8. Chujowo, ale stabilnie.

239 11 21
                                    

Lavinia Snow

Usłyszałam budzik. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do toalety. Wykonałam mój standardowy makijaż, który składał się z korektora, różu i tuszu do rzęs. Swoje długie, ciemne włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone, bo nie miałam czasu na robienie jakiejś ciekawej fryzury. Na mundurek szkolny założyłam szarą bluzę oversize.

Zeszłam na dół i przywitałam się z mamą, która zrobiła mi sałatkę owocową. Zachowywała się, jakby wczorajsza kłótnia między nią, a moim tatą nie miała miejsca. Była w dobrym humorze, więc nie chciałam go jej psuć. Zjadłam prawie całą sałatkę i skierowałam się do wyjścia. Założyłam ciepłą czarną kurtkę, bo był już prawie środek listopada oraz buty Nike i wyszłam z domu.

Od razu moją uwagę przykuł Nicholas, który opierał się o swój samochód. Jego mundurek przykryty był puchową kurtką, ale najbardziej rzucało się w oczy jego zmęczenie wymalowane na twarzy i ciemne cienie pod oczami. Uśmiechnął się do mnie, ale ten uśmiech nie sięgał oczu.

- Jak się czujesz? - zapytałam, wsiadając do środka.

- Chujowo, ale stabilnie. - westchnął, przecierając zaspane oczy. - Długo nie mogłem zasnąć i cały czas myślałem o mamie. Jestem zmęczony.

Zrobiło mi się go żal. Wiedziałam, że nie chciał mnie martwić, dlatego nie zagłębiał się w stan swojego samopoczucia, ale ja czułam, że jest z nim źle.

- Mam ochotę wyjść gdzieś razem, co ty na to? - zaproponowałam, gdy odjechaliśmy spod mojego domu. - Zapomnimy o otaczającym nas świecie, przyda ci się odpoczynek.

- To jutro, okej? Dziś mam dodatkowe lekcje, potem jadę z rodzicami do babci, żeby powiedzieć jej o chorobie. Mama nie chce tego ukrywać i woli ją poinformować osobiście. - wyjaśnił, kładąc dłoń na moim kolanie.

- Pewnie, pozdrów babcie ode mnie.

*

- Rozumiecie coś z tych algorytmów? - zapytała Claire, wychodząc z klasy.

- Nie zadawaj mi takich pytań, kochanie - odparł Jasper, na co dziewczyna przewróciła oczami.

Poszliśmy na koniec korytarza, aby zająć nasze ulubione miejsce przy oknie.

- To takie pojebane, jak moje życie. - prychnął Nicholas.

- Nie przesadzajcie, da się to zrozumieć, tylko trzeba chcieć. - wyjaśniłam i spojrzałam na Sonny'ego, który szedł w naszym kierunku.

- O, kujonka się znalazła. - zaśmiał się Jasper, ale zaraz spoważniał i spiorunował wzrokiem Sonny'ego.

Claire wyszczerzyła zęby i podeszła do chłopaka, który pocałował ją w policzek. Odeszli na bok i zaczęli rozmawiać.

- Nie pierdol, tylko podaj mi wodę. - powiedziałam.

- Bozia rączek nie dała?

- Ugh, brzmisz, jak moja stara. - skrzywiłam się i przyjęłam od niego wodę, którą łaskawie mi podał.

- Hot stara. - poruszył brwiami.

- Jas, weź. - powiedziałam, śmiejąc się z niego i wzięłam łyk wody.

Moja mama wyglądała bardzo młodo i często młodsze chłopaki wzdychali do niej. Obrzydliwe.

Clarissa przestała rozmawiać z Sonnym i podeszła do nas.

- Ej, suki! Co powiecie na pójście do klubu dzisiaj? - zaproponowała, przerywając moją rozmowę z Jasperem.

- No nie wiem. - odparłam, zerkając na Nicholasa.

Don't give up | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz