rozdział 3

30 1 25
                                    

jezus maria

0-0

Donośne pukanie do drzwi brutalnie przerwało głęboki sen postaci skrytej pod kołdrą. Spod wielu jedwabnych warstw wygrzebał się czarnowłosy chłopak. Ziewnął i przetarł oczy.

-Proszę! - krzyknął w stronę drzwi, które otworzyły się, a do jego komnaty wsunął się czarny cień. Podczas gdy George Davidson usiłował wydostać się z łóżka, służący pośpiesznie krzątał się po pokoju. Podszedł do stolika wykonanego z obsydianu płaczącego, który był popularniejszą i łatwiejszą do zdobycia odmianą. Odróżniała się od swojej czystej formy tym, że była poprzetykana mieniącymi się na fioletowo żyłami.

Sługa położył na nim tacę ze pokrojonym owocem, zapalił kryształowy żyrandol i ułożył na krześle zestaw ubrań. Pomógł mu wyciągnąć z oczu soczewki i podał nową parę. Książę Davidson był bowiem daltonistą.

-Jest godzina ósma trzydzieści dwie panie - poinformował chyląc głowę. - Matka Waszej Wysokości oczekuje pana za dwadzieścia osiem minut w jadalni królewskiej.

Książe pokiwał głową i odprawił go machnięciem ręki. Wyciągnął z kryształowej miski kawałek fioletowego owocu i włożył go sobie do ust. Kwaśny miąższ chorusa rozbudził go całkowicie.

Rodzina królewska miała gigantyczną farmę tych roślin, która zapewniała dobrobyt całej ich rasie. Chorusy bowiem nigdy nie gniły i można było je przechowywać przez czas nieograniczony.

Przeciągnął się i sięgnął po strój przyszykowany przez służącego. Czarne aksamitne spodnie połyskującą srebrną nitką oraz koszula tak ciemna, że widać było jej fioletowy odcień tylko pod ostrym światłem, należały do jego codziennego stroju. Podobnie jak czarna marynarka z bogato zdobionymi srebrnymi guzikami. Gdy zobaczył jednak, że w zestawie znajduje się również długi ciemnofioletowy płaszcz oraz rękawiczki zrozumiał, że dziś będzie dziać się coś ważnego. Choć lubił elegancję i uwielbiał się stroić, owe dodatki oznaczały jakieś ważne spotkanie lub, co gorsza, ważną rozmowę z ojcem.

Ubierając się, próbował usilnie przypomnieć sobie, czy ostatnio czegoś nie przeskrobał, co wymagałoby Poważnej Rozmowy z królem. Nic raczej nie przychodziło mu do głowy, więc wzruszył ramionami i stwierdził, że musi chodzić o jakieś oficjalne gadanie z kimś niby-ważnym.

Gdy tylko wszedł do jadalni zmienił zdanie.

Ojciec wyglądał, jakby zaraz miał rzucić się z trzymanym przezeń nożem na najbliższą ofiarę, a matka, jakby miała się zaraz rozpłakać. Przełknąwszy ślinę zasiadł do stołu, podniósł wzrok i znieruchomiał.

Przed nim leżała korona wykonana z najczystszego obsydianu, wysadzana kryształami o nieziemskiej fioletowej poświacie.

Diadem książęcy.

Nawet nie próbował zjeść swojego śniadania- ze stresu było mu niedobrze na samą myśl o wzięciu czegokolwiek do ust. Choć nigdy wcześniej nie widział diademu książęcego, wiedział, że to on. Rodzina królewska miała w posiadaniu bowiem tylko trzy korony. Koronę króla, circlet królowej oraz diadem książęcy.

Diadem książęcy bardzo rzadko oglądał światło dzienne. Następca tronu mógł go nosić, tylko i wyłącznie w jednym przypadku.

Matka odpowiedziała na wiszące w powietrzu pytanie.

-Dziś otrzymaliśmy informację od ON-u, że do Netheru wszedł człowiek. Było to - przełknęła ślinę - niespodziewane. Człowiekowi stworzenie Przejścia zajęło chwilę, posłaniec OZ-u przybył z meldunkiem kilka minut, przed tym, jak człowiek został zauważony w Netherze i ON wysłał wiadomość.

zaraz się rozpłaczę - opowiadanie ironiczneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz