3. "Jasne. Siadaj."

216 10 4
                                    

17 styczeń wieczór:

Jena:

Przez całe dziesięć dni nie wychodziłam z pokoju. Cały czas się buntowałam, dalej nie poznałam swoich "braci" z wyjątkiem Deona, który nie jest chyba taki zły.

Matka zapowiedziała, że już jutro idziemy na nowej szkoły. Hura! Bardzo mnie to cieszy. Wyczuwacie kapiący z tej wypowiedzi sarkazm?

Szkoła, do której mam uczęszczać jest prywatna. Są tam zapisane same bogate dzieciaki. Dodatkowo mam jeździć do liceum z "super" braćmi Holland. Po prostu bomba.

Dzisiaj nic nie jadłam, tak naprawdę przez cały dzień spałam. Moi bracia wyszli na miasto pozwiedzać, jednak ja nie miałam na to ochoty. Nawet nie napisałam do Rosie -dziewczyny, u której mieszkałam na wymianie, że się tu przeprowadziłam. Bo dla mnie to dalej był jeden wielki nieśmieszny żart.

-Jena! Wchodzę do pokoju! -Usłyszałam krzyk matki po drugiej stronie drzwi. Kinder spał sobie przy fotelu, mimo wszystko czuwał cały czas. Rozczulało mnie to. Nie przejmując się nią zbytnio dalej siedziałam w fotelu, który w Anglii był moim ulubionym miejscem w domu. Obecnie czytałam książkę -na czytniku. Nie mam zamiaru dotykać żadnej z tych kupionych przez Gavina Hollanda, mam w planach poprosić mamę, by oddała je do jakiejś biblioteki, by ktoś mógł się nimi nacieszyć.

Sekundę później matka weszła do pomieszczenia, a za nią dwóch chłopaków i jedno dziecko -chłopiec. Rozejrzeli się po pomieszczeniu. Przewróciłam oczami na ich wizytę i wróciłam do książki. Nie zdążyłam przeczytać nawet zdania, ponieważ przerwał mi głos matki.

-Jeśli nie odłożysz tego urządzenia w przeciągu pięciu sekund, skonfiskuję je. -Niechętnie na nią spojrzałam znudzonym spojrzeniem. Nie miałam kompletnie ochoty na odwiedziny.

Kinder się obudził. Zmrużył oczy, a jego uszy stanęły dęba. Mimo iż znał matkę, nie spodobali mu się "goście", którzy obudzili go z drzemki.

-Co? -Warknęłam. -Nie widzisz, że jestem zajęta? Obudziliście mi psa.

-Chciałam Ci przedstawić Twoich braci.

-Moi jedyni bracia to Ace i Nathaniel. To są rozpieszczone dzieciaki Gavina, którzy nie znają słowa "nie". -Mruknęłam do siebie. Dopiero po chwili zrozumiałam, że powiedziałam to na głos. Głośne westchnienie sprawiło, że ponownie spojrzałam na rodzicielkę.

-A więc to jest Tom. -Wskazała na chłopaka, który bardzo uważnie mi się przyglądał. Lekko się uśmiechnął i pomachał mi lekko.

Był nawet wysoki, nawet przystojna twarz, blondyn o zielonych oczach. Zdecydowanie nie mój typ.

-To jest Mateo. -Wskazała na drugiego chłopaka.

Wysoki, brunet zielone oczy, niemal identyczne do Toma. Ten był bardziej w moim typie. Jakbym mogła tak powiedzieć. Wyglądał na wysportowanego.

-A ja jestem Seba! -Wykrzyknął radośnie chłopiec. Podszedł do mnie niepewnie. Przyglądał się Kinderowi jak w obrazek. Uśmiechnął się d niego. -Mogę pogłaskać? -Zapytał się niepewnie.

Przyjrzałam się mu uważnie. Był małą kopią Deona. Zdecydowanie. Mimo, że rozmawiałam z nim niecałe pięć minut, to widziałam, że jest do niego bardzo podobny.

-Pewnie. -Mruknęłam cicho. Dla niego mogę być miła. -Kinder uwielbia dzieci.

Oczy mu rozbłysły. Teraz dzielił go zaledwie metr od futrzaka. Jednak pies dalej nastawiał uszy i był gotowy zareagować, gdyby któryś z nich chciał mnie zaatakować, co było giga słodkie.

Zanim będzie za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz