Prolog

304 12 0
                                    

Jena:

Nie spałam już od ponad dwóch dób. Cały ten czas byłam przy tacie. Starałam się nie płakać, chociaż pozwalałam sobie na to, gdy tata spał w szpitalnym łóżku. Teraz obecnie siedziałam z braćmi -Ace'm i Nathanielem przy nim i słuchaliśmy dźwięk maszyn, które powiadamiały nas, że tata dalej z nami jest. 

Nie przejmowałam się tym, że jeszcze trzy dni temu byłam w Chicago na wymianie i mieszkałam w Villi. Teraz najważniejszy był człowiek, który pokazał mi i chłopakom co to znaczy miłość do drugiego człowieka.

Tata jest najlepszym człowiekiem na świecie. Codziennie zadawałam sobie jedno pytanie. Dlaczego to akurat on musiał zachorować na raka płuc?! Dlaczego los chce nam go odebrać?!

-Jakbym mogła, wzięłabym tą chorobę na siebie. -Powiedziałam szeptem, lecz wiedziałam, że chłopcy mnie usłyszeli. Ace podszedł do mnie i objął ramieniem. Siedzieliśmy tak przez kolejne trzy minuty.

-Powinnaś się przespać. -Pokręciłam przecząco głową. -Jen, tata by tego nie poparł. Jak się obudzi, powie Ci, że masz się położyć. -Spojrzałam na niego na sekundę i z powrotem mój wzrok powędrował do człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie.

-Nie. -Odparłam pewnie. -Nigdy sobie tego nie wybaczę, że gdy ja sobie będę smacznie spała, tata może odejść. Rozumiesz? -Pokiwał w zrozumieniu głową.

Minęła około godzina, godzina, która była jedną z ostatnich dla taty, gdy mężczyzna się obudził. Pędem zerwałam się z chłopakami z krzeseł, które były na sali i lekko usiedliśmy przy nim na łóżku.

Mężczyzna uśmiechał się kojąco. Jego brązowe oczy, które zawsze błyszczały, kiedy widział mnie lub chłopców, straciły już swój blask. Kolor skóry taty był tak blady jak ściany w tym pokoju. Uniósł lekko swoją prawą rękę, widać jaki był to dla niego wysiłek. Szybko złapałam za nią, do oczu cisnęły mi się łzy. Starałam się być silna, tylko i wyłącznie dla niego, bo nie chciałam, by w ostatnich chwilach widział w moich oczach łzy. Ciało mężczyzny było zimne. Kiedyś z taty był kawał chłopa, jak to mawiała moja matka, teraz jednak z jego mięśni nie było śladu, po dotyku, można było wyczuć kości. 

Zmusiłam się do uśmiechu.

-Dzieciaki. -Pokręcił głową. -Powiedźcie jak radzicie sobie w szkole. 

-Tato, to są nasze ostatnie chwile z Tobą i nie mamy zamiaru poświęcić je na głupich rozmowach o szkole, rozumiesz? -Głos Nate'a się załamał na końcu. Puściłam rękę mężczyzny, której trzymałam się kurczowo, tylko dlatego, że tata chciał złapać mojego brata.

-No dobrze. -Pokiwał głową. Tak bardzo starałam się nie płakać. Przygryzłam dolną wargę, by nie wypuścić żadnego dźwięku. -Jen, niech tych łez w Twoich ślicznych oczach nie będzie, dobrze? -Pokiwałam głową, lecz pojedyncza łza popłynęła sobie po moim policzku. Szybko ją starłam. -Chce zobaczyć was szczęśliwych. -Powiedział. -Będę was obserwował tam z góry i nie pozwolę byście robili jakiś głupstw. A jak zrobicie coś, na co bym nie wyraził zgody, nawiedze was w waszych snach. -Tata chciał chyba poprawić nam nastrój, lecz tym razem się to nie udało.

My wiedzieliśmy. Tata umiera. Już jutro może być po tej drugiej stronie.

-Mama zaraz przyjedzie z Kinderem. -Powiedział Ace. -Lekarze pozwolili go przywieść tutaj, by mógł się z Tobą pożegnać. -Dodał. 

Wiedziałam, że ten widok złamie mi serce. To tak nie miało być. Tata miał być przy mnie zawsze, ale wiem, że to teraz nie możliwe. Los zbyt szybko kazał nam się pożegnać. 

Minęło kolejne pół godziny. Byłam silna, nie uroniłam ani jednej łzy. Rozmawialiśmy z tatą o różnych rzeczach. Tacie uśmiech nie schodził z twarzy, nie rozumiałam tego, przecież go zaraz nie będzie. 

Zanim będzie za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz