17. Kolacja z piekła rodem

8.9K 401 27
                                    

12.03.2014

Tutaj jest niefajnie, różni ludzie tutaj przychodzą i na siłę ze mną rozmawiają. Jedyną fajną rzeczą jest to, że nie ma tutaj mamy ani taty, chciałabym jednak, żeby Nicolas po mnie przyjechał.

Hope

—Studiujesz, gdzieś Hope?— słyszę pytanie z ust młodszej kobiety, jest to Victoria, siostra mojego porywacza. Dziewczyna była bardzo ładna, miała długie do pasa włosy, oczywiście w ciemny kolorze i ciemne oczy, odnosiłam wrażenie, że wszyscy byli tutaj klonami. Zdążyłam się jednak dowiedzieć, że Victoria była ode mnie starsza o pięć lat.

—Nigdy nie zaczełam studiów.— powiedziałam upijając łyk wody z dużej szklanki.— Robiłam parę kursów i otworzyłam kwiaciarnie.

—O! Prowadzisz kwiaciarnie?— zapytała szczersze podekscytowana, musiałam jednak zgasić jej entuzjazm.

—Od tygodnia już nie.— posłałam Aspen'owi dość smutny uśmiech, bo nie potrafiłam ukrywać tego, że jest mi przykro z powodu swojego lokalu. Miałam szczerą nadzieję, że, gdy będziemy w moim mieszkaniu, to Aspen pozwoli mi tam zajrzeć. Victoria również popatrzyła na mnie smutno a całe starsze towarzystwo lekko się zmieszało. Chciałam załagodzić sytuację.— Masz partnera, Victoria? Wybacz, że pytam, ale masz dziecko i..

—Spokojnie.— zaśmiała się delikatnie.— Mam męża. Max jest w moim wieku, ale dzisiaj zatrzymała go praca.

—Mąż idiota.— warknął pod nosem Aspen, nie było jednak to na tyle cicho, że nikt tego nie usłyszał. Siostra mężczyzny od razu najerzyła się i prychneła kpiąco.

—Musisz?— warkneła prowokacyjnie.

Żołądek ścisnął mi się z nerwów, nie chciałam wywoływać kłótni a jedynie dowiedzieć się coś o życiu kobiety. Trzeba mieć prawdziwe szczęście, żeby jednym pytaniem rozwalić kolację.

—Mówię co myślę.— mężczyzna odwarknął a ja poczułam, jak zaciska mocniej palce na mojej dłoni. Nie przeszkadzało by mi to, gdyby nie robił tego aż tak mocno, teraz przeradzało się to w ból.— Max jest kretynem i zdania nie zmienię.

—Mógłbyś chociaż zachować to dla siebie, to jest moje życie i nie powinieneś się do niego wtrącać.

—Jesteś moją siostrą i chcę dla ciebie jak najlepiej.

—Gdyby było tak jak chcesz, to w życiu nie miałabym faceta.

—Może to nawet lepiej, wtedy nie wychodziła byś...

—Aspen..— szepnęłam bardzo cicho i lekko poruszałam dłonią, chcąc ją uwolnić z mocnego uścisku. Moje palce praktycznie zbielały od siły mężczyzny, czy nie mógłby trzymać mnie czulej? Tak, jak na początku.

—...za takiego kretyna bez kręgosłupa.— mężczyzna nawet nie usłyszał mojego szeptu i dalej kontynuował słowną przepychankę z siostrą, która cały czas się zaostrzała.

—Aspen..

—Gdyby zależało ci na moim szczęściu, to spróbowałbyś zaakceptować Max'a!— wrzasneła ciemnowłosa.

—Nigdy nie zaakceptował bym mężczyzny, który zdradził moją siostrę, nie potrafisz tego zrozumieć?!

—To był raz!

—Raz za dużo!— ryknął na tyle głośno, że mały Miles skulił się na kolanach prababci. Ja sama lekko skupiłam się w sobie, ale dalej cicho szeptałam by Aspen mnie puścił. Czułam, jak krew opuszczała okolice moich rąk a w głowie zaczynało mi się kręcić.— Ten bydlak nie jest niczego wart! Dał ci dziecko i nie da ci niczego więcej! Gdyby tylko nie był z rodziny Russo, to zabiłbym go od razu!

—Ty skur..

—Dość!— głos matki rodzeństwa rozniósł się po pomieszczeniu, zakładałam, że ciężko było jej trzymać w domu dyscyplinę po stracie męża.— Hope?

Momentalnie zrobiło mi się lekko. Nie minęła minuta, gdy ciałem oparłam się o muskularne ramię mężczyzny, które odziane było w koszulę. Łzy napłynęły mi do oczu a ręką piekła mnie niemiłosiernie. Aspen dopiero po chwili przerzucił wzrok na splecione dłonie i niczym oparzenie, rozłączył je, i spojrzał na mnie...przerażony.

Jego twarz stała się jeszcze bledsza niż zazwyczaj a w oczach pojawiło się coś na kształt mgły, zaćmienia.

Starałam się rozmasować dłoń, swoją drugą, dawało to chwilowe ukojenie. Zdałam sobie sprawę, że na prawdę polubiłam, gdy mężczyzna był dla mnie czuły, gdy jednak to robił a ja się do niego przekonywałam, to wszystko zaprzepaszczał.

—Przepraszam, Topolino.— wyszeptał wpatrując się wprost w moje załzawione oczy. — Zdenerwowałem się i... zapomniałem o twojej kruchości.

Pod ciężarem jego słów i spojrzeń, nie wytrzymałam, i wstałam od stołu. Nie obchodziło mnie już nawet, gdzie leży krwiożerczy potwór, bo od razu pognałam w stronę sypialni, w której spędziłam dzisiejszą noc.

Usłyszałam za sobą głośny dźwięk dzwoniącego telefonu a tuż po nim głośny huk, który wywołało coś, co zostało rzucone w ścianę.

—Hope!— krzyk za mną wypełniony był desperacją, ale ja nie chciałam jej słuchać. Miałam dość wyjaśnień. Nie wiem co on takiego zrobił, że moje ciało lgneło do jego czułości, ale ja nawet nie potrafiłam z tym walczyć a teraz byłam na tyle głupia, że pragnęłam przytulania, ale w tym samym czasie, chciałam go nienawidzić za to, że zadał mi fizyczny ból.— Porozmawiaj ze mną, do kurwy!!

—Nie krzycz na mnie!— mój wrzask był rozpaczliwy i pełen sprzeczności.

Moja Nadzieja 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz