostałabym wykorzystana seksualnie. A może potem pobita, porwana, zabita? Kto wie, w końcu zdążyłam się już przekonać w jak bardzo pokręconym świecie żyję i jak wiele ludzi pragnie mojego cierpienia czy śmierci.
Najbardziej chyba dobija mnie fakt, że przecież ja o tym wiedziałam. Wiedziałam, że zagraża mi niebezpieczeństwo. A mimo wszystko buntowałam się przeciwko posiadaniu ochroniarza, czy nauczaniu zdalnemu. Czemu ja muszę być taka uparta? Gdybym choć raz posłuchała ludzi, którzy chcą dla mnie dobrze, może nic złego by się nie wydarzyło.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Malutka? To ja, Will. Mogę wejść? - zapytał niepewnie mój brat.
- Jasne - odpowiedziałam, a po chwili usłyszałam otwieranie drzwi. Will wszedł do środka i obdarzył mnie tym swoim opiekuńczym, troskliwym spojrzeniem. Widziałam, że chciał do mnie podejść, ale chyba bał się, że się wystraszę więc tylko powoli zajął fotel obok mojego łóżka.
- Jak cię czujesz? - zapytał.
"Nie najgorzej" - chciałam odpowiedzieć, ale przerwał mi Vincent, wbiegając do mojego pokoju i oznajmując, o wiele zbyt nerwowym, jak na niego, głosem:
- Hailie, musisz jak najszybciej wyjechać. Nie jesteś tu już bezpieczna.

..................

Hejo, podoba wam się ta historia? Nie wiem czy mam ją kontynuować, bo zaczyna brakować mi pomysłów. Więc jeśli ktoś jakiś ma, to byłabym wdzięczna za podanie go w komentarzach. 💕❤✨

Od początku... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz