Właśnie przeglądałam ciuchy w szafie szykując się na spotkanie z Ryan'em ale zadzwonił mój telefon. Zignorowałam to, bo i tak byłam już prawie spóźniona więc nie miałam czasu na rozmowę.
Przebrałem się w czarne spodenki i koszulkę na krótki rękaw, wzięłam torebkę i już miałam wychodzić, ale przypomniałam sobie o telefonie, przez powiadomienie które właśnie do mnie przyszło.
Podniosłam urządzenie i je odblokowałam.Blondasek: wszystko w porządku?
Ja: tak, czemu pytasz?
Blondasek: dzwoniłem, bo chciałem się zapytać czy chcesz gdzieś wyjść, ale nie odbierałaś więc się martwiłem
Ja: nie moge, muszę pilnować kuzynów. Obiecałam to cioci, przykro mu :(
Dlaczego skłamałem, przecież to mój najlepszy przyjaciel... może to dla tego, że nie lubi Ryan'a, a ja mam już dosyć ich bójek...
Później Grayson już nic nie odpisał, oprócz kciuka w górę.***
Gdy byłam już w taksówce, przeglądałam nasze wspólne zdjęcia z Graysonem.
Gdy natrafiłam na te które Williams zrobił nam na naszej górze, szeroko się uśmiechnęłam.
Robiło się już ciemno, i tylko telefon oświetlał mi twarz.
Spojrzałam przez okno, i rozpoznałam okolice.
Byliśmy już bardzo blisko klifów, bo tam właśnie miałam się spotkać z chłopakiem.
Gdy kierowca powiedział, że jesteśmy już na miejscu, ucieszyłam się, a następnie wysiadłam z taksówki, zmierzając do bruneta którego już widziałam z daleka.
Ryan mnie najwyraźniej zauważył ponieważ odwrócił się, i rozłożył szeroko ręce, a ja podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam, ale zaraz od niego odskoczyłam, ponieważ syknął cicho z bólu. Głupia, przecież przedwczoraj zostawił pobity...
-przepraszam
-nie masz za co, Kyil-chłopak mnie nagle pocałował przez co się zdziwiłam ale oddałam pocałunek. Przyciągnął mnie bliżej a potem pocałował mnie w czoło. Moje policzku zdecydowanie były koloru buraków, a cichy śmiech bruneta mnie jeszcze bardziej o tym uświadomił.
Usiedliśmy przy klifie a ja zaczęłam patrzeć na gwiazdy odbijające się w tafli wody.
Spojrzałam na chłopaka który robił praktycznie to samo co ja: nic.
-Kyil?-nagle powiedział Ryan, ale nie patrząc na mnie
-tak?
-pamiętasz moją matkę?-zapytał
-tak, pamiętam. Bardzo mi przykro, że... cię zostawiła i...
Zauważyłam na twarzy Ryana łze.
-przepraszam, nie chciałam...
Spuściłam głowę, ale Ryan złapał moją brodę, i obrócił w swoją stronę.
-hej... nie przepraszaj, to nie jest twoja wina.
Wtedy mnie mocno przytulił. Nie rozumiem, czemu mnie pocieszał? Przecież to przeze mnie... to wszystko moja wina.
Wtedy zauważyłam na jego ręce dość mocne zadrapanie.
-co ci się stało?-wskazałam na ranę.
Ryan spojrzał na to samo co ja, i odpowiedział:
-Przewróciłem się jak tutaj szedłem. To nic takiego.
-wyglada to poważnie
-naprawdę, wszystko jest dobrze
Zostawiłam to bez komentarza, i znów zaczęłam wpatrywać się w milion lśniących niczym diamenty gwiazd.***
Ryan
30 minut wcześniej
Szedłem w stronę klifów, trzymając ręce w kieszeni moich dresowych spodni. Wpatrywałem się w drogę przede mną. Było już dosyć ciemno, i niedługo z klifu będzie można zobaczyć gwiazdy, a to napewno jeszcze bardziej ją omami, na każdą to działa a już tym bardziej na tak tępą dziewuche jak ona. Na samą myśl o tym, że muszę ją pocałować i prawić komplementy, te okropne szpitalne żarcie podchodzi mi do gardła.
Nagle oślepiło mnie światła samochodu który stanął prawie przede mną. Nie, tylko nie on.
Kierowca wyszedł z pojazdu, i wyjął z kieszeni broń. Japierdole jestem martwy.
-i co młody? Jak ci idzie?-zapytał facet, a ja odrazu wiedziałem, o co mu chodzi.
-zaraz mam się z nią spotkać. Ale sam się tym zajmę, bo może się nie udać. Sam rozumiesz.
-ta, wiem. Masz dwadzieścia cztery godziny od...-wyjął z kieszeni telefon i coś kliknął- teraz.
Podszedł do mnie, mocno złapał i wyjął z kieszeni nóż. Przejechał nim mocno po moim ramieniu.
-a to zapłata za dodatkowy czas, nie spierdol tego młody bo skończysz jak mamusia.
Schował nóż do kieszeni, a później mnie odepchnął przez co upadłem na ziemie.
Na wspomnienie o mamie, miałem łzy w oczach, ale powstrzymałem się.
-nie mów o niej więcej-powiedziałem ostrzegawczym tonem, i odrazu zrozumiałem, że popełniłem błąd.
Podszedł znowu, i myślałem, że znów mi coś zrobi ale wyjął po prostu telefon i zmienił ustawiony czas z (już nie całych) dwudziestu czterech godzin, na dwanaście.
Bez żadnego słowa schował urządzenie, i poszedł do samochodu poczuł odjechał z piskiem opon zostawiajac mnie leżącego na środku leśnej drogi.
Podniosłem się i otrzepałem, żeby Kylie nic nie podejrzewała. Muszę wytrzymać ten ból.
Bo ten potwor mnie zniszczy, zniszczy wszystko na co pracowałem do tej pory. A tego potwora zwą... Charles Williams***
Kylie
Na klifie zawsze czułam się bezpiecznie, a tym bardziej z nim. Ryan opowiedział mi tak wie historii ze swojego życie, i chyba teraz przyszła kolej na mnie. Może i znaliśmy się od dawna ale nie wiem czy kiedykolwiek tak ze sobą rozmawialiśmy. Ale rozumiem czemu tego nie robił, miał wiele problemów na głowie. Jego matka zostawiła go w domu dziecka i samym gdzieś wyjechała. Nadal musi tam mieszkać, ale mówił, że da sobie radę. Tak bardzo mu współczuje...
-może teraz ja coś poopowiadam ?
-znam cię bardzo dobrze Kyil, ale jeśli tylko chcesz.
Przez chwile zastanawiałam się co mu powiedzieć.
-Bo wiesz, ja i Grayson spędzamy dużo czasu, i myśle, że... może ja i on...
Nie zdążyłam tego powiedzieć, ponieważ brunet złączył nasze usta.
Zdziwiłam się.
-nie kończ tego-powiedział rozkazującym tonem
-ale dlaczego?
Przez chwile patrzyliśmy na siebie w ciszy.
-nie chce o nim słyszeć, on tak bardzo cię skrzywdził, ja go po prostu nienawidzę!
Ryan podniósł głos.
-ale... wybaczyłam mu, a poza tym to czemu ty go za to tak bardzo nienawidzisz, chce to zrozumieć.
Znów pomiędzy nami zapadła cisza.
Wstałam z klifu lekko zdenerwowana. Wiem... było mi te siedem lat tem smutno, ale mu wybaczyłam a on teraz to rozdrapuje.
-dlaczego musisz mi to przypominać. Ja już mu wybaczyłam.
-Kylie...-złapał mnie za łokieć ale się wyrwałam
-ja... ja może będę się zbierać...-opuściłam głowę i zaczęłam zmierzać w stronę ścieżki do miasta.
Tak bardzo chce już Leszek w swoim łóżku.
Jedna pojedyncza łza spłyną po moim policzku.
Usłyszałam, że chłopak także wstał i podbiegł w moją stronę.
-posłuchaj mnie.
-chce wracać do domu...
-tylko chwila... proszę
-ja naprawdę muszę już iś...
Wtedy złapał mnie za ramie i bardzo mocno je ścisnął.
-nie. Zostaniesz tu do kurwy i mnie wysłuchasz jasne?
Spojrzałam w jego oczy. Były przepełnione furią.
-to boli...
Szybko puścił mnie.
-przepraszam...
Odeszłam znów w stronę lasu, ale on mnie do cholery kolejny raz zatrzymał.
-czemu nie możesz poczekać, chce ci tylko powiedzieć co ważnego. Nienawidzę Graysona również przez to, że się do ciebie przystawia.
Otworzyłam szeroko oczy
-co robi?
-nie chodzi o to! Nie rozumiesz, że zależy mi tobie Kylie?z
CZYTASZ
SMILE
Romance17-letnia Kylie zdaje pierwszą klasę liceum na bardzo słabych ocenach. A zdaje tylko dlatego że chce się uwolnić od cierpienia które funduje jej matka każdego dnia gdy wychodzi do szkoły i idzie przez szare ulice szare chodniki. Nic nigdy nie jest p...