Warknął ze złością i podniósł się z ziemi. Podniósł swoją strzelbę i wszedł na skrzynie. Złapał się sufitu i wyszarpał z dziury. Deszcz utrudnieniał mu wszystko ale nie miał czasu żeby narzekać. Przemoczony i brudny od błota wyjął bagnet.
Poprawił zbite już okulary i zeskoczył w błoto. Spojrzał w prawo i zobaczył swojego Kuzyna przygniecionego jedną z bólem do ziemi. Podbiegł do niego i zdjął z niego ciężar.
-Richard are you there? Are you alive?- Padł na kolana i nim potrząsną.
-Yes, Reggy! Quick! We must defend our camp!- Rozkazał i podniósł się z ziemi. Schylił się i wziął do ręki swój karabin. Reggy zrobił to samo.Popatrzał w drugą stronę i zobaczył zbliżające się potwory. Rozszerzył lekko nogi żeby stać stabilniej i wycelował w Shoen'y. Skupił się i zastrzelił jednego po drugim. Kiedy z nimi skończył od razu pobiegł za siebie i wyminął przewróconą wieżę. Nie widział nigdzie Richarda ale to nie było teraz najważniejsze.
Złapał mocniej bagnet i pobiegł tam gdzie słyszał, że coś się dzieje. Ominął namiot i zobaczył kolejnego potwora. Był za blisko żeby w niego strzelać więc użył ostrza. Wbił się w niego i podarł jego cienką różową skórę. Rozpruł go brutalnie i odsunął się. Ominął zwłoki i pobiegł dalej.
Usłyszał bulgoczący jęk jednego ze swoich dlatego bez zastanowienia ruszył w jego stronę. W oddali na bardziej podmokłym terenie zobaczył czerwoną plamę. Bez myślenia był już pewien, że to krew. Podbiegł bliżej i po przyjrzeniu się jego obawy okazały się być prawdą.
Był to jego przyjaciel Jake Ross ale nie był sam. Leżał w połowie w wodzie a z jego szyji tryskała krew. Długo nie trzeba było czekać aż jego wrzask zamieni się na zwykłe kaszlenie i dziwne odgłosy Agonii. Przestał się ruszać a jego ciało było podtrzymywane jedynie niebieskimi rękawicami niemca.