Dziesięć

1K 131 8
                                    


– Gdzie byłaś? – pyta Ren.

Wsiadamy razem do jego auta. 

– To nieistotne. Pilnuj swojego nosa. 

Trzaskam drzwiami z całej siły, uchylam okno, a Ren odpala silnik, który mruczy cicho, gdy odjeżdżamy spod hotelu. 

– Nie powinnaś tak odchodzić bez żadnej informacji. 

– Jest środek dnia. Mogę robić, co mi się żywnie podoba. 

– Nie dam ci zabić mojego ojca – wypala nagle Ren. – Zdajesz sobie z tego sprawę? 

Uśmiecham się do siebie w lusterku. 

– Nie będę pytała cię o pozwolenie. 

– Pomogę mu się obronić. Zrobię wszystko, by żył. 

– Dlaczego? – Mrożę go spojrzeniem.

– Bo to, kurwa, mój ojciec. Moja rodzina. Może i narobił bałaganu, ale na pewno jest w stanie się wytłumaczyć. Na pewno kieruje nim jakiś głębszy motyw. 

Prycham pod nosem. 

– Motyw. Tak. On pozwolił, by Veno zginął, idioto. I to z rąk drugiego Strażnika. Zranił tym samym kilka ludzi jednocześnie, rozumiesz? Zranił Veno, Maddoxa, June, zabił kilkadziesiąt czarownic i innych stworzeń. Myślisz, że w twoim wypadku by się zawahał? 

Ren nie odpowiada. 

Na pewno wie, że to zależy od przypadku. Gdyby Ren stał na drodze do osiągnięcia celu, też zostałby unieszkodliwiony. 

– Zachowuj się. Jedziemy do tutejszego domu czarownic. 

– Do czego? 

– Do domu czarownic. Maven Cavanaugh nie chciała nikomu pomóc, więc znalazłem inną czarownicę. Nie jest jasnowidzką, ale ma zdolność rozpoznawania lokalizacji. Mam ze sobą sztylet mojego ojca, po którym być może dzisiaj poznamy miejsce, w którym przebywa. To niedaleko—tyle wiem. 

– I kim są te czarownice? 

– To pustelniczki. Często się relokują, tutaj mają swój dom czarownic. To nie żaden Sabat, bo dla nich przynależność jest nieistotna. Posługują się nie tylko białą, ale też czarną magią. Jeśli chcesz przeżyć ten wieczór i znaleźć mojego ojca, masz siedzieć cicho. 

– Właściwie nie rozumiem, dlaczego, skoro nie pozwolisz mi go zabić, godzisz się na ten pakt. 

– To nie jest mój wybór. Jesteśmy połączeni krwią. Wiesz o tym. 

Tak, wiem jak działają pakty. Nawet gdyby mnie zabił, na niego również spadnie osłabienie, być może nawet większa klątwa. Paktu nie da się tak po prostu zerwać. Natomiast ja będę przestrzegać warunków paktu tylko do konkretnego momentu – aż on nie stanie mi na drodze. Bo jeśli będę musiała go zabić, by dobrać się do jego tatusia, to właśnie to zrobię. Ren zdaje się myśleć inaczej. Nie jestem do końca pewna, jak to sobie wyobraża. Czy uważa, że to tylko moje wymysły i doprowadzenie mnie do Fedora nic nie zmieni? Czasami chciałabym wejść do głowy Rena, żeby wiedzieć, co myśli i jak się czuje. 

Czasami wygląda smutno. 

Jakby był przytłoczony. 

Ja to rozpoznaję, bo chyba sama tak czasami wyglądam. 

Ale zupełnie nie powinno mnie to interesować. 

Zakładam ręce na piersi i zapadam się głębiej w fotelu pasażera. Dajcie mi ten dom czarownic i pustelniczki, rozniosę to wszystko w pył. Zrobię tam rozpierdol, jeśli nie będą chciały nam pomóc. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz