Dwadzieścia sześć

1.1K 149 187
                                    

100 komentarzy i wrzucam kolejny wieczorem 🧨

____________________

Czuję się jak w alternatywnej rzeczywistości.

– O czym ty pieprzysz, Ren? 

– Hm? – mruczy cicho. 

Wymija mnie i zerka z bliska na pierwsze źródło. 

– To niezbyt zabawne. Te twoje żarty. Przepraszam, ale w życiu nie słyszałam czegoś tak głupiego. 

Obraca się do mnie nieznośnie powoli. Przysiada na jednym z dużych kamieni, jedną stopę opiera wyżej, dłonie ma złączone i położone luźno między szeroko rozstawionymi kolanami. Żuje gumę. Blask gorących źródeł za jego plecami rozświetla go całego, chociaż to dość niespotykane i nie wiem dlaczego, ale akurat teraz Ren wydaje mi się trochę… jaśniejszy. 

Zwykle jest niczym burza najciemniejsza ze wszystkich. Niczym żywy mrok gotowy pochłonąć cię w całości. Niczym ciemność, która pożera i wypluwa same kości, nie pozostawiając z ciebie nic. 

A teraz… choć jego włosy, oczy i ubrania są tak samo czarne, chociaż wciąż jest wysoki i smukle umięśniony, to coś w tym wzroku, w tej podstawie, zmienia się. Może to blask źródeł, a może coś innego. Nie jestem pewna. Ale po raz kolejny muszę przypomnieć sobie, że go nienawidzę i nie mogę uważać, że prawdopodobnie jest najbardziej niezwykłym stworzeniem, jakie spotkałam w życiu. Te czarne tęczówki, te perfekcyjnie wykrojone usta… w każdym innym Strażniku jestem w stanie wymienić mnóstwo wad pod względem fizycznym, a w Renie nie. Jeszcze bardziej nie lubię go za to, że jest taki idealny, majestatyczny, może nawet w pewien sposób królewski. Niczym mroczny książę, zdecydowanie zbyt bystry i spostrzegawczy. 

– Głupiego, powiadasz? – rzuca luźno. 

– Oczywiście, że głupiego. To nie jest zabawne. Rozumiem, nikt nigdy nie zabrał mnie w takie miejsce i to się nie stanie, ale nie wiem, w ten sposób chcesz to udowodnić, czy co? Przecież ja wiem, że jeśli chcę mieć spokojny wieczór, muszę o niego zawalczyć sama. Czy ktoś zaraz na nas tutaj wyskoczy? Czy będziesz jeszcze bardziej okrutny i każesz mi słuchać przez pół nocy, jak rżniesz jakieś nadludzkie kobiety? 

– Okrutny? – powtarza. – Byłbym okrutny, gdybym kazał ci tego słuchać? 

Unoszę brodę wyżej. 

– Pewnie. Wyobrażałabym sobie twojego starego na twoim miejscu. Macie podobny głos. 

Przez jego usta przemyka cień uśmiechu. Jest rozluźniony i raczej zadowolony. I tego też nie lubię. 

– Dlaczego interesuje cię, czy chciałbym się z kimś dzisiaj rżnąć? Dlaczego miałoby cię to obchodzić? 

Trochę się wkopałam.

I sama nie wiem, dlaczego samą myśl o tym przyprawia mnie o mdłości i pewnego rodzaju rozczarowanie. 

– Bo obrzydza mnie sama myśl, że będziesz to robić obok mnie, a chciałabym jeszcze kiedyś zasnąć. Choćby dzisiaj. 

– Możesz zasnąć. 

– Tak? Gdzie? Obok ciebie i twojej kurwy? 

Unosi jedną brew. 

– Nie. Na przykład w tym domku. – Wskazuje ręką niewielki budynek za skalistymi wzniesieniami. 

– Świetnie. Co to jest? 

– Mała chatka przy gorących źródłach. Nie ma tam wody, ale nie potrzebujesz jej, bo masz źródła zaraz obok. Podobno znajdziemy tam coś do jedzenia. W środku będzie też miejsce do spania i jest ciepło. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz