Rozdział 1.

461 12 0
                                    

Mieszkam w wielkiej willi wraz z pięcioma braćmi i tatą. Najstarszy z braci to 28-letni Vincent. Później jest 24-letni Will i 20-letni Dylan. Na koniec 18-letni bliźniacy, Shane i Tony, mój tata, Camden Monet i oczywiście ja, trzynastoletnia Hailie Monet. Moja mama, Lissy Monet, zmarła rok po moich narodzinach, więc w zasadzie nawet jej nie pamiętam.
Jako najmłodsza z rodzeństwa często jestem traktowana niesprawiedliwie. Moi bracia są strasznie przewrażliwieni na punkcie mojego bezpieczeństwa. Często kłócę się przez to z nimi, najczęściej z tatą i Vincentem, gdyż to oni głównie się mną opiekują.
Nasza rodzina nie jest zwykłą rodziną. Mój tata należy do Organizacji. Niewiele mi o niej mówią, wiem tylko, że nie wszystkie ich interesy są legalne, przez co dla mojego bezpieczeństwa mam ochroniarza. Od małego powtarzali mi, że są ludzie, którzy źle mi życzą i muszę uważać. Nie wolno mi nigdzie iść samej, nie mogę mieć social mediów, ani nawet spotkać się po szkole z koleżanką.
Jeśli chodzi o moich braci to tak:
Vincent. Vince jest straszny. Jego oczy są lodowate i przerażające. Wystarczy jedno jego surowsze spojrzenie, a mi już chce się płakać. Miewa też swoje lepsze momenty. Na przykład, gdy byłam mała i miewałam koszmary, przychodził do mnie do pokoju, przytulał i czekał puki nie zasnę. Zdarza mi się też dość często smucić i płakać z tęsknoty za mamą. Jest wtedy jedyną osobą, która potrafi mnie uspokoić.

William. Will jest kochany i uroczy. Nigdy na mnie nie krzyczy. Zawsze mogę mu się wygadać i do niego przytulić. Jest moim ulubionym bratem.

Dylan. Dylan jest wredny, chamski i straszny. Dogryza mi i lubi robić mi na złość. Czasami na prawdę mam go dość. Jednak on również miewa momenty, gdy potrafi mnie pocieszać, pogadać że mną, czy pograć w grę.

Shane i Tony. Shane bywa denerwujący, jednak przede wszystkim jest miły i kochany. Gdy jest mi smutno ogląda że mną "Krainę Lodu". Tony natomiast nigdy nie okazywał mi czułości. Owszem bywają momenty, kiedy się dogadujemy, ale przeważnie jest taki sam jak Dylan.
                                    ✡
O godzinie 20 zeszłam do kuchni na kolację. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam wszystkich domowników. Rzadko kiedy jadamy razem kolację, więc byłam miłe zaskoczona. Jednak, gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, od razu poczułam, że coś jest nie tak. Wszyscy byli cicho, a ich twarze były zmartwione, zmęczone i.... smutne. 
Stałam w progu, niezdolną do wykonania jakiego kolwiek ruchu. W końcu zauważył mnie Will.
- Hej malutka - przywitał się.
- Cześć, coś się stało? - zapytałam.
- Hailie musimy porozmawiać - powiedział, tym razem ojciec.
Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle pomiędzy tatą, a Willem. Byłam bardzo zestresowana, nie wiedziałam czego się spodziewać. Nigdy nie widziałam ich wszystkich tak przejętych.
- Hailie... posłuchaj - zaczął Camden - jak wiesz organizacja, do której należę ma dość dziwne zasady. Twojemu dziadkowi nie podobało się to, że nasze interesy były nielegalne, dlatego postanowił zalegalizować część z nich. Ja kontynuowałem jego pracę, lecz nie spodobało się to organizacji. Dlatego wspólnie podjęliśmy decyzję, że... upozoruję własną smierć.
- Co. .....
Zatkało mnie, czy mój ojciec właśnie mi przekazał, że chce nas zostawić. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie dość, że straciłam mamę, to teraz mam stracić też jego. W moich oczach automatycznie zebrały się łzy.
- Nie.. Nie zgadzam się, nie możesz... Nie możesz nas zostawić - mówiłam przez łzy.
- Królewno, posłuchaj. Wiem, że to ciężkie, ale uwierz mi tak będzie lepiej. A poza tym, przecież was nie zostawiam. Będziecie mnie odwiedzać. Vincent będzie twoim opiekunem, dacie sobie beze mnie radę.
- Nie! Przecież wiesz, że...
- Hailie uspokój się...- przerwał mi Vince.
- Nie, nie uspokoję się. Nie zgadzam się.Słyszycie!? Nie zgadzam się! Nie możesz, nie...
Wstałam z krzesła i z płaczem pobiegłam do
pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. Wziąłem do rąk ramkę ze zdjęciem mamy, przytuliłam je i płakałam.
Nie czekałam długo, po około 10 minutach do mojego pokoju wszedł Vincent. Nie chciałam go widzieć. Nie teraz.
- Hailie - zaczął - wiem, że to trudne, ale nic nie możemy zrobić.
- Ale ja nie chcę, żeby tata wyjeżdzał - zaszlochałam.
Vincent przytulił mnie i wyszeptał do ucha:
- Uwierz mi, że nikt z nas tego nie chce. Nie mamy wyboru, w przeciwnym razie tata pójdzie do więzienia. A tego chyba nie chcesz?
- Nie. Nie chcę - odpowiedziałam.
Gdy zaczęłam się uspokajać, mój brat położył mnie do łóżka i przykrył kocem.
- Idź już spać Hailie, jest już późno, a jutro rano tata wyjeżdza - poinformowałam mnie, a gdy zobaczył moją minę dodał - nie smuć się Hailie, przecież będziemy go odwiedzać.
- Wiem, ale to nie będzie to samo - powiedziałam.
Po moim policzku spłynęła łza, którą Vincent momentalnie starł kciukiem.
- Wiem - szepnął, oczy same mi się zamykały że zmęczenia. Ostatnie co usłyszałam to tylko ciche - Dobranoc, Hailie.

Od początku... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz