Trzynaście

1K 128 30
                                    

Ren przesuwa w moją stronę talerz z jedzeniem. Spaliśmy jedną dobę w motelu pod górą, a teraz siedzimy w barze na dole na czymś, co ma przypominać obiadokolację. Tak strasznie korci mnie, by poznać, co Ren widział, gdy dotknęła go jasnowidząca… ale jestem zbyt dumna, by zapytać. Walczę ze sobą. Ja nie zamierzam tłumaczyć mu, dlaczego potrafię obchodzić się z jego ciemnością, więc nie powinnam też wymagać, by zwierzał się z czegokolwiek.

Ale dosłownie aż drżę z niecierpliwości i ciekawości. 

– Jedz – nalega po raz kolejny.

Jego twarz nie wyraża nic oprócz lekkiej irytacji, może urazy. 

Odsuwam talerz. 

– Dziękuję, nie jestem głodna. 

– Musisz jeść. Jesteś w tej kwestii bardzo ludzka. 

– Zjadłam trochę zupy. 

– To za mało, czarownico. Musisz mieć siły, by się bronić, gdy już w końcu będziemy próbowali się nawzajem zabić. 

Uśmiecham się do niego krzywo. 

– A może wtedy, gdy trafimy w końcu na twojego ojca, ja pozbawię go życia, a ty się wściekniesz i postanowisz mnie unicestwić? – kpię. – I wtedy będę potrzebowała trochę siły, żeby cię powstrzymać. Masz rację. Jednak trochę zjem. 

Przysuwam talerz do siebie i nabieram widelcem trochę zapiekanki ziemniaczanej. Nie jest smaczna. Wszystko smakuje dość tłusto, ale przynajmniej treściwie. Mój żołądek z trudem przyjmuje takie ilości jedzenia. 

Ren przesuwa dłonią po swojej twarzy. Dopija jakiś ciemny trunek w niskiej szklance, zgrzyta zębami. Wygląda na sfrustrowanego. Nieco wytrąconego z równowagi, jakby coś go wciąż niepokoiło. 

Przygląda mi się, gdy jem, więc mam ochotę się zrzygać. Ale mdłości nie będą moim sprzymierzeńcem. Muszę jakoś wyciągnąć z niego to, co zobaczył w wizji. 

– Nie będziemy rozmawiać o tym, co się stało wczoraj? – mówi w końcu chłodno Ren. – Nie zamierzasz wyjaśnić mi, co to, do cholery, było? 

Wzruszam ramionami i grzebię w talerzu. 

– Wczoraj dałeś pustelniczkom ochronę w zamian za informację, gdzie znajdziesz swojego ojca. To było właśnie to. 

– Wiesz, że nie to mam na myśli – rzuca oschle. – Mam na myśli twoje czarne oczy, twój brak strachu przed ciemnością.

Robi mi się zimniej, ale nie mogę pokazać mu, że się denerwuję. 

– To nic takiego. Ja po prostu dobrze widzę w ciemności, wiesz? Ja… jakby… lubię ją. 

Ren kręci głową. 

– Nie wciśniesz mi tego kitu.  Chcę prawdy. Chcę potwierdzenia, że widziałem to, co widziałem. Oczy zachodzące czernią oznaczają w moim świecie tylko jedno – że uciekasz w ciemność. Że ona cię konsumuje. Odcina od świata zewnętrznego. Więc… jak? Jak to zrobiłaś? 

– Nie odpowiem ci na to pytanie. 

Ren uderza lekko dłonią w stół, przez co interesuje się nami obsługa. Jednak wystarczy jeden jego urokliwy uśmiech, a kelnerki topnieją i wracają do swojej pracy. Jedna z nich uruchamia szafę grającą, w której głośnikach rozbrzmiewają jakieś retro hity. 

– Więc odpowiedz mi chociaż na jedno. – Ren staje się coraz bardziej poirytowany. – Czy to była prawda? Czy to były twoje oczy? 

Zaciska swoje usta na krótki moment. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz