#6 Prawda i jej konsekwencje.

4 1 0
                                    

Pov-Colette:

Właśnie stałam przed drzwiami Arrow'a i czekałam aż ktoś łaskawie mnie wpuści.
Drzwi się otworzyły, a w nich stała Crystal-największa zmora tego domu.
- To ty?-nie no wróżka Marysia- Co tu robisz? I dlaczego masz jakiś czerwony ślad na twarzy, nie wstyd ci tak wychodzić z domu?
Ta istota ludzka mnie załamuje. Czy ona serio jest aż taka ślepa?
- Ja na twoim miejscu bym się tym nie przejmowała.- Dosłownie bo co mnie obchodzi laska mojego brata? W dodatku taka pusta-przyszłam do Arrow'a. Czy go zastałam?
Crystal spojrzała się na mnie jakbym była jakimś nie wiem koniem. A ja na nią jakby była głupia. No bo przecież to mój brat co jest dziwnego w odwiedzaniu swojego brata?
-Wejdź. Zawołam go.
- Wow. Co za wielkoduszność.
-Aleś ty śmieszna.
- No wiem.-nie to nie był sarkazm. Ja poprostu chwilami miałam za duże ego.

Weszłam, czekałam, czekałam i czekałam aż się wreszcie doczekałam. Trochę łapał mnie stres bo to co chciałam powiedzieć bratu łączyło się z tym że wszystko mogło się zmienić. Jednak wolałam aby usłyszał to ode mnie, a nie z ust Wilda.
- Hej siostra. O czym to chcesz gadać, co? I co ci się stało w twarz? O kurde... Chodź do mnie do gabinetu. W tej chwili. Crystal zrobisz nam kawy?

- Emm? Okej.- odpowiedziało to coś co niby było związane z moim bratem. I tak nie wypije tej kawy. Kto wie czy ona tam nie napluje czy coś?

Byłam w tym pieprzonym gabinecie i mówiłam jak najęta wszystko to co powinnam powiedzieć już dawno temu. Arrow słuchał i z minuty na minutę wydawał się być coraz bardziej zezłoszczony oraz.... smuty? Nie wiem.
- Dlaczego?- znowu ktoś zadawał mi to pytanie, a ja znowu nie miałam zamiaru odpowiadać. Tylko że Wild nie naciskał, a mój brat wypalał we mnie dziurę spojrzeniem. Ugięłam się.
- Nie wiem... Ja... żyłam z tym. Nie chciałam zadręczać cię moimi problemami. Radziłam sobie sama. Ale ostatnio ktoś... No ktoś mnie uświadomił że lepiej będzie jak ci powiem. Wiesz. Bo ty będziesz wiedział co z tym zrobić, a ja jestem nie ogarnięta i wogule. Ten ktoś stwierdził że tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Powiedział też że jak ja ci nie powiem prawdy to on to zrobi...nie miałam wyjścia. Chciałam żebyś usłyszał wszystko ode mnie, ale nie chce żebyś się tym teraz zadręczał. Nie chcę ci wszystkiego niszczyć...
Arrow podszedł do mnie i mnie przytulił. To było miłe uczucie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Te magiczną chwilę musiała przerwać ta małpa. Akurat teraz przyszła z tą kawą. A żeby się nią poparzyła. Oł... To chyba było nie miłe. No cóż.
- Proszę skarbie twoja kawa i dla ciebie.- powiedziała to tak jakby serio tak napluła. I co ja mam niby o niej myśleć, co?
- Dzięki czy coś.
- Nie ma za co.
- Crystal zostaw nas jeszcze na chwilę. Musimy skończyć rozmowę.
- Dobrze kochanie.-I wreszcie wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Wow nikt się tego nie spodziewał, a napewno nie ja.

Arrow usiadł z powrotem na kanapę obok.
- Kto?
- Co kto?
- Kto cię uświadomił?
Eee? Co to wogule za pytanie? Co to ma do rzeczy?
Co on książkę piszę? Powiedziałam mu tyle ile było trzeba i więcej nie zamierzam.
- Co ma piernik do wiatraka? Odparłam głupio.
- Nie pogrywają sobie ze mną tylko gadaj kto to taki. Chce wiedzieć kto jeszcze wie. To Alma? A może Octavia?

Nie to napewno nie były one. Chyba jednak trzeba powiedzieć całą prawdę.
- Wilder.
- Że on? Serio? Co on robił na naszym... Na TWOIM dachu?
- Nie wiem. W tej kwestii musisz rozmawiać z nim.
- Dobrze będę pamiętał. Okej Coco teraz słuchaj.

Opowiedział mi z grubsza co zrobimy z zaistniałą sytuacją.
Najpierw pojedziemy na policję. Trzeba złożyć zeznania i pokazać dowody takie jak nagrania z kamer i z mojego dyktafonu. Jeżeli chodzi o Hazel i Hariet one zamieszkają u dziadków. Podobno Arrow już rozmawiał z babcią i się zgodziła oczywiście tylko wtedy jeśli Mercy będzie dostępna do pomocy. Tym mam zająć się ja ponieważ mam z nią lepszy kontakt. Ja natomiast będę mieszkać sama w sensie z moim psem. No bo podobno jestem wystarczająco dojrzała. Ja w to nie wierzę, ale ok. Trochę bolało mnie to że będę rzadziej widywała swoje siostry, ale tak będzie lepiej dla wszystkich i przede wszystkim dla nich. Tak musi być i koniec.

Skończyłam rozmowę z Arrowem pożegnałam się z nim i wróciłam do siebie. Musiałam iść pobiegać. I tak też zrobiłam przebrałam się wzięłam słuchawki i wyszłam zamykając drzwi. Violet nie było tu już od dawna. Ojca też nie zastałam po tym jak wróciłam z zeznań mój brat go gdzieś wziął zabrał Jego rzeczy i do póki go nie zamkną ma mieszkać w hotelu. Mi to było na rękę. Czułam się z tym lepiej. Miałam spokój. I czułam się wolna. Tak poprostu.

Gdy wróciłam z parku wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w coś wygodnego. Wyszłam na dach i jak zwykle szkicowałam. Słuchając into it od mojego ulubionego zespołu Chase Atlantic. Usłyszałam z boku czyjś śmiech. Wild. No bo któż by inny? To zawsze był on. Bo to po prostu musiał być on.

Pov-Wilder:

Po rozmowie z bratem Coco nie mogłem przestać o niej myśleć. Arrow powiedział mi co teraz zamierzają zrobić. Colette była mega odważna. Byłem dumny z tego że wyjawiła całą prawdę. Wreszcie będzie bezpieczna. Czekałem do wieczora aż wreszcie będę mógł wejść na jej dach. Co prawda dostałem opieprz że nie powinno mnie być na tym dachu i że co ja sobie myślę. No ale to było silniejsze ode mnie. Poprostu potrzebowałem znowu ja zobaczyć. I zobaczyłem ją. Ze słuchawkami w uszach rysującą piłkę od koszykówki w jakimś dużym zeszycie. To był naprawdę ładny obrazek moja mała Coco ma jakiś talent.

- Co tam bazgrasz kokosku?
- Ej! Wystraszyłeś mnie! Po za tym to całkiem ładny szkic. Ty po prostu nie masz gustu.
- Czy ktoś powiedział że brzydki? Ja napewno nie.
Usiadłem obok Coco i objąłem ją lekko czując ten jej kokosowy zapach. Cudowny był. Tak jak i ona cała.
- Dziękuję.- szepnęła cichutko. Poczułem się lekko zdziwiony.
- Za co skarbie?
Znowu. Znowu to zrobiłem. Czemu ja jestem taki głupi. Dlaczego ja ją tak znowu nazwałem? Policzki Colette się zarumieniły w ten uroczy sposób który tak uwielbiałem. Już wiem dlaczego będę ją tak nazywać.
- Bo...gdyby nie ty to nic bym nie powiedziała Arrow'owi. Miałeś rację tak jest lepiej.- odparła dalej nie zmieniając tonu na głośniejszy.
- Nie ma za co kokosku. Jasne że tak jest lepiej. Już wszystko będzie dobrze. Wiesz to, prawda? Rozmawiałem dziś z twoim bratem wiesz? Dostałem ochrzan że tu do ciebie przyszedłem.
Przytuliłem mocniej Colette, a ona zachichotała. W taki słodki sposób, miły dla ucha.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę , Colt jednak wydawała się być zmęczona. Więc wróciłem do siebie. Tej nocy spałem spokojnie wiedząc, że dziewczyna o którą tak się martwiłem teraz była już bezpieczna.

Pov-Colette:

Po rozmowie z Wildem wróciłam do swojego pokoju. Musiałam porozmawiać z Mercy . Okazało się że mieszka ona nieopodal moich dziadków i że z chęcią będzie im pomagać. Nie powiem że mnie to nie ucieszyło. Czułam się odpowiedzialna za zaistniały przebieg konwersacji i cieszyło mnie że odpowiedź była pozytywna. Po skończeniu tej rozmowy grzecznie pożegnałam się z nianią moich sióstr oraz przebrałam się w piżame. Zawołałam swoją sunie na łóżko. Zawsze z nią spałam. Puścilam sobie na słuchawkach kolejny podkast kryminalny i wsłuchana w niego usnęłam. Mimo że teraz wszystko miało się zmienić. Ja chciałam tych zmian bo były to zmiany na lepsze. Odkryłam że rozmowy z Wilderem sprawiają mi coraz większą przyjemność oraz to że nawet jego bliskość przytulanie, objęcia i tym podobne również mi nie przeszkadzają. Jego osoba stawała mi się coraz to bliższa.

🤍🤍🏀🤍🤍🏀🤍🤍🏀🤍🤍🏀
Słowa: 1234

Dziś coś krótszego. Mam nadzieję że mimo to się wam spodoba. Miłego czytania kokoski!

Do następnego!! Wasza Domcia<33 💞🌷💖

Accidental Acquidance [ZAWIESZONE,]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz