#8 Domek na polanie.

7 1 0
                                    

Pov-Colette:

Pierwszym co ujrzałam po przebudzeniu była bluza Wilda susząca się na balkonie. Wybrałam ja wczoraj i wywiesiłam żebym mogła ją dziś włożyć. Był już prawie październik, ale nadal było dość ciepło na dworze. Dlatego włożyłam jedynie bluzę i czarne kolarki. Jak zwykle miałam biżuterie mamy na sobię. Pofałowałam włosy i odpuściłam makijaż na dzisiaj.

******
Gdy dotarłam pod szkołę natknęłam się na Marvina.
Uprzejmie się z nim witając szukałam wzrokiem Page'a.
Nadal go nigdzie nie było. Myślałam że już nie przyjedzie, ale wtedy zobaczyłam jego czarny samochód.
-Collete, Słuchasz mnie?
-Emm... przepraszam zamyśliłam się mógłbyś powtórzyć?
- Spytałem czy  usiądziesz ze mną na angielskim...

Już miałam odpowiedzieć. Tylko że ktoś (bardzo irytujaco-uroczy szatyn) wtrącił się do naszej rozmowy.
-Nie. Coco usiądzie ze mną. Prawda kokosku?
Nie chciałam być nie miła,
ale po wczorajszym wieczorze zdecydowanie wolałam usiąść z Wilderem.
- Przepraszam Marvin, ale dziś umówiłam się już z Wildem. Może kiedy indziej.

A może nie, dodałam już w myślach. Pożegnałam się z nim i ruszyłam pod salę razem z niebieskookim.
Lekcje strasznie mi się dziś dłużyły. Nagle w pewnym momencie pomyślałam, że dawno nie byłam w domku który gdy jeszcze moja mama żyła dość często odwiedzaliśmy. Mój tato zbudował go jeszcze przed moimi narodzinami. Miał być dla Arrow'a, lecz on zawsze wolał spędzać czas że znajomymi. Przez co to ja z mamą go przejęliśmy gdy już podrosłam. Po jej śmierci nie chodziłam tam za często. Powinnam to zmienić. Dziś się tam wybiorę.

Pov-Wilder :

Gdy szedłem w stronę mojego samochodu usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Arrow
Czemu moja siostra miała dziś na sobie twoją bluzę?!!

Uśmiech s wkradł mi się na usta. Mina Marvina gdy wtedy podszedłem bezcenna. I tych wszystkich ludzi. Jednak jej brat też to zauważył. I co ja mam mu na to odpisać?

Do: Arrow

Dałem jej jak ja ostatnio odprowadzałem. Gdy miałeś zepsute auto. Oddała mi ją dziś.

To było tylko minimalne kłamstwo. Bo wcale mi jej nie oddała... Już za nią tęskniłem chciałem ją  zaprosić na mecz. Miał być jutro. A ja nie miałem zbytnio czasu żeby to przeciągać. Musiałem to zrobić jeszcze dziś. Może wieczorem? Tak chyba będzie okej.

******
Był wieczór, a ja jak głupi zastanawiałem się w jaki sposób jej to powiedzieć. Miałem lekko rozczochrane włosy czarną bluzę i jasne luźne spodnie na sobię. Kupiłem nawet białą różę. Kiedyś gdy rozmawiałem z Coco wyznała mi że to jej ulubiony kwiat. Właśnie wychodziłem z domu. Gdy zobaczyłem że rudowłosa  robi to samo. Nadal była ubrana w bluzę z moim numerkiem z boiska. Była uczesana w kitkę, a z jej  uszu
wystawały słuchawki. Nie mogłem odpuścić. Musiałem zagadać. I ja wreszcie zaprosić. To przecież nie może być aż tak bardzo skomplikowane.
Więc wolnym krokiem szlem przed siebie. W pewnym momencie przecież przejdzie obok wtedy zagadam. I tak też się stało.
- Cześć kokosku. Gdzie się wybierasz?

Dziewczyna zerknęła na mnie
wyłączając muzykę.
-Em...idę na spacer. Pomyślałam tak sobie teraz, że może. Hmm... może chciałbyś iść ze mną?

To nie mogło być łatwiejsze. Colette stworzyła mi idealną okazję aby ją zaprosić.

Pov-Colette :

Szłam właśnie na polane. Jednak że spotkałam Wilda. Propozycja która wypadła z moich ust była dość przemyślana. Czułam się przy nim bezpiecznie. Ufałam mu i wiedziałam, że nie pozwoli zrobić mi krzywdy. Mimo wszystko by mnie obronił.
Jednak gdy zaczął pytać gdzie się wybieramy nie miałam wyjścia. Opowiedziałam mu wszystko co było związane z historią tego domku. Wraz z kilkoma wspomnieniami które dzieliłam jedynie z mamą. Nie czułam już smutku gdy o niej mówiłam. Czułam jedynie radość. Wspomnienia z nią związane były tymi dobrymi. Nie chciałam o nich zapominać. A on wyglądał jakby chciał mnie słuchać. Nie przerywał mi. Czasem gdy o coś pytałam odpowiadał. W końcu znaleźliśmy się na tej jednej polanie. Usiedliśmy w domku i zaczęliśmy rozmawiać o różnych w dużej mierze błahostkach. Jednak pytanie które Wilder mi zadał sprawiło że nie mogłam złożyć poprawnego zdania.
- Czy chciałabyś przyjść jutro na mój mecz? Wiem że nie znasz się na koszykówce, ale bardzo chciałbym cię tam jutro zobaczyć. Jeżeli jednak nie masz na to ochoty to zrozumiem.
- Ja... Tak przyjdę na twój mecz. To miłe że o mnie pomyślałeś. Nie spodziewałam się tego. Miła niespodzianka. Dziękuję..
Page'a mnie objął. Wtuliłam  się
w zagłębienie jego szyi czując ten cudowny zapach. Po czasie
przebywając już w swoim domu dopisałam ten wieczór do listy miłych wspomnień związanych z tamtym miejscem. Wild naprawdę zaskakiwał mnie każdego dnia na nowo.

🏀✨🏀✨🏀✨🏀✨🏀✨🏀✨

Słowa: 733

Hejo kochani!! Zauważyłam że pod ostatnimi rozdziałami jest coraz to mniejsza aktywność. Co troszkę zniechęca mnie do dalszego pisania tej książki. Jednak postaram się o to aby rozdziały wlatywały częściej.
Kc <33 Wasza Domcia 🌼🌷💞

Accidental Acquidance [ZAWIESZONE,]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz