prolog

66 3 0
                                    

W cichy wieczór, kiedy miasto tonęło w mroku, przemierzałam opustoszałe ulice. Deszcz delikatnie kapał na mój płaszcz, a dźwięk kroków na mokrym chodniku towarzyszył mi w samotnym spacerze. W oddali słychać było tylko szum wiatru i odgłosy nocnego życia. W tej ciszy i spokoju czułam się jakby świat zwolnił tempo. Każdy krok był tak delikatny, jakby chciał nie zakłócać tej harmonii. W oddali migotały światła miasta, tworząc malowniczy pejzaż.

Gdy weszłam do małej kawiarenki poczułam, jakby czas się zatrzymał. Wnętrze było wypełnione mrocznymi meblami i starymi, zardzewiałymi lustrami, które odbijały jedynie nikłe światło świec. W powietrzu unosił się odurzający zapach cynamonu i czegoś innego, czego nie potrafiłam zidentyfikować.

Przechadzając się po kawiarni, zauważyłam, że większość gości siedziała samotnie, skupiona na swoich myślach. Ich spojrzenia były pełne tajemnic i smutku. Czułam, jakby każdy z nich miał swoją własną historię do opowiedzenia, a ta kawiarnia była miejscem, gdzie mogli się schronić przed światem zewnętrznym.

Usiadłam przy małym, drewnianym stoliku w kącie i zamówiłam czarną kawę. Kiedy kelner przyniósł mi filiżankę, zauważyłam, że małymi literkami na brzegu były wypisane dziwne symbole.

Gdy je zauważyłam zdecydowałam się zapytać kelnera o znaczenie tych symboli, ale kiedy się obejrzałam, spostrzegłam, jego nagle zniknięcie.

Postanowiłam przejść się po kawiarni, szukając jakichkolwiek wskazówek. Przeszłam obok starych regałów pełnych zakurzonych książek i zatrzymałam się przy jednym z nich. To był stary tomik poezji, którego okładka była wytarta i zniszczona. Otworzyłam go na losowej stronie i przeczytałam wiersz, który mówił o ukrytych tajemnicach, które czekają na odkrycie.

Wtedy usłyszałam szept dochodzący zza zasłony. Kiedy delikatnie podeszłam do firanki, usłyszałam cichy szelest dochodzący zza niej. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a dreszcze przebiegły mi po plecach. Zdecydowałam się podejść bliżej i zerknąć za nia. A tam nie było nic. Byłam zdezorientowana i przestraszona. Czyli to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle. Podeszłam do mojego stolika , na którym spoczywała filiżanka. Stała dokładnie tam gdzie ja zostawiłam biała jak śnieg z pięknymi symbolami, które dodawały jej uroku. Ale gdy się zbliżyłam, zauważyłam, że na niej nie było ani śladu po symbolach. To było jakby magia zniknęła w jednej chwili.

Cienie Zapomnianych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz