Hope
Jedynym szczęściem, którego doświadczyłam od wczoraj, były moje koty. Niestety moje życie było przepełnione porażkami i zawodami, nie dużo mi wychodziło a jako swój sukces uznawałem swoją kwiaciarnie, swój własny biznes. Doszło nawet do tego, że uznawałam, że jestem po prostu na porażke skazana a ona na każdym kroku na mnie czycha i marzy, by tylko mnie złapać.
Może dlatego aż tak się nie bałam, gdy mnie porwano? Osoba, która by się bała, zapewnie siedziała by w pokoju i go nie opuszczała. Ja natomiast, siedziałam wyłożona na kanapie i oglądałam jakiś turecki serial z kotem na kolanach.
Bo tak na prawdę, tylko tutaj byłam odcięta od swojego dawnego życia i mogłam o nim tak po prostu zapomnieć, nie wracać ciągle do wspomnień. Zapominałam o ojcu, matce i całej reszcie, po nocy nawet nie śniły mi się szklane butelki po winie, to był dobry znak.
Przez wiele lat, bałam się, że będę taka jak swój ojciec, że mam to we krwi i będę skazana na taki los. Dopiero, gdy stałam się oficjalnie dorosła, uznałam, że mój los należy jedynie do mnie i to ja o nim decyduje. Że to moje decyzję wpływają na całokształt mojego przyszłego życia, że to ja ponosić będę konsekwencje swoich czynów.
Czasami jednak, musieliśmy ponosić konsekwencje niesłusznie, i tak też było w moim przypadku.
W końcu jednak stanęłam na nogi, zarabiałam własne pieniądze i dalej się kształciłam. Robiłam kursy a potem praktyki, aż w końcu dotarłam do celu, otworzyłam swój mały wymarzony lokal.
Kwiaty kochałam za zapach i wygląd, kochałam je jeszcze jednak za to, że oddawały życie, którego wcześniej nie miałam. W moim rodzinnym domu nie było kwiatów, dla tego teraz, całe moje życie było nimi przepełnione.
—Hope?— z moich myśli wybudza mnie głos zza pleców, odwracam szybko głowę, by ujrzeć swojego porywacza.— Zamyśliłaś się.
—Czasami mi się to zdarza.— odpowiadam i nerwowo poprawiam się na kanapie.
Mężczyzna wyszedł do przodu, jego buty uderzały o panele a ich czubki niemal świeciły, musiały być świeżo wypastowane. Przysiadł on na krańcu kanapy i wlepił we mnie spojrzenie, coś w jego oczach błysnęło, gdy mnie tak lustrował, nie wiedziałam jednak co, bo we mnie nie było nic nadzwyczajnego.
—Mam dla ciebie niespodziankę.
—Niespodziankę?— dopytuję dość zaskoczona, nie spodziewałam bym się takiego obrotu sprawa. Ciekawe czy wiedział, że podczas swojego "spaceru" chciałam uciec przez płot.
—Tak, Hope.— odpowiada a kącik jego ust delikatnie podnosi się.— Chciałbym zabrać cię do filharmonii.
Otwieram szerzej usta i oczy, nigdy nie byłam w filharmonii a zawsze chciałam odwiedzić tamto miejsce. Jako mała dziewczynka, słyszałam tylko o nim w opowieściach starszej sąsiadki, która dawała mi darmowe lekcje fortepianu.
Opowiadała mi wtedy, że grała w takim miejscu i było to jej spełnienie marzeń, wtedy sama myślałam, że zostanę światowej sławy pianistką. Wszystko legło jednak w gruzach, gdy starsza pani tak się rozchorowała, że już do domu nie wróciła. Nie było już nikogo, kto dałby mi lekcji. Teraz grałam jedynie hobbistycznie.
—A-a-ale ja nie mam eleganckich c-c-ciuchów.— jąkam ruszając nerwowo dłońmi, jestem zadowolona, bo mogę spełnić jedno z swoich marzeń a dodatkowo mam szansę na ucieczkę.
—Wszystko czeka na ciebie w pokoju, Skarbie.
Mężczyzna wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie ujęłam. Była bardzo ciepła i dużo większa od mojej, miała parę rowków, które wydawały się jakby zrobione od blizn. Nie zdążyłam im się jednak przyjrzeć, gdy Aspen pociągnął mnie w stronę schodów.
***
Tak drogiej sukienki jeszcze na sobie nie miałam, jest ona bardzo długa, ale też wygodna i niezmiernie elegancka. Na szyi zapięty mam sznur białych perełek, które dodają mi powagi, czuję się nagle taka...ważna a jednocześnie poważna i bardzo kobieca.
Na stopach mam niskie szpilki, choć nie lubię w nich chodzić, dzisiaj się przemęcze.
Schodząc na dół, oglądam się dookoła, by nie natknąć się na wielkiego psa. Może i ja swój sposób jest uroczy, ale to dalej krwiożercza bestia, i pewnie tylko myśli, jak się na mnie rzucić.
Schody pokonuje w rytmie stukotu czarnych szpilek, Aspen'a zauważam już stojącego przy drzwiach. Ubrany jest w garnitur, białą koszulę i ciemny jak noc krawat. Jego włosy są starannie ułożone a na nadgarstku błyszczy złoty, i zapewne drogi zegarek.
—Wyglądasz przepięknie.— niemal od razu rumienie się na to stwierdzenie, STOP! On cię porwał, dziewczyno!— Chodźmy do samochodu.
Podążam za mężczyzną i widzę jedynie jego plecy, w trakcie drogi, zaczynam obmyślać plan swojej ucieczki. Tak bardzo chcę wrócić do domu, że mój mózg działa na najwyższych obrotach.
Niepewnie wsiadam do czarnego Camaro, usadawiam się na przednim siedzeniu a spojrzenie wlepiam przed siebie.
Gdy tylko Aspen siada za kierownicą, dolatuje do mnie zapach mocnej wody kolońskiej i papierosów.
CZYTASZ
Moja Nadzieja 16+
Romance[Okładkę wykonała @Stokrotka_222_11] Hope od zawsze kochała spokojne życie, lubiła róż, kwiaty i koty, oprócz tego uwielbiała prowadzić własną kwiaciarnie na rogu jednej z uliczek. Kwiaciarnia ta, stała bardzo blisko dużego salonu z drogimi samocho...