8 Rozdiał

57 6 2
                                    


Grayson nie wracał. On nie wracała a ja siedziałam i czekałam. Kurwa czekałam cztery godziny na tej jebanej ławce wypatrując go!
Dzwoniłam, pisałam i nic... a może... nie! Co ja wygaduje to nie mogłoby się stać. Znaczy mogło kurwa! Ale się o niego martwię.

Obudziłam się. To znaczy, że zasnęłam. Byłam ciagle na ławce... z alkoholem... i fajkami. Moja nowa ksywka to: lotniskowy żul. Zajebiście.
Ale gdzie on był. Zaczęło padać
-jest...-spojrzałam na telefon-... 6:00 nad ranem.
Płakałam. Za chwile to było tak głośne, że ludzie na lotnisku mogli to słyszeć.
To atak paniki.
Jemu coś się stało... co jak umarł i już nigdy go nie zobaczę? Kurwa...
Wzięłam butelkę whisky i roztrzaskała ją o chodnik. To wszystko przeze mnie. Rzuciłam druga butelką, tylko tym razem z większa siłą.
Nie zauważyłam, że prawie rzuciłam w jakiegoś chłopaka, i brunet zaczął się do mnie zbliżać.
-czy tu jesteś poważna?!-nie odzywałam się -kurwa jesteś poważna?!-złapał mnie za ramie. Ścisnął je tak mocno, że płakałam jeszcze bardziej.
Szarpnął mną tak, że spadłam z ławki na odłamki szkła po pierwszej butelce. Miałam całe poranione kolana i do tego dłonie ponieważ się nimi podparłam. Tak bardzo bolało...
Mój telefon zaczął dzwonić, ale nie mogła go odebrać ponieważ wypadł mi z kieszenie i teraz leżał obok chłopaka.
Podniósł go i zobaczył kto to.
-chciałabyś wiedzieć kto to co?-chłopak puścił telefon a on spadł na ziemie. W momencie dotknięcia z ziemią przestał dzwonić
-ups. No cóż. Wątpię żeby interesował cię irytujący blondasek.
A żebyś widział, że mnie interesuje.
Chłopak zaczął odchodzić a ja skuliłam się z bólu. Moje włosy były żale mokre jak i ubrania. Było ciemno przez czarne chmury.
Miałam właśnie zamknąć oczy ale podbiegł do mnie chłopak z walizką. Irytujący blondasek...
-kurwa, Kylie.-pomógł mi usiąść na ławkę i już zaraz trzymał mnie w objęciach.
Ujął moja twarz w dłonie i spojrzał w oczy.
-nie płacz proszę... nie znoszę gdy płaczesz.-przytulił mnie znowu
-kto ci to zrobił?-przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć. No co? Miałam powiedzieć, że brunet. Dużo zapamiętałam
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że chłopak stał przed sklepem w oddali i palił fajkę.
-stoi obok sklepu...-Grayson natychmiast tam spojrzał i wstał-... nie Grey
Spojrzał z powrotem na mnie.
-pożałuje. Prędzej czy później pożałuje...
-dlaczego nie odpisywałeś i nie odbierałeś?-zapytałam
Naprawdę się o niego martwiłam. W chuj.
-rozładował się...-powiedział-telegon. Naładowałem trochę na lotnisku dodał.
-zamówię taksó...-nie dokończył bo mu przerwałam.
-czekaj Grey..-spojrzał z powrotem na mnie.
Dlaczego ma czekać? Sama nie wiem.
Może chciałam być przy nim jak najdłużej.
Przytulać się tak długo aż świat się skończy.
Patrzał na mnie czekając na powód
Chciał powód. Czy był jakiś powód
-wróćmy do domu. Twojego jeśli to nie problem
-jasne, Daisy. Opatrzymy te rany-
Prawie upadłam ale złapał mnie mocniej.
-te rany wyglądają poważnie, Daisy. Wracajmy jak najszybciej.
Złapał mnie, tak żebym mogła owinąć się wokół jego torsu.
Przytuliłam się do niego. Pięknie pachniał. Tak bardzo się martwiłam, przez złe wspomnienia z dzieciństwa. Tak bardzo bałam się, że nie wróci.
usłyszałam dzwonek.
Grey odebrał telefon
-tak?... nic nie szkodzi... tak jestem z nią... jedziemy do mnie... do zobaczenia pani Jones.-moja mama..
-twoja mama-powiedział
Super. Mam przejebane...
-mogę zostać u ciebie na noc?-zapytałam na co on się zatrzymał- Nie chce wyjaśniać matce co tu się odwaliło, a jak wrócę ukryje to jakoś przed nią.
-jasne, pożyczę ci jakieś ubrania.
W chwili gdy Grayson zmawiał taksówkę, ja zaczęłam nucić losową piosenkę.
Nie wiem gdzie ją słyszałam ale była ładna.
-Secrets I have held in my heart
Are harder to hide than I thought
Maybe I just...-zaśpiewałam cicho ale zaśpiewa za mnie Grey
-wanna be yours I wanna be yours, I wanna be yours-dokończył zwrotkę

***

Właśnie wysiedliśmy z taksówki. Rany przestały boleć tak bardzo jak wcześniej.
Grayson otworzył drzwi i pościł mnie do środka. Tak dawno tu nie byłam.
Zauważyłam na szafce obok telewizora zdjęcie. A na nim byłam ja i Grayson, przedstawiało nas sześć lat temu. Doskonale pamiętam gdy robił je mój tata.
-to było dzień przed tym jak wyjecha...
Nie dokończyłam ponieważ chłopak zaszedł mnie od tylu i zasłonił usta dłonią
-to było dawno... teraz jesteś moją Daisy na zawsze-odsunął się i zaczął iść po schodach na górę.
-zaraz wracam. Idę zanieść walizkę do pokoju. Przyniosę ci ręcznik-oznajmił i odszedł
usiadłam na kanapie i rozejrzałam się trochę. Praktycznie nic się nie zmieniło.
Nawet widziałam, że huśtawka w ogródku nadal tu jest, ale dopiero teraz widziałam, że niekoniecznie Grey się na niej huśtał...
Nigdy nie poznałam Lei. Chciałbym ją poznać. Jak mogłam nie znać siostry najlepszego przyjaciela?
-trzymaj-podał mi ręcznik i suszarkę-wysusz sobie włosy, chyba nie chcesz, żeby były mokre, kwiatuszku?
Uśmiechnęłam się i podłączyłam suszarkę do prądu. Ręcznik założyłam na ramiona.

SMILEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz