Dwadzieścia siedem

1.1K 142 43
                                    

Jesteście najlepsi ❤️❤️❤️ PETARDA 🧨💪🏼
Uwagaaaa, wcześniej wpadł dwudziesty szósty!

_____________

To coś nowego.

Innego.

Wciąż mam ochotę go udusić, ale najwyraźniej mam też ochotę na kilka innych rzeczy. Na przykład na to, żeby Ren mnie dotknął.

Nie wiem jak i dlaczego to się stało. Jakim cudem byłam w stanie odpowiedzieć w ten sposób na jego pytanie? Dlaczego jedyną moją myślą nie jest rychła ucieczka?

Nie wiem, która jest godzina, ale na pewno zbliża się noc. Pożółkły księżyc wisi na niebie i rzuca nam odrobinę ciepłego światła, magia paruje ze źródeł i tylko podsyca tę niepewność.

A Ren waha się po raz ostatni, po czym spełnia moją prośbę i kłykciami przesuwa po moim ramieniu. Delikatnie, z wyczuciem.

– Patrz mi w oczy – mówi spokojnie. – I nawet nie waż się uciekać w ciemność.

Marszczę odrobinę brwi. Trochę ciężko mi się oddycha przez tę wszechobecną parę.

– Nie kontroluję tego – szepczę. – Przepraszam. To dzieje się samo. Za każdym razem, gdy wiem, że muszę się bronić przed dotykiem.

– Chcesz, żebym przestał?

Przesuwa dłoń na moją szyję i pieści ją palcami.

– Nie.

– Chcesz, żebym wciąż cię dotykał?

– Tak… tak.

– Jeśli twoje oczy zrobią się czarne, przestanę.

Innymi słowy: musisz być przytomna, bo nic nie dostaniesz. Chcę być przytomna, tylko nie wiem, czy potrafię. Nie jestem pewna, co on właściwie chce mi zrobić.

Jego dłoń jest wszędzie na skórze, która wystaje ponad wodą. Na ramionach, na policzku, na skroni. Dotyk wydaje się wyważony, kładzie odpowiedni nacisk na jakieś bardzo wrażliwe strefy, na przykład zagłębienie obojczyków. Ale prawdziwy szok przeżywam w momencie, gdy jego ręka nurkuje delikatnie pod wodę, wciąż sunąc po moim ciele.

Cała sztywnieję.

Czuję, jak oczy mrowią.

Mokra dłoń Rena wraca do góry, ujmuje z wyczuciem moją brodę i nakierowuje mnie na jego przenikliwe spojrzenie.

– Ani mi się waż – ostrzega. – Walcz z tym. Nie jestem tutaj po to, by cię skrzywdzić. Chcę dać ci coś więcej. Przyjemność.

Zasycha mi w ustach.

– Nie widziałam, że potrafisz być łagodny.

Pozostaje niewzruszony.

– Potrafię być dokładnie taki, jakim mnie akurat potrzebujesz.

Nie rozumiem tej odpowiedzi, ale ona daje mi w pewien sposób wewnętrzny spokój, dzięki czemu przestaję cofać się w ciemną i niebezpieczną przepaść. Moje ciało na powrót się rozluźnia i staram się zapomnieć, że to Ren. Że ma takie nazwisko.

Biorę głębszy oddech, a Ren wyczuwa we mnie zmianę i znów nurkuje dłonią pod wodę. Delikatnie zaczyna badać palcami skórę pod piersiami i na brzuchu, przesuwa po niej opuszkami aksamitnie i lekko, aż dostaję gęsiej skórki na ramionach. Oddech mimowolnie przyspiesza. W końcu jego dłoń wędruje nieco w górę i obejmuje miękką i małą pierś.

Znów zastygam. Paraliżuje mnie niepewność.

Robi to samo, co wcześniej. Łapie moją brodę, tym razem suchą dłonią, i każe mi na siebie spojrzeć.

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz