Rozdział 6.

261 10 0
                                    

- Ten skurwysyn chciał ją zgwałcić! - krzyknął Dylan.
- Dylan, uspokój się, bo ją obudzisz - powiedział Vincent.
To były pierwsze głosy, które usłyszałam zaraz po tym jak zaczęłam się przebudzać.
Uchyliłam lekko powieki i podniosłam głowę, ale zaraz tego pożałowałam, opadając z jękiem na poduszkę.
Znajdowaliśmy się w salonie. Ja leżałam na sofie, trójka mojego najmłodszego rodzeństwa siedziała na fotelach obok stolika kawowego. Will siedział na sofie obok mnie, a Vincent chodził po pokoju z telefonem w ręku, jakby czekając na przychodzącą wiadomość, czy połączenie.
Tym niezbyt cichym dźwiękiem zwróciłam na siebie ich uwagę.
- Cześć malutka, jak się czujesz? - zapytał Will podchodząc do mnie.
Chciał mnie chyba przytulić, ale ja nie wiem czemu, odsunęłam się. Widziałam, że mój brat był zaskoczony mają reakcją, jednak posłusznie odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość.
Wtedy dotarło do mnie co się stało. Niestety, przypomniałam sobie każdą chwilę, każdy jego dotyk, każde jego słowo, wszystko...
Niekontrolowanie zaczęłam się trząść, a oddychanie stawało się coraz trudniejsze. Wiedziałam co to oznacza. W przeszłości nie raz doświadczałam ataków paniki. Wiedziałam, że może mi pomóc tylko jedna osoba.
Rzuciłam spanikowane spojrzenie Vincentowi. Coraz trudniej było mi złapać oddech, a łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
- Hailie, co się dz... - zaczął wyraźnie przestraszony Dylan, ale nie dane mu było dokończyć, bo wtrącił się Vincent, bardzo, nawet jak na niego, stanowczym głosem:
- Wyjdźcie.
- Ale... - chciał dyskutować Shane, ale wystarczyło jedno ostre spojrzenie najstarszego brata, a wszyscy opuścili pomieszczenie.
Vincent od razu do mnie podszedł, złapał mnie za ręce, którymi nieudolnie próbowałam zakrywać twarz i położył je po obu stronach moich ud. Spojrzałam na niego. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten spokój i opanowanie widoczne w jego oczach, zawsze mnie uspokajały. A gdy poczułam jak przyciąga mnie do siebie, jedną ręką obejmuje, a drugą przytrzymuje moją głowę, której czubek przed chwilą pocałował, poczułam bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo, którego tak bardzo pragnęłam w takim momencie. Oddech wrócił, dreszcze ustały, ale nadal łkałam w jego koszulę.
- Już spokojnie, Hailie. Nikt ci nic nie zrobi. Już nigdy nie pozwolimy cię skrzywdzić, już nikt nie dotknie cię bez twojej zgody. Będziesz bezpieczna.

Od początku... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz